Wśród podopiecznych ośrodka pomocy społecznej najpierw była babcia. Mieszkała na "starym" Szwederowie w Bydgoszczy. Żyła z zasiłków. W jej ślady poszła córka, też miała pieniądze z "opieki". Córka urodziła sześcioro dzieci. Troje z nich żyje teraz na garnuszku państwa.
Przeczytaj także:Samotna matka z trójką dzieci żyje za 200 złotych miesięcznie
Podobne przypadki są dość częste. - To dziedziczenie biedy - mówi Ewa Taper, wicedyrektorka Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Bydgoszczy. - Polega to na korzystaniu z pomocy społecznej przez tę samą rodzinę od kilku pokoleń.
Niektórzy to już rezydenci. Chodzą do ośrodków w regionie nawet od 30 lat.
Pracownicy socjalni nie dysponują statystykami, które mogłyby odzwierciedlić "staże" klientów pomocy społecznej. - Odwiedzają podopiecznych w ich domach, więc wiedzą, które rodziny korzystają najdłużej. U nas niektóre po 25 lat - dodaje Maria Czarniecka, kierowniczka Rejonowego Ośrodka Pomocy Społecznej na Szwederowie.
Długi staż
We Włocławku mieszka kilkanaście rodzin, które z pokolenia na pokolenie są podopiecznymi. Rekordziści dostają zasiłki od 20 lat. - Przyznanie się do tego to nasza klęska, bo powinniśmy pomóc im wyjść z trudnej sytuacji. A jednak tak jest - przyznaje Maria Ignatowska, dyrektorka Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie we Włocławku.
To przeważnie są kobiety. Na nie spada obowiązek opieki nad dziećmi, a pracodawca niechętnie zatrudnia młode mamy.
W pośredniakach też występują rezydenci. - Mamy dziesięć osób, których nazwiska w naszych rejestrach widnieją od przynajmniej 20 lat - usłyszeliśmy w Powiatowym Urzędzie Pracy w Bydgoszczy.
Jeśli kilka razy odmówią podjęcia proponowanej pracy bez podania konkretnej przyczyny, mogą zostać skreśleni z listy. Tracą ubezpieczenie. Ale i na to są sposoby.
Dochód decyduje
Gdy obywatel "łapie się" na widełki dochodu, trudno odmówić mu wsparcia. Wystarczy więc wykazać, że miesięcznie dochód nie przekracza 351 złotych na rękę na osobę w rodzinie. Jeżeli jest samotny, nie może być więcej niż 477 zł. Bierze się też pod uwagę np. liczbę dzieci, niepełnosprawność.
Socjalni mogą ograniczyć udzielaną pomoc, choćby przestać dawać gotówkę do ręki. Mogą też przekazywać pieniądze na konto spółdzielni, dostawcy prądu albo sklepu, w którym najubożsi odbierają żywność.
- Takie działania mobilizują do działania - uważa Kazimiera Janiszewska, szefowa MOPR w Toruniu.
Cieszy, gdy dzieci wybierają inną drogę, niż rodzice. - Pomagaliśmy małżeństwu z dziewiątką dzieci. Są już dorośli. Żadne nie korzysta z zasiłków - opowiada dyrektorka MOPR z Włocławka. Tyle, że podobne przypadki to rzadkość.
