- W tym domu kiedyś mieszkało ponad 140 mężczyzn i takiego problemu nigdy nie było, jak teraz z jedną kobietą - twierdzą sąsiedzi.
Mieszkają w kamienicy przy ul. Zygmunta Augusta i mówią o budynku po noclegowni.
W zeszłym tygodniu - przypomnijmy - komornik, Jacek Dober, eksmitował stamtąd ostatnie osoby.
Walka o to, żeby nielegalni lokatorzy opuścili ruderę, trwała latami. Przed laty miasto pozwoliło paru osobom zamieszkać tutaj tymczasowo. Do czasu, aż znajdą sobie inne lokale.
To ludzie, którzy już raz zostali eksmitowani, ale sąd nie przyznał im prawa do innych mieszkań. Wódka, narkotyki, przemoc - tak było w budynku po noclegowni na porządku dziennym. Lokatorzy szybko zaczęli spraszać innych bezdomnych.
Dom schadzek
Potem nie musieli nikogo zapraszać. Inni bezdomni, drobni złodzieje i chuligani wiedzieli, gdzie mogą się zjawić, żeby się przespać. Bo tutaj i woda bieżąca była, i prąd był. Na ziemi spanie można było łatwo przyszykować. Budynek popadł w jeszcze większą ruinę.
Miasto skierowało sprawę do sądu, a ten polecił komornikowi eksmisję lokatorów.
Komornik działał bardziej jak człowiek, niż jak komornik. Jeździł do nich. Prosił. Błagał. A oni obiecali mu, że za tydzień, góra dwa, się wyniosą. Nie wynieśli.
Minął rok. W ruderze mieszkały jeszcze dwie osoby. Pan Krzysztof i pani Lusia. Nie są parą. Poznali się na Zygmunta Augusta. Tydzień temu z tego Zygmunta Augusta zostali eksmitowani.
Jemu koleżanka pomogła znaleźć pokój do wynajęcia.
Pani Lusia została. Od dawna mówiła, że za dzień czy dwa wyprowadzi się stąd. - Znajomy pomaga mi załatwić mieszkanie - tłumaczyła.
Pracownicy socjalni chcieli, żeby kobieta poszła do schroniska. Chociaż na jakiś czas. Ona odmawiała.
- Mój zmarły mąż by nie chciał, żebym wylądowała w schronisku - dodawała. Nie dodawała jednak, że jest jeszcze jeden powód: pije alkohol, a w placówce picie zakazane.
Administracja Domów Miejskich lokalu jej nie poszuka, bo kobiecie on nie przysługuje.
Zobacz także: - Niech pan da nam jeszcze trochę czasu. Szukamy mieszkania - prosili komornika dłużnicy
Mocne postanowienie
Bydgoszczanka od tygodnia koczuje w fotelu. Przed ruderą, w której niedawno nielegalnie mieszkała. W tej ruderze ekipy zamurowały wszystkie okna, wszystkie drzwi, żeby niepożądani się nie dostali.
Kobieta śpi w dzień w fotelu, a w nocy czuwa, żeby jej dobytku, który schowała pod namiotem, nikt nie ukradł.
Komornik znowu do niej przyjechał. Znowu zaproponował przewiezienie do schroniska. A kobieta znowu odmówiła. Mówi, że sama poszuka sobie mieszkania. Dostaje przecież 816 złotych co miesiąc.
Czytaj e-wydanie »