
2-letnia Wiktoria z Brodnicy najprawdopodobniej zmarła wskutek sepsy piorunującej. Po wrześniowej tragedii śledztwo prowadzi prokuratura. Do akcji wkroczył też rzecznik praw pacjenta.
Tekst: Małgorzata Oberlan
>>>WIĘCEJ NA KOLEJNYCH STRONACH

Na początku września w szpitalu w Brodnicy doszło do tragedii. U 2-letniej Wiktorii lekarka z przychodni zdrowia przeddzień nie rozpoznała sepsy wywołanej przez meningokoki. Dziewczynka nie otrzymała na czas pomocy medycznej i zmarła w szpitalu powiatowym w Brodnicy, gdzie lekarzom nie udało się już na czas przyjść z pomocą. O sprawie informowały ogólnopolskie media. "Nowości" też opisywały dramat.
Zobacz też:
Dziecko, które wypadło z wieżowca zostało wybudzone ze śpiączki
Kilka dni temu Rzecznik Praw Pacjenta zaniepokojony doniesieniami medialnymi o śmierci dziecka wystąpił do szpitala w Brodnicy z prośbą o wyjaśnienia.

Nie jest to przypadek jednostkowy. Problem z postawieniem diagnozy i wdrożeniem leczenia w przypadku ataku meningokoków jest częsty na tyle, że aż 80 procent spraw sądowych w pediatrii dotyczy sepsy meningokokowej, o czym podczas konferencji z okazji Światowego Dnia Sepsy (13 września) mówił dr hab. Ernest Kuchar, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Wakcynologii: – Lekarze nie mają doświadczenia w rozpoznawaniu sepsy meningokokowej. Trudno ją nabyć w stosunku do choroby, która występuje dość rzadko (w 2018 r. rozpoznano 200 przypadków, choć z pewnością nie są to pełne dane) i rozwija się tak szybko. Do większości zgonów dochodzi w ciągu pierwszych 24-48 godzin choroby.
Zobacz też:
Dziecko, które wypadło z wieżowca zostało wybudzone ze śpiączki
Według ekspertów, ratunkiem są tylko szczepienia dla wszystkich dzieci. – Sepsa meningokokowa na początku choroby jest trudna do rozpoznania, a jednocześnie zakażenie postępuje bardzo szybko, ma wysoką śmiertelność i duże ryzyko powikłań, dlatego profilaktyka w postaci szczepień ochronnych jest uzasadniona u każdego dziecka – tłumaczył podczas konferencji dr Piotr Hartmann, lekarz Kierujący Oddziałem Pediatrii w Szpitalu Dziecięcym w Dziekanowie Leśnym.c

Przypomnijmy, że do tragedii w Brodnicy doszło 3 września br. Dzień wcześniej pani Kinga udała się z 2-letnią córką Wiktorią do lekarki w przychodni zdrowia. Dziewczynka gorączkowała i bolał ją brzuch.
"Doktor ją osłuchała, zajrzała w gardło, zmierzyła jej jeszcze temperaturę i powiedziała mi, że to jest grypa jelitowa, bo teraz panuje ta grypa. Miałam wrócić do domu, zbijać jej gorączkę, zrobić chłodną kąpiel i wyjść trochę na dwór" - relacjonowała pani Kinga reporterom "Interwencji Polsatu".
Zobacz też:
Dziecko, które wypadło z wieżowca zostało wybudzone ze śpiączki