Pani Anna, z domu Dydynkowska, urodziła się 3 lipca 1906 r w Karolewie koło Złotowa, ale później wraz z rodziną przeprowadziła się do Przyrowy, w gminie Gostycyn. - Mama nie miała łatwego życia - mówi syn Franciszek Piszczek. Dwukrotnie została wdową. Po śmierci pierwszego męża została sama z pięciorgiem dzieci. Ale, jak dodaje córka Bernadeta Waźbińska, zawsze była pogodna w trudnych chwilach i optymistycznie nastawiona do życia.
Jubilatka wychowała dwie córki i trzech synów. Ma 10 wnucząt, 22 prawnucząt i dwoje praprawnucząt. W Tucholi mieszka od ponad 30 lat, przekazała gospodarstwo jednemu z synów i zamieszkała u córki Bernadety.
Czuje się dobrze, ma tylko kłopoty z poruszaniem i chodzi o kulach, ale jeszcze w zeszłym roku wychodziła na dwór. Nie ma przepisu na długie życie. Pracowała w gospodarstwie, zajmowała się pracami domowymi. Nadal pomaga córce przy gotowaniu obiadów. Nie stosuje żadnych diet. - Apetyt mam, wszystko mogę zjeść. Lubię bardzo słodko zjeść - przyznaje pani Anna. Co ją interesuje?- Lubię czytać książki i gazety - mówi jubilatka. A córka dodaje: - Ogląda wiadomości w telewizji. Zaczyna od Teleexpressu.
Z okazji setnych urodzin jubilatkę odwiedzili: burmistrz Edmund Kowalski, wiceburmistrz Jarosław Góral i kierownik USC Czesława Skarupa. Sprezentowali kwiaty i upominek. Stulatka razem z gośćmi wzniosła toast szampanem i usłyszała życzenia: 200 lat!