Wybory 1989 roku okazały się porażką nomenklatury partyjnej PZPR i wielkim zwycięstwem opozycji demokratycznej pod szyldem Solidarności. Polacy po raz pierwszy po 45 latach życia za żelazną kurtyną zdecydowali o własnym losie głosując.
- Komuna poddawała się, uznała słuszność partnerstwa Solidarności i Kościoła. I przystąpiła do czegoś, co jest wyjątkowe, przede wszystkim pod względem metody - mówi Jan Rulewski, działacz Solidarności, uczestnik wydarzeń bydgoskiego marca 80', potem poseł i wieloletni senator z Bydgoszczy. - Zamiast siłowych rozwiązań, zapowiedziała dialog. To był najistotniejszy element tej przemiany.
Z ramienia KO Lecha Wałęsy w okręgach bydgoskim, chojnickim i inowrocławskim, startowali Antoni Tokarczuk, Ryszard Helak, Andrzej Wybrański i działacze rolniczej "S", Roman Bartoszcze, Ignacy Guenther. Sam Jan Rulewski nie kandydował, ale patronował Solidarnościowo-Opozycyjnemu Komitetowi Wyborczemu, który wystawił dwóch kandydatów: Stefana Pastuszewskiego - do Sejmu i Tadeusza Jasudowicza - do Senatu. W sumie, z ówczesnego województwa bydgoskiego, z list opozycji, do izb parlamentu dostało się sześć osób. Oprócz wymienionych mandat senatora zdobył Aleksander Paszyński.
Rulewski używa metafory nazywając "software" (ang. oprogramowaniem) zmiany światopoglądowe, które zaszły w Polsce, w kontrze do "hardware" (sprzętu), którym są podstawy obecnej RP, czyli demokratyczny ustrój. - Polskę okrywała czerwona czapeczka, która zamiast korony tkwiła też na głowie orła. Były nią: kierownicza rola partii, państwowość środków produkcji i sojusz ze ZSRR. W ramach kompromisowego okrągłego stołu zapewniono istnienie części tej czapeczki, ale uchylono jej daszek - podkreśla Rulewski. - Istniał dalej Układ Warszawski, ale już własność państwowa przegrywała z prywatną.
Gdy mijało ćwierćwiecze wolnej Polski, pytaliśmy o ten czas, m.in. Janusza Zemkego, niegdyś członka KC PZPR, później wiceministra obrony narodowej i wieloletniego europosła: - Wynik wyborów zaskoczył wtedy wszystkich. Władzę, ale też kierownictwo „Solidarności”. Skala poparcia dla „Solidarności” znalazła najdobitniejszy wyraz w składzie Parlamentu, gdzie na stu senatorów 99 osób to były te popierane przez „Solidarność” - mówił Zemke. - Ogromna była skala porażki władzy, co znalazło wyraz w tym, że do Sejmu nie wszedł właściwie nikt z listy krajowej, oprócz prof. Kozakiewicza i Zielińskiego. Cała reszta przepadła z hukiem.
Kontrakt tysiąclecia
Czy mamy nazywać się "młodą demokracją", czy może czas wyjść z politycznego wieku dziecięcego? - Powinniśmy rekordy demokracji liczyć przynajmniej od czasów Konstytucji 3 Maja. Obecnie Polacy masowo korzystają z przemian demokratycznych. Po 1989 roku zmiany ogarnęły cały kraj, wchodziły do mieszkań, do zakładów pracy, do ośrodków kultury, do mediów. Awansowaliśmy do ekstraklasy cywilizacyjnej - zaznacza Rulewski. - Jest Unia Europejska, NATO, OECD. Wszyscy odcinamy kupony od tego kontraktu tysiąclecia.
- Nigdy wcześniej nie zdarzyło się tak - podkreśla Rulewski - by Polska oddychała pełną piersią kulturalną, ustrojową i gospodarczą. Nigdy w ciągu tych 35 lat nie było tak, by na jej suwerenność ktoś czyhał, ktoś jej groził, z uwagi z uwagi na ten kontekst. Nie wybiliśmy się na mocarstwo, ale wykorzystujemy przymioty Polski, położenie i ludność. Realizowane są pragnienia milionów: parcie do własności, do oświaty, do podbijania świata. Jesteśmy ambitni przy zachowaniu pragnienia wolności, choć m.in. PiS uważa, że jeszcze większa wolność powinna być jeszcze większa. Ważne jednak, by stosować właściwe metody, wypełniać nasze zobowiązania.
