Niepozorny, szczupły, z sześćdziesiątką na karku. Przed wejściem na salę rozpraw Józef Ch. stoi zamyślony, z ręką na brodzie. Za chwilę usłyszy, że jest oskarżony o kazirodztwo. Z nastoletnią córką spłodził dwoje dzieci.
Tuż przed godz. 11 grupa dziennikarzy czeka pod Sądem Rejonowym w Łańcucie. Za chwilę rozpocznie się niecodzienna rozprawa. Mieszkaniec niewielkiej wsi spod Łańcuta odpowie za kazirodztwo. Józef Ch. stoi na sądowym korytarzu, posiwiały, w granatowej wiatrówce.
- Czy przyzna się pan do winy? - dopytujemy.
- Cały ten bałagan narobiły córki - rzuca, odwracając się od aparatów i kamer. - To nie wszystko prawda, co mówią. Ale nie chcę o tym rozmawiać - ucina.
- Ale jest pan ojcem dwójki dzieci 18-letniej dziś córki Grety.
- Są moje - przyznaje.
I już tylko milczy. Nie ma przy nim nikogo z rodziny. Na wokandzie czytamy, że będzie zeznawało 9 świadków.
Józef Ch. idzie na salę rozpraw z adwokatem, obrońcą przydzielonym z urzędu.
Musimy opuścić salę rozpraw
Domyślamy się, że sędzia nie pozwoli nam, dziennikarzom, na udział w rozprawie. I tak się dzieje. Musimy wyjść, bo sąd właśnie podejmuje decyzję o utajnieniu procesu. Z uwagi na dobro malutkich dzieci - jeden chłopiec ma 2 lata, drugi kilka miesięcy. Poza tym jawność mogłaby obrazić dobre obyczaje.
Podczas przerwy znów próbujemy rozmawiać z Józefem Ch.
- Ma pan świadomość, co zrobił?
Kiwa głową, że tak. Milczy.
- Dlaczego doszło do tego kazirodztwa?
- Co z tego, że to powiem - przerywa milczenie. - To nic nie da. To już jest moje serce i ja wiem, co czuję. Żal mi córki i dzieci.
- Synkowie są teraz w ośrodku opiekuńczym. Co z nimi będzie?
- Córka bardzo pragnie wychować synów. Wszystko bym zrobił, żeby było dobrze. Jak by nie było, to są też moje dzieci. Wiem, to nie jest zgodne z prawem Boga. Ale stało się.
- Czy pan wie, że grozi panu kara 5 lat więzienia?
- Moje życie nie potrwa już tyle - mówi, lekko uśmiechając się. - Jestem schorowanym człowiekiem.
- Czy nadal pan mieszka z 18-letnią córką Gretą?
W odpowiedzi - milczenie.
- Czy córka ma żal do pana?
- Nie.Widziałam ich w łóżku
Greta Ch., ładna blondynka, w dżinsach i sportowej bluzie. Trudno z jej twarzy odczytać emocje. Na korytarzu trzyma się z dala od dziennikarzy. Jest też jej starsza siostra Agnieszka. To ona pierwsza powiadomiła policję, co dzieje się w rodzinnym domu. Teraz, jak mówi, niektórzy z dziesięciorga rodzeństwa mają do niej żal, że to zrobiła.
- Widziałam, jak ojciec i Greta spali w jednym łóżku. Pierwsze dziecko jeszcze im darowałam. Ale ostrzegałam, że przy drugim pójdę na policję - mówi Agnieszka Ch. - I tak zrobiłam.
- Próbowała pani wytłumaczyć siostrze, że to co robi, jest złe?
- Parę razy. Greta mówiła, że ma swoje życie i żebym się nie wtrącała. Tym bardziej, że za chwilę będzie dorosła, więc może robić swoje. Myślę, że może ojciec jej coś naobiecywał. Zrobił wodę z mózgu, a ona mu uwierzyła. Teraz mam dość. Zero kontaktów z nimi.
- A z ojcem pani rozmawiała? Wykrzyczała mu w twarz: "Co ty wyprawiasz?!".
Agnieszka Ch. milczy. Wreszcie przełamuje się:
- Oboje, gdy urodził się pierwszy chłopczyk, tłumaczyli, że to dziecko jakiegoś sąsiada. A potem już tylko się im przyglądałam. Nic nie mówiłam. Bo nie śmiałam. To wszystko zaczęło się po śmierci mamy. Jakieś 4 - 5 lat temu.
Mówi, że nie żałuje, że przerwała milczenie. Choć płaci swoją cenę:
- Jak by się pani czuła na moim miejscu? Wszyscy sąsiedzi o tym mówią, gazety piszą, w internecie pełno historii...
- Czy nie boi się pani, że ojciec będzie próbował się mścić?
- Skąd mogę wiedzieć, co się stanie, do czego będzie zdolny. Na pewno jest wściekły.
Nie tylko Józefowi Ch. grozi do 5 lat więzienia. Również jego córce Grecie.
Na sali rozpraw Greta siedzi obok ojca.
Ludzie nie chcą się wtrącać
Mieszkańcy wioski nie chcą oceniać rodziny Ch. Przyznają tylko, że plotki po wsi chodziły. - Żyli jak mąż z żoną - mówią. - Aleśmy się nie wtrącali. To ich życie. Najbardziej szkoda dzieci.
Psycholog: tragedii nie wolno ukrywać
Rozmowa z psycholog Elżbietą Gruca-Bielendą.- Greta Ch. zaprzeczyła, że ojciec ją gwałcił. To znaczy że zgadzała się na współżycie?
- Możliwe że ojciec wychowywał ją tak, aby wypracować zgodę na kontakt fizyczny.
- Czy to możliwe, żeby Greta nie czuła żalu do ojca?
- Tak pewnie jest. Bo jeśli została wychowana w przeświadczeniu, że dobrze robiła... Ojciec, po śmierci matki, był dla niej najbliższą osobą. Naturalne, że przez córkę kochaną. Był dla niej autorytetem. Mogła przyjąć jego normy. Nie miała realnej możliwości oceny swego zachowania.
- Dlaczego otoczenie milczało, wiedząc o kazirodczym związku? Ludzie wolą nic nie mówić, gdy nie są w stu procentach pewni, co dzieje się w czterech ścianach sąsiada. Przyczyną zatajania takich spraw jest też zwykły strach. Przed zemstą. Inna przyczyna to niechęć do chodzenia po sądach, zeznań, konfrontacji. Ludzie wolą milczeć dla świętego spokoju. Jest też taka grupa ludzi, która wyznaje zasadę pani Dulskiej, że "swoje brudy trzeba prać we własnym domu". A jeszcze inni, patrząc na cudze nieszczęście, czerpią z tego satysfakcję. Czują się dobrze, myśląc: "Jakie tam bagno, w moim życiu nie jest tak źle".
- Ofiary i świadkowie potrafią latami ukrywać tragedię, robić dobrą minę do złej gry. Aż nagle coś pęka...
- No właśnie. Jedna ujawniona przez media sprawa, jak ta dotycząca Austriaka Fritzla, powoduje, że otwierają się usta kolejnym ofiarom. Dlatego w krótkim odstępie czasu usłyszeliśmy o kolejnych podobnych sprawach, również w Polsce.
- Co będzie z dziećmi zrodzonymi z kazirodczego związku Józefa Ch.?
- Najlepiej, aby nie znały swego pochodzenia. Aż do dorosłości albo w ogóle. Bo wzrastałyby ze społecznym piętnem, wrogością, budziły odrazę. Mimo że nie są niczemu winne. Dobrze byłoby, aby wyjechały z matką gdzie indziej.
Rozmawiała Beata Terczyńska