"Należę do grupy osób, które wyemigrowały ze starostwa. Powodów było kilka: strasznie niska płaca, co w konsekwencji zmuszało mnie do dorabiania po godzinach, a przecież nie po to studiowałem, żeby na życie nie wystarczało... Podejście starosty do pracownika (jak ktoś lubi być traktowany jak śmieć, to zapraszam do pracy do starostwa), dokładanie obowiązków bez dodatkowego wynagrodzenia, braku perspektyw. Obecnie mieszkam na wyspach, pracuję w firmie projektowej i wcale nie sprzątam ani nie robię na budowie tylko pracuję w swoim zawodzie i mam w nosie starostę, użeranie się i walczenie o przetrwanie kolejnego dnia za 900 złotych."
Kto za tym stoi
To jeden z wielu wpisów w trwającej od jakieś czasu dyskusji prowadzonej na jednym z portali internetowych. Biorący w niej udział prześcigają się w przytaczaniu powodów, dla których praca w starostwie jest wyjątkowo ciężkim doświadczeniem. Dla niektórych zbyt ciężkim, dlatego odchodzą. Swoimi spostrzeżeniami chętnie dzielą się z innymi.
Rzecz w tym, że do takich internetowych zwierzeń należy podchodzić z dużą rezerwą. Choćby z tego powodu, że trudno ustalić czyja to twórczość. Poza tym nie ma pewności czy w debacie bierze jedna osoba, czy wiele, które przy kolejnych wpisach zmieniają swój nick, bo na forach interentowych rzadkością jest podpisywanie się imieniem i nazwiskiem. W ten sposób można stworzyć wrażenie, że sprawą zainteresowanych jest bardzo wiele osób.
To był odruch
Wątek "Emigracja pracowników starostwa" nie byłby tak interesujący, gdyby nie to, że w którymś momencie zabrała w nim głos Marzena Kempińska, starosta świecki. Chociaż niektórym trudno było uwierzyć, że pod pseudonimem Starosta, rzeczywiście kryje Kempińska. Pewnie dlatego, że zazwyczaj urzędnicy ignorują różnego rodzaju oskarżenia, jakie są wysuwane pod ich adresem. Staroście puściły nerwy i odpowiedziała. - To był odruch - wyjaśnia. - Po prostu__nie mogłam już czytać tych bzdur, tym bardziej, że jestem niemal pewna, kto je wypisuje. Jest to osoba, której nie przedłużyliśmy umowy o pracę. Teraz utwierdzam się w przekonaniu, że była to wyjątkowo trafna decyzja.
Kempińska jest przekonana, że oskarżeń nie rzucają pracownicy. Prawdą jest natomiast, że w ubiegłym roku kilka osób odeszło ze starostwa. Głównie ze względów finansowych.
Podwyżki
Ale, jak przekonuje starosta, urzędowi zależy na zatrzymaniu pracowników. Zwłaszcza tych dobrych. Stąd planowane podwyżki. Najniższe pensja, wynosząca obecnie 1400 zł, od marca wzrośnie do 1600-1650 zł. Skąd pieniądze na podwyżki? Od tego roku Starostwo nie musi odprowadzać do budżetu państwa podatku VAT naliczanego przy wieczystym użytkowaniu. Chodzi o 100-120 tys. zł, które będzie teraz stanowić dochód własny powiatu.
Tekst i fot.