Po naszej interwencji, operator anulował opłatę.
Pan Robert z Barcina (nazwisko i adres do wiadomości redakcji) 8 stycznia 2008 roku w Salonie Orange chciał kupić telefon na abonament.
- Podkreślałem to kilkakrotnie, ponieważ mam już w Orange dwa telefony na kartę. Korzystam z usługi "polecenie zapłaty", więc nie muszę pamiętać o doładowaniach karty. Pracownik salonu zaproponował mi usługę "Zetafon". Ponieważ nie podał bliższych szczegółów, zrozumiałem, że jest to nazwa usługi abonamentowej. Po powrocie do domu, od razu postanowiłem sprawdzić szczegóły oferty. Okazało się, że zostałem wprowadzony w błąd. Zadzwoniłem do biura obsługi klienta, by dowiedzieć się, czy mogę zmienić "Zetafon" na usługę abonamentową lub wycofać się z umowy. Zaznaczyłem, że nawet nie wyjąłem telefonu z pudełka - do dziś nawet nie znam jego numeru. Konsultant poinformował mnie, że wszystko zależy od "elastyczności" handlowca, ale takie działanie jest możliwe. Następnego dnia, z samego rana, zadzwoniłem do Bydgoszczy i zgłosiłem, że będę chciał dokonać zamiany lub wycofać się z umowy. Po południu dotarłem do biura Orange. Po dłuższych wyjaśnieniach i rozmowie telefonicznej z szefem biura kazano mi opisać zdarzenie i pozostawić telefon oraz umowę. Otrzymałem obietnicę, że biuro zajmie się wszystkim i poinformuje mnie o przebiegu sprawy. Po kilku dniach sam zadzwoniłem do bydgoskiego biura, gdzie usłyszałem, że umowa została anulowana - opowiada nasz Czytelnik.
To była pomyłka?
Jakież było jego zdziwienie, kiedy w kwietniu 2008 roku, otrzymał wezwanie do zapłaty 600 złotych za niedoładowywanie karty. Pan Robert ponownie pojechał do salonu Orange w Bydgoszczy. Tam usłyszał, że to pomyłka, bo operator rozwiązał z nim umowę, a ostatniego pisma nie ma ogóle brać pod uwagę.
Tymczasem wkrótce nasz Czytelnik otrzymał z EOS KSI Polska Sp. z o.o. wezwanie do zapłaty 600 zł wraz z odsetkami oraz informację o przyszłych kosztach sądowych w wysokości ok. 925,92 zł.
- Ponownie udałem się do bydgoskiego przedstawiciela Orange, gdzie okazało się, że z powodu nierzetelności poprzednich pracowników, zmienił się właściciel salonu oraz handlowcy. Nowa pracownica sprawdziła moje konto. Okazało się, że umowa wcale nie została ani anulowana, ani zamknięta w styczniu, ale automatycznie zamknięta przez Orange w maju 2008 roku ze względu na niewywiązywanie się z jej postanowień. Moja rozmówczyni zobowiązała się wyjaśnić całą tę sprawę - słyszymy.
Zapłacił za nic
Kilka dni później mieszkaniec Barcina otrzymał kolejne pismo z EOS KSI Polska Sp. z o.o. wzywające do spotkania z windykatorem w Warszawie.
Pan Robert opowiada: - Po niemiłych rozmowach z windykatorem , straszeniu mnie sądem oraz możliwością umieszczenia moich danych w Biurze Informacji Gospodarczej zostałem zmuszony do zapłacenia 641, 67 zł. Zdecydowałem, że po wpłacie złożę zażalenie. Zostałem oszukany przez Orange. Zapłaciłem za nic. Nie mam ani telefonu, ani pieniędzy, tylko kredyt, który musiałem zaciągnąć na zapłatę powyżej wymienionej kwoty. Dla mnie to spory wydatek. Mam troje dzieci, ten aparat miał służyć jako telefon domowy, do kontaktu z nimi. Poza tym, przy podpisywaniu umowy wolałbym zostać uczciwie poinformowany, że muszę co miesiąc doładowywać telefon. Proszę, zajmijcie się Państwo moją sprawą. Od lat jestem uczciwym klientem Orange. Wiem, że najpierw trzeba zapłacić, a potem można się odwoływać, dlatego wpłaciłem naliczoną karę . Nie rozumiem jednak, dlaczego to ja mam ponosić konsekwencje niekompetencji pracownika Orange? - pyta nasz Czytelnik.
Dokładnie czytajmy umowę
Sprawę pana Roberta wyjaśniła Maria Piechocka, szefowa biura prasowego Grupy TP w Poznaniu.
- Anulowaliśmy Czytelnikowi "Pomorskiej" karę w wysokości 600 złotych. Co więcej, na adres zamieszkania pan Robert otrzyma od nas 641,67 zł, czyli całą sumę, którą nam zapłacił. Poza tym podjęliśmy działania w celu wycofania tej sprawy z firmy windykacyjnej - zapewnia Maria Piechocka.
Równocześnie uczula, by przed podpisaniem umowy w salonie dokładnie ją przeczytać. - W razie jakichkolwiek wątpliwości, proszę od razu pytać konsultantów. To pomoże uniknąć niepotrzebnych nieporozumień - słyszymy.