
(fot. infografika Monika Wieczorkowska)
Podatnicy nie mają żadnej kontroli nad wykorzystaniem tych pieniędzy. A nie są to bynajmniej symboliczne sumy. Ostatnio Platforma Obywatelska wróciła do swego przedwyborczego pomysłu, by choć na dwa lata zwiesić finansowanie partii przez budżet. Ale rządząca partia nie ma czystych intencji - to jest tylko gra.
Tak twierdzi główny negocjator projektu PO-PSL, ludowiec Eugeniusz Kłopotek. - Również jestem za tym, by oszczędności dotknęły nie tylko obywateli, ale i polityków. Tylko nie tak, jak chce nasz koalicjant - od ściany do ściany. Jeszcze niedawno poseł PO Waldy Dzikowski prosił mnie o zrobienie symulacji zmniejszającej dotacje o jedną trzecią. Po czym z telewizji dowiedziałem się, że PO chce całkowicie wstrzymać subwencje. Toż to wyłącznie gra pod publiczkę - PO wie, iż żadna partia na to nie pójdzie. Zdaniem Kłopotka, PSL jest skłonne zgodzić się na najwyżej 25-procentowe obniżenie dotacji. Twierdzi, że całkowite zniesienie "haraczu" spowoduje, iż PO osiągnie swój cel - wyeliminowanie ze sceny politycznej mniejszych partii, tak by pozostały tylko dwie, trzy. - Ale my sobie i bez tych pieniędzy poradzimy.
Ludowcy oraz PiS są największymi przeciwnikami zlikwidowania dotacji państwa dla partii. Zbigniew Girzyński z PiS nie chce jednak zajmować jednoznacznego stanowiska i przerzuca piłeczkę do ogródka Platformy: - Inicjatywa ustawodawcza, która reguluje tę sprawę, leży wyłącznie w gestii rządu. Dlatego czekamy na ruch ze strony Rady Ministrów. Myślę, że jakieś oszczędności są konieczne.
"Jakieś" - czyli jakie? Trudno wierzyć w uczciwość polityków partii, które dostają miliony z budżetu. Żaden z nich nie bierze poważnie pod uwagę, by większą część utrzymania przerzucić na barki swoich członków. "Pomorska" pokusiła się o małą symulację. PSL jest największą polską partią - liczy ok. 180 tys. członków.
Miesięczna składka po 20 zł - co wydaje się niewielką sumą - dałaby roczny dochód 43 mln zł!
PiS liczące ponad 20 tys. członków - uzbierałoby prawie 5 mln zł, a 60-tysięczny SLD - prawie 15 mln.
Do 2001 r. główny ciężar utrzymania ugrupowań politycznych spoczywał na ich członkach. Później partie dobrały się do budżetu państwa. W 2003 r. otrzymały 36 mln zł, dwa lata później - 59 mln, a w ub. roku - prawie dwa razy tyle.
Niezależny ekspert Instytutu Spraw Publicznych Jarosław Zbieranek twierdzi, że konieczne jest utrzymanie obecnego systemu finansowania partii, ale w mniejszej niż obecnie wysokości. - Musi to iść w parze ze zwiększeniem kontroli publicznej wydatków partyjnych oraz z ograniczeniem finansowania kosztownych kampanii wyborczych.