Sytuacja rodzinna Joanny N. jest skomplikowana. 27-letnia gliwiczanka oprócz Oliwii ma jeszcze jedną córkę, niespełna 2-letnią. Ojcem młodszej dziewczynki jest mąż Joanny, Grzegorz N., który - jak w wynika z naszych informacji - usłyszał wyrok w zawieszeniu związany z przemocą domową.
Ustaliliśmy ponadto, że rodzina miała założoną tzw. Niebieską Kartę. W sierpniu, niedługo przed wyjazdem do Łodzi, kobieta zadzwoniła na policję, by zgłosić interwencję związaną z przemocą domową. Do zdarzenia doszło w mieszkaniu małżeństwa przy ulicy Grottgera w Gliwicach. Co stało się z nią później? - Ojciec tłumaczył, że starsza córka oddaliła się gdzieś z matką w nieznanym kierunku - przekazał sędzia Tomasz Pawlik, rzecznik Sądu Okręgowego w Gliwicach.
Pod koniec sierpnia kurator stwierdził, że w przypadku ojca niespełna 2-letniej dziewczynki mogą występować nieprawidłowości, jeśli chodzi o sprawowanie władzy rodzicielskiej.
Okazało się, że Grzegorz N. nadużywa alkoholu i nie wywiązuje się z obowiązku opieki nad niespełna 2-letnią córką.
ZOBACZ WIDEO z zatrzymania podejrzanego mężczyzny o zabicie dziecka
W związku z tym - w ostatnich dniach - została ona tymczasowo umieszczona w pogotowiu opiekuńczym.
W Sądzie Okręgowym w Gliwicach toczy się sprawa rozwodowa Joanny i Grzegorza N., w ramach której zostanie rozstrzygnięta również kwestia ustalenia opieki nad młodszą dziewczynką. Wiemy też, że niespełna 4-letnia dziewczynka, która zmarła i została przyniesiona na pogotowie w Łodzi, nie była córką 33-letniego konkubenta Joanny N. Dodajmy, że teraz 27-latka jest w piątym miesiącu ciąży...

Ukradł pierścionek i uciekł. U jubilera zostawił jednak swój portfel
We wtorek z 4-latką w domu był 33-letni Kamil S., partner matki dziewczynki. Wyjaśnijmy, że od października Oliwia mieszkała z mamą i jej partnerem życiowym w wynajmowanym, jednopokojowym mieszkaniu przy ulicy Rybnej w Łodzi.
Po południu mężczyzna umówił się z 27-letnią matką dziewczynki na ulicy Sienkiewicza, przed budynkiem pogotowia ratunkowego. Ubrał dziewczynkę i kilka minut po 15 był już na miejscu. Przekazał dziecko matce, a ta weszła z córką na izbę przyjęć, prosząc o pomoc medyczną. - Lekarze od razu zauważyli znamiona śmierci u czteroletniej dziewczynki. Nie żyła prawdopodobnie od kilku godzin - mówi Edyta Wcisło, rzeczniczka Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi.

Ukradł pierścionek i uciekł. U jubilera zostawił jednak swój portfel
Lekarze pogotowia poinformowali policję. Niemal natychmiast po tych wydarzeniach policjanci zatrzymali 27-latkę, a kilkadziesiąt minut później zatrzymany został również 33-latek. Śledztwo rozpoczęła prokuratura.
Powołani przez nią biegli lekarze stwierdzili, że dziecko jest ofiarą drastycznej przemocy. - Na polecenie Prokuratury Rejonowej Łódź Bałuty zatrzymaliśmy matkę zmarłej dziewczynki i jej konkubenta - mówi kom. Adam Kolasa z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. - W chwili zatrzymania byli trzeźwi i nie stawiali oporu - dodaje policjant z KWP w Łodzi.
ZOBACZ WIDEO z zatrzymania podejrzanego mężczyzny o zabicie dziecka
Matka twierdziła, że dziecko spadło z huśtawki. Taką wersję wydarzeń miał przekazać jej Kamil S. Jeszcze we wtorek wieczorem policjanci przeszukali dokładnie mieszkanie pary na Bałutach w Łodzi i przesłuchali zatrzymanych. - Technicy kryminalni zabezpieczyli ślady krwi na poduszce, ścianie oraz na pozostawionych w łazience i schowanych do szafy ubrankach dziecka - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Oględziny zwłok czteroletniej dziewczynki nie pozostawiły cienia wątpliwości. Dziecko padło ofiarą drastycznej przemocy. Pewnym jest, że zmarło kilka godzin wcześniej.
- Ujawniono obrażenia główki i twarzy, a także wybroczyny na tułowiu - mówi Krzysztof Kopania.
Bezpośrednią przyczyną zgonu były krwiak mózgu i obrażenia wielonarządowe.
Przeprowadzona wczoraj sekcja zwłok dziecka ujawniła koszmar, jaki 4-letnia Oliwka przechodziła w nowym domu w Łodzi.
Wiadomo, że była bita po całym ciele. Były też ślady po wcześniejszych złamaniach kości łokcia, obojczyka i żebra.
- Mężczyzna został przesłuchany w środę po południu. Formalnie przyznał się do obu stawianych zarzutów - mówi Krzysztof Kopania.
Podczas przesłuchania mężczyzna mówił, że nie chciał zabić dziewczynki, a jego agresywne zachowania nasiliły się przez ostatnie dwa tygodnie. Kamil S. mówił też, że nie znęcał się nad dzieckiem, ale przyznał się do bicia, by... uciszyć płaczącą dziewczynkę.
ZOBACZ WIDEO z zatrzymania podejrzanego mężczyzny o zabicie dziecka
Potwierdził też, że w sobotę najpierw pobił Oliwkę, a następnie rzucił ją na łóżko tak, że uderzyła głową o drewniane oparcie. Gdy wstała i nic nie mówiła... bił dalej.
Kamil S. usłyszał zarzut zabójstwa i znęcania się ze szczególnym okrucieństwem. Grozi mu za to dożywocie.
Matka dziewczynki zostanie przesłuchana dzisiaj.
- Prawdopodobnie usłyszy zarzut narażenia dziecka na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. O treści zarzutów podejmie decyzję prokurator prowadzący - mówi Krzysztof Kopania.