Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyłudziła z kasy zapomogowej pół miliona. Małgorzata K. przyznała się do winy

Maciej Czerniak
Maciej Czerniak
Małgorzata K. przyznała się do winy. Zapowiedziała też, że chce naprawić szkodę, którą wyrządziła.
Małgorzata K. przyznała się do winy. Zapowiedziała też, że chce naprawić szkodę, którą wyrządziła. Archiwum
Przed bydgoskim sądem mają stanąć członkowie komisji rewizyjnej inowrocławskiej firmy. Mają złożyć zeznania w charakterze świadków. Sprawa dotyczy byłej księgowej, Małgorzaty K. oskarżonej o wyłudzenie z kasy zapomogowo-pożyczkowej około pół miliona złotych.

Zobacz wideo: CBŚP rozbiła grupę przestępczą w regionie

od 16 lat

Małgorzata K. przyznaje się do zarzucanego jej czynu, czyli wyprowadzenia około 500 tys. zł z kasy zapomogowo-pożyczkowej firmy Inofama S.A. W Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy, gdzie trwa proces dotyczący tych wyłudzeń, zeznawali kolejni świadkowie. Już jednak w lipcu na sali rozpraw mają pojawić się członkowie firmowej komisji rewizyjnej. Ich zeznania mogą okazać się kluczowe w sprawie. Proces będzie kontynuowany od 27 lipca.

To Cię może też zainteresować

K. to była pracownica spółki, nadzorowała pracę działu księgowości, zasiadała w radzie nadzorczej i zajmowała się zakładową kasą zapomogowo-pożyczkową. Prokuratura oskarża K. o to, że przywłaszczała pieniądze z kasy zapomogowej w latach 2007-2020. Oskarżona w czwartek w sądzie oświadczyła, że przyznaje się do tego czynu i jest gotowa poddać się karze w wymiarze roku pozbawienia wolności. Przychyliła się do wniosku, który w jej imieniu złożył obrońca, mec. Artur Brzuszkiewicz. Adwokat zaznaczył, że chodzi o wyrok z warunkowym zawieszeniem jego wykonania na czteroletni okres próby. Ponadto K. miałaby w całości naprawić szkodę oraz zapłacić wysoką grzywnę.

Prokurator nie zgłosił sprzeciwu wobec tego wniosku. Z kolei pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego, jednej z byłych pracownic firmy, która utraciła 9 tys. zł, był przeciwny.

- Oskarżona uczyniła z tego procederu swoje stałe źródło dochodu. Zarzucane jej czyny miały miejsce przez wiele lat - zaznaczał prawnik.

Inny pracownik firmy, wobec którego K. również ma dług sięgający powyżej 9 tys. zł, zaznaczył że w jego przekonaniu kara powinna być surowsza. - Taki wyrok byłby dla mnie śmieszny. To powinny być przynajmniej trzy lata więzienia.

Mówiła o problemach

K. odmówiła składania wyjaśnień w sprawie, zgodziła się odpowiadać tylko na pytania swojego obrońcy. Powiedziała, że w 2006 roku po ciężkiej chorobie zmarł jej mąż. - Wcześniej potrzebowałam pieniędzy na jego leczenie. Pomagałam też moim dzieciom, które studiowały. Szukałam dodatkowych środków. Byłam zmuszana zaciągać pożyczki, kredyty. W pewnym momencie nie byłam w stanie już ich spłacać - mówiła K.

Dodała, że dzieci były na jej utrzymaniu do 2010 roku. Dwa lata wcześniej jej córka wzięła ślub i razem z zięciem zamieszkali u niej. Kiedy zięć "poszedł do wojska", musiała dalej pomagać córce oraz wnukowi, który w tym czasie przyszedł na świat.

K. mówi, że długi ma do dzisiaj. Oprócz kwoty, która jest przedmiotem procesu sądowego. Zaznaczyła również, że wobec kilku osób pokrzywdzonych, pracowników i członków firmowej kasy zapomogowo-pożyczkowej zrobiła już kilka przelewów.

Pracownik, który występuje w sprawie w roli świadka, na wcześniejszej rozprawie zeznawał: - W kasie zapomogowo-pożyczkowej w firmie byłem przez dwadzieścia lat. Zaciągałem pożyczkę, a kiedy ją oddawałem, brałem kolejną. Zasada była taka, że można było pobrać pożyczkę do dwukrotności swoich wkładów. Jakieś półtora roku przed tym, kiedy ta sprawa wyszła na jaw, wystąpiłem o kolejna pożyczkę. Po pół roku czekania, wreszcie powiedziałem K., że zgłoszę dyrekcji, iż jest problem z jej udzieleniem. Po dwóch dniach miałem pieniądze na koncie.

Wtedy już - jak wynika z jego zeznań - w firmie było wiadomo, że jest "jakiś problem" z pożyczkami. Zmniejszono ich maksymalną wysokość z 7,5 do 5,5 tys. zł. - Przyszło pismo od związku zawodowego, który nadzorował kasę, że brakuje pieniędzy - mówił świadek.

Z kolei jedna z pokrzywdzonych dodała: - Mówiło się, że może wkłady są za niskie. Nie wiadomo było, z czego wynikają te braki.

W końcu Małgorzata K. sama zgłosiła się do dyrekcji firmy i przyznała do swoich czynów. Wtedy sprawa trafiła do prokuratury. Obecnie, jak deklaruje, otrzymuje emeryturę w wysokości 3,2 tys. zł brutto.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska