Początkowe minuty spotkania dały wyraźny wyraz faktu, że nie bez przypadku drużyna Chojniczanki przybyła do Olsztyna jako lider rozgrywek I ligi. Zespół Hermesa rozpoczął spotkanie od wysokiej ofensywy. Zamyknął cały zespół Stomilu na połowie rywali, pozostawiając bezrobotnego Budziłka na swojej części.
Już w pierwszej sytuacji Tomasz Mikołajczak znalazł się sam na sam z Piotrem Skibą, jednak arbiter przerwał akcję, sygnalizując pozycję spaloną napastnika.
W 12. minucie przyjezdni powinni wyjść na prowadzenie. Po dośrodkowaniu w pole karne piłkę przejął Biskup i uderzył ją z woleja. Na jego nieszczęście strzał był niecelny.
Minutę później w jeszcze lepszej sytuacji znalazł się Mikołajczak. Po dośrodkowaniu Kosakiewicza wyskoczył on najwyżej do futbolówki, po czym strzelił celnie w kierunku bramki. Niestety kapitalnie na linii bramkowej interweniował kapitan Stomilu i na tablicy świetlnej nadal widniał bezbramkowy remis.
Po kwadransie gry goście w końcu dopięli swego. Z lewej flanki krótkim podaniem w pole karne popisał się Biskup. Piłka trafiła pod nogi Mikołajczaka, a snajperowi pozostało tylko zamienić asystę kolegi na bramkę.
Cztery minuty później efektowną przewrotką próbował uderzać Rybski, jednak zabrakło mu celności. Piłka poszybowała wysoko nad bramkę.
W 32. minucie arbiter zaliczył pierwszą kontrowersyjną decyzję. Kiedy wydawało się, że Ziemann dograł idealne podanie do wychodzącego na czystą pozycję Lecha, arbiter liniowy zasygnalizował spalonego. Jednak olsztynianie nie rozpamiętywali tej sytuacji zbyt długo, bo minutę później wyrównującego gola dla Stomilu zdobył Tsubasa Nishi. Japończyk wykorzystał zdezorientowanie linii defensywnej przeciwnika i pokonał Łukasza Budziłka.
Od tego momentu biało-niebiescy wrócili do gry. Jednakże następną wyśmienitą okazję miał zespół gości. Piłka po uderzeniu głową przez Zawistowskiego minimalnie minęła spojenie bramki.
Najwięcej kontrowersji wywołały w ostatnich sekundach pierwszej połowy niezrozumiałe decyzje katowickiego arbitra, który nie podyktował dwóch jedenastek. W pierwszej sytuacji Jakub Biskup będąc jeden na jednego ze Skibą został powalony w polu karnym. Natomiast w drugiej zawodnik zespołu z Chojnic zagrał piłkę ręką w obrębie własnego pola karnego, jednak arbiter zamiast nakazać wykonanie jedenastki, zalecił rzut wolny z 16 metrów dla Stomilu.
Obraz początku drugiej połowy przypominał ten z pierwszej. Goście masowymi atakami dążyli do ponownego wyjścia na prowadzenie, jednak sytuacja skomplikowała się po tym, gdy Kosakiewicz w ciągu zaledwie pięciu minut otrzymał dwie żółte kartki i został zmuszony do opuszczenia placu gry. Przypomnijmy, że w poprzednim spotkaniu także ten zawodnik otrzymał dwie żółte kartki, a w konsekwencji został wyrzucony z boiska.
Grę w przewadze próbowali wykorzystać gospodarze, lecz żaden z podopiecznych Adama Łopatko nie zdołał pokonać świetnie dysponowanego dzisiejszego dnia Budziłka.
W 76. minucie siły obu zespołów wyrównały się. Jeden z najbardziej doświadczonych zawodników Stomilu, Grzegorz Lech opuścił boisko za druga żółtą kartkę. Jednak to nie był koniec meczowych dyskwalifikacji. Kilka minut przed końcem spotkania także za drugi żółty kartonik z placem gry musiał pożegnać się młodzieżowiec olsztynian Wiktor Biedrzycki.
W ostatniej akcji meczu Stomil zdobył zwycięskiego gola, który wywołał sporą euforię wśród kibiców na stadionie. Mimo wszystko sędzia nie uznał trafienia, bo Kujawa w momencie podania znajdował się na ofsajdzie. Po czym arbiter zakończył spotkanie.
1. LIGA w GOL24
Więcej o 1. LIDZE - newsy, wyniki, terminarz, tabela, strzelcy
Zachwycające projekty nowych stadionów [GALERIA]
