Czy targowiska takie, jak to na osiedlu Marianki w Świeciu, mają przyszłość? Zapewne tak, ale trzeba się liczyć z tym, że ich rola będzie się zmieniać. Nie ulega wątpliwości, że czasy świetności handlowania z przysłowiowej polówki bezpowrotnie minęły. Wciąż jednak jest wielu takich, którzy nie wyobrażają sobie dnia bez odwiedzenia rynku przy ul. Krausego, który pełni funkcję nie tylko handlową, ale również towarzyską. Tam krzyżują się drogi wielu mieszkańców Marianek, zwłaszcza emerytów, którzy z odrazą myślą o kupowaniu warzyw, owoców czy jajek w supermarkecie.
W 2007 roku targowisko przyniosło gminie 292 tys. zł. Na tę kwotę złożyły się opłaty targowe - 245 tys. zł i dzierżawa stanowisk - 47 tys. zł. Rok później wpływy do budżetu z tego tytułu wyniosły 278 tys. zł (227 tys. zł - opłata targowa, 51 tys. zł - dzierżawa) Obecny rok utwierdza w przekonaniu, co do tendencji. Na koniec października świecki rynek wniósł do miejskiej kasy 229 tys. zł. I chociaż do końca roku zostały jeszcze dwa miesiące, jest bardziej jak pewne, że będzie to najsłabszy wynik finansowy od lat. I to nie dlatego, że Polakom ubyło w portfelach. Wręcz przeciwnie.
- Znaczna część towarów oferowanych na targowisku nie należy do najlepszych gatunkowo - uważa Justyna Brzoskowska, kierownik wydziału gospodarki UM w Świeciu. - Młodzi ludzie zdecydowanie wolą robić zakupy w sklepach. Zarówno ze względu na wzornictwo, jak i gwarancję, której nie mamy kupując na straganie. Narzekanie leży w naszej naturze Polaków, ale fakty są takie, że mając do wyboru zakupy w supermarkecie i targowisku, wybiera to pierwsze. Jestem przekonana, że z czasem stoiska inne niż te z warzywami i owocami stanowić będą bardzo niewielki procent.
Lepiej w sklepie
O nieuchronności zmian przekonany jest również Tomasz Nadolny, od kilkunastu lat sprzedający artykuły drogeryjne. - Ubywa klientów i pracujących na rynku - podkreśla. - Handel pod chmurką nie jest zajęciem dla wszystkich. Niektórzy wolą zarobić mniej, ale cieszyć się większym komfortem, robiąc to samo w sklepie. Zresztą ja także coraz częściej o tym myślę. Nie zdziwię się jak za 10 lat zostaną tylko handlujący zieleniną.
W taki scenariusz nie chce się wierzyć Annie Zawolińskiej żyjącej ze sprzedaży odzieży. - Wszystko zależy od tego ile ludzie będą mieć pieniędzy - przekonuje. - Jak nic się nie zmieni, będą klienci. Ludzie wybierają supermarkety z powodu godzin ich pracy. Jesienią kończymy handel o 15.30, wtedy, gdy wielu jeszcze jest w pracy. Supermarkety pracują do 22, albo jeszcze dłużej.