Mrożące krew w żyłach sceny zauważyła i uwieczniła w niedzielę (28 czerwca) około godz. 18 jedna z tomaszowianek. Po parapecie okna przy ulicy Berka Joselewicza w Tomaszowie spacerowało małe dziecko w samym pampersie. Kobieta natychmiast zaalarmowała służby.
- Dyżurny tomaszowskiej komendy policji otrzymał telefoniczne zgłoszenie od kobiety, która oświadczyła, iż z okna swojego budynku widzi na parapecie otwartego okna mieszkania na pierwszym piętrze w sąsiedniej kamienicy, małe dziecko - mówi asp. Grzegorz Stasiak, rzecznik policji w Tomaszowie Maz.
W trakcie rozmowy ze zgłaszającą dyżurny skierował na miejsce interwencji w centrum Tomaszowa policyjny patrol. Policjanci po chwili byli już na miejscu. W tym czasie sąsiedzi dobijali się do drzwi mieszkania, próbując zaalarmować matkę maluszka, lecz bezskutecznie. Mundurowi zareagowali natychmiastowo i niemal intuicyjnie.
Jeden z nich tj. asp. Sebastian Adamczyk stanął bezpośrednio pod oknem na parapecie, którego stało dziecko, by asekurować ewentualny upadek malucha i nie dopuścić do jego uderzenia o betonowe podłoże, w tym samym czasie drugi z nich sierż. sztab. Cezary Dyńda pod okno przyciągnął duży kontener na śmieci, na który obaj się wspięli. Duże znaczenie w ich działaniach miał również wzrost jednego z interweniujących policjantów, który przy asekuracji kolegi, chwycił chwiejące się na nóżkach dziecko i wspólnie bezpiecznie sprowadzili go na ziemię.
Policjanci ustalili, że uratowany maluszek to 2-letni chłopczyk. Okazało się, że w mieszkaniu była jego 38-letnia matka, która spała i nie słyszała wcześniej pukania sąsiadów. Matka w czasie interwencji była trzeźwa i bardzo roztrzęsiona całą sytuacją. Mundurowi ustalili, że położyła synka spać, zaraz po tym jak go nakarmiła. W trakcie jego usypiania, sama usnęła, co maluch po przebudzeniu wykorzystał i wchodząc po krześle i stole dostał się na parapet otwartego, z uwagi na wysokie temperatury, okna.
Maluch cały i zdrowy z uwagi na zły stan psychofizyczny jego mamy, która bardzo przeżyła całe zdarzenie, został przekazany pod opiekę zatroskanej babci.
Gdyby nie szybka reakcja tomaszowskich policjantów, mogło by dojść do tragedii.
- Na słowa uznania zasługuje również postawa 30-letniej tomaszowianki, która w momencie zauważenia groźnej sytuacji natychmiast powiadomiła o fakcie policję i pozostając na tzw. ,,linii” na bieżąco informowała o jej przebiegu - dodaje asp. Stasiak.
