Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zza biurka do Hollywood

Waldemar Pankowski
Fot. Szymon Kiżuk
Jak doszło do tego, że Michał Korolko z Urzędu Marszałkowskiego zagrał w najnowszym filmie Davida Lyncha?

Na ekrany kin w całym kraju wszedł kilka dni temu najnowszy film Davida Lyncha "Inland Empire". W obrazie, który krytyka okrzyknęła najwybitniejszym dziełem znanego amerykańskiego reżysera, występują także polscy aktorzy, m.in. Karolina Gruszka i Krzysztof Majchrzak. Ale nie tylko oni. W jednym z epizodów zagrał Michał Korolko, dyrektor najważniejszego chyba, bo odpowiedzialnego za pozyskiwanie pieniędzy z Brukseli, departamentu Urzędu Marszałkowskiego. Jak do tego doszło?

- Film był kręcony ponad trzy lata temu. Wówczas zaczynałem już pracę w toruńskim magistracie, z którego później przeszedłem do Urzędu Marszałkowskiego. Ale jednocześnie, w ramach Cammerimage, współpracowałem jeszcze z Markiem Żydowiczem. A Lynch jest co roku gościem na organizowanym przez Żydowicza festiwalu filmowym. Zresztą Cammerimage jest współproducentem "Inland Empire". W związku z tym razem z ekipą festiwalu zostałem zaproszony przez Lyncha do Hollywood. Byłem tam dwa tygodnie. Mój udział w filmie związany był przede wszystkim z umiejętnościami językowymi, jestem anglistą z wykształcenia. Pomagałem polskim aktorom Karolinie Gruszce, a zwłaszcza Krzysztofowi Majchrzakowi w porozumiewaniu się z reżyserem - wyjaśnia Korolko.

Korolko pojawia się jednak także na ekranie. W drugiej części filmu, jako członek polskiej grupy cyrkowej, która przyjechała do Ameryki.

- Wraz z ekipą Cammerimage byłem na planie około 10 dni. Scenę, w której występuję (trwa około dwóch minut - przyp. red.) powtarzaliśmy kilka razy. Prawie cały dzień zdjęciowy. Przy okazji jej kręcenia sceny zostałem mocno sponiewierany przez potężnego amerykańskiego aktora (śmiech). W filmie on rzuca się na mnie, twierdząc, że zabrałem mu młotek - wspomina dyrektor.
Pobyt na planie Korolko wykorzystał także do obserwowania pracy Lyncha oraz samej hollywoodzkiej fabryki snów.

- Ten film nie powstawał jak inne hollywoodzkie produkcje z zapiętym scenariuszem, w których w jednym miejscu, albo w jednych dekoracjach, kręci się wszystkie przewidziane w filmie sceny. Lynch pracuje inaczej. Ma na przykład pomysł na zdjęcia w jakimś miejscu. Nakręci jednak tylko jedną scenę, a potem przez dwa dni nic się nie dzieje. Siedzieliśmy w hotelu, czekając co dalej wymyśli. I potem nagle tydzień grania bez przerwy - Korolko ujawnia kulisy warsztatu pracy wybitnego reżysera.

- Teraz gdy pracuję w urzędzie, najpierw miasta, a teraz marszałkowskim, czasem mi dynamiki tego typu pracy brakuje. Generalnie jednak na planie filmowym jest dość nudno. Wszystko dzieje się bardzo powoli. Osobowość Lyncha jednak wynagradza wszystkie niedogodności. Jest on bardzo kontaktowy, wręcz ciepły w stosunkach z innymi. Zupełnie inny jak nastrój jego filmów. Jest bardzo zainteresowany drugim człowiekiem.

Korolko przyznaje, że nie widział jeszcze dzieła, w którym wystąpił.
- Nikt z moich podwładnych nie wie, że wystąpiłem w filmie Lyncha. Ja zresztą nawet sam jeszcze tego filmu nie widziałem - przyznaje marszałkowski dyrektor. - W weekend, gdy wszedł na ekrany byłem poza Toruniem. Ale w tym tygodniu na pewno się na niego wybiorę. Choć znajomi, którzy go widzieli mówili mi, że to "ciężki" film i trzeba być wypoczętym, żeby dobrze go odebrać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska