- Co myślisz o sobie, gdy stajesz rano w łazience przed lustrem? Podobasz się sobie?
- Jeżeli chodzi o to, jakim jestem człowiekiem, to nie mam sobie nic do zarzucenia. I choć zabrzmi to teraz głupio, to powiem jeszcze raz - jestem jaki jestem. A jako mężczyzna... Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Trzeba byłoby zapytać mojej żony, kogo widzi rano (śmiech).
- Nie znudziło ci się jeszcze farbowanie włosów, malowanie, kolczyki itp.?
- To tak samo, jakby pytać kobiety, czy nie nudzi je codzienne malowanie.
- No tak, ale my musimy, żeby podobać się mężczyznom...
- Ja nie muszę, ale lubię. Jak mi się znudzi, to przestanę to robić.
- Czyli nie będziesz starszym panem z czerwonymi włosami?
- A tego to akurat nie jestem w stanie teraz powiedzieć. Może będę, może nie. W tej chwili takie pytanie brzmi tak samo, jakby kogoś zapytać, kiedy przestanie nosić buty. Jak uzna, że nie są mu już potrzebne, to przestanie. Tak samo będzie ze mną.
- Co będziesz robił po zakończeniu kariery?
- Różne rzeczy. Teraz na przykład zajmujemy się firmowymi ubraniami. Już niedługo kolekcja mojej żony Marty znajdzie się w siedemdziesięciu sklepach Orsay.
- Czyli będziesz żył z żony?
- (śmiech). Ja chyba już od jakiegoś czasu zaczynam żyć z żony. Ale sam też wydam własną kolekcję ubrań.
- Będziesz sam projektował?
- Nie. Ja wymyślam tylko, jak co powinno wyglądać. A projektuje dla nas osoba, która teraz robi wszystkie moje kostiumy na scenę.
- To będą drogie ciuchy?
- Część to będzie kolekcja dla każdego. A reszta to rzeczy dla tych, którzy mają, powiedzmy, odrobinę więcej niż inni.
- Czyli drogie?
- To są rzeczy przeważnie ręcznie robione. Wymagają wiele pracy i kreatywności, bo są niecodzienne.
- Co zrobiłeś z milionem dolarów za program "Jestem jaki jestem"?
- Ten milion to tylko w telewizji tak ładnie wyglądał. W rzeczywistości było tych pieniędzy dużo mniej. Jeśli odliczysz od tej kwoty podatek, prowizje menedżerskie i inne, to z tego miliona na rękę nie została nam nawet połowa. Ludzie niemal codziennie więcej wygrywają w toto-lotka.
- No to co zrobiłeś z tą niespełna połową miliona?
- Kupiliśmy sobie apartament w Tajlandii. Marta ma własną salę do ćwiczeń z zespołem, a ja mam aeroklub. Zawsze o tym marzyłem. No i to chyba byłoby na tyle. Zainwestowaliśmy głównie w siebie.
- A po co ci apartament w Tajlandii? Przecież i tak nie masz z żoną kiedy tam jeździć. Nie lepiej byłoby kupić czy wybudować piękny dom w Polsce.
- Wybudować dom, to żaden kłopot. Problemem jest go potem utrzymać. Teraz jesteśmy w domu bardzo rzadko. Ale pewnie, jak dzieci podrosną, to o tym pomyślimy.
- Powiedziałeś, że jesteś w domu bardzo rzadko. A w tym apartamencie?
- Ale to jest mieszkanie. Jeśli nas tam nie ma, to je po prostu wynajmujemy. A dom by niszczał.
- Kiedy odbędzie się wasz ostatni koncert? Planujesz jakieś wielkie show na ten ostatni raz?
- Nigdy nie mówiłem, kiedy tak naprawdę pożegnam się z publicznością.
- Dlatego pytam...
- Na pewno do końca roku. Pod koniec października kończymy trasę koncertami w Stanach Zjednoczonych. Na razie dalej nic nie mam zaplanowane. Może się coś jeszcze wydarzyć, ale daliśmy sobie czas do końca roku. Zrobimy wszystko, aby dotrzymać słowa.
- Będzie jeszcze ostatnie show?
- Nieee! My nawet już teraz niewiele robimy dla promocji naszej ostatniej płyty. To jest pożegnanie i robię to bardziej dla fanów. Dlatego nie sądzę, abym musiał się jakoś szczególnie starać.
- Nie żałujesz decyzji o zakończeniu kariery, gdy widzisz te tłumy na koncertach?
- Zespół przestanie istnieć, ale to nie oznacza, że my wszyscy przestaniemy żyć. Mam nadzieję, że Ania, Jacek i ja kiedyś zrobimy coś jeszcze wspólnie.
- To żałujesz czy nie?
- Czasami lepiej jest zostać wspaniałą legendą niż czekać, aż ludzie już nie będą chcieli przychodzić na twoje koncerty.
- Trzeba wiedzieć kiedy skończyć. Tak?
- Dokładnie. Podziwiam Martę, gdy widzę w niej ten wielki zapał. Na niedawnym koncercie w Świnoujściu, tak naprawdę po raz pierwszy wystąpiła przed tak dużą publicznością. Zaśpiewała siedem utworów. Ja już bym takiego tempa nie wytrzymał. Wolałbym teraz zagrać nie w wielkim amfiteatrze, ale w salce na przykład dla dwustu osób.
- Może masz już po prostu dość "Ich Troje"?
- Nie. Człowiek się po prostu zmienia. Poza tym lubię wyzwania.
- Spełniłeś swoje marzenie i możesz odejść...
- Mam w sobie coś z alpinisty. Lubię zdobywać szczyty. Jeden zdobyłem. Teraz chcę zdobyć następny.
- Twoja była żona ośmieszyła cię w swoim teledysku do piosenki Kompromitacja. Zostałeś tam przedstawiony jako balon, z którego ona spuszcza powietrze.
- Powiem krótko - kompromitacja.
- Rozmawiałeś z nią o tym?
- Nie. Moja menedżerka rozmawiała z nią po tym nieszczęsnym wywiadzie, w którym dziennikarz napisał, że powiedziałem, że jest lesbijką. Wywiad był nieautoryzowany. Nigdy czegoś takiego nie powiedziałem. A jeśli już, to mogłem to zrobić w prywatnej rozmowie, a na pewno nie w ten sposób. A że Magda zrobiła z tego kampanię swojej płyty i sprzedała tylko 400 płyt, no to jest to dla niej kompromitacja. Tak samo, jak poświęcenie kogoś dla paru złotych. Przecież, chcąc nie chcąc, spędziliśmy ze sobą kilka chwil.
------
Pierwszą płytę zatytułowaną "INTRO" zespół "Ich Troje" wydał we wrześniu 1996 roku. Ostatnia - dziewiąta - ukazała się na rynku w czerwcu tego roku. Nosi pożegnalny tytuł "6-ty ostatni przystanek". W sumie wydali 9 płyt. Na swoim koncie mają ponad 110 piosenek.
Prawdziwa kariera zespołu zaczęła się wiosną 2001 roku. Wydana wtedy płyta "Ad.4" sprzedała się w niemal milionowym nakładzie.
Początkowo trio tworzyli Jacek Łągwa (35 lat), Michał Wiśniewski (32 lata) i Magdalena Pokora. Michał i Magda przez jakiś czas byli nawet małżeństwem. W 2001 roku rozpadł się ich związek, Magda opuściła zespół, a jej miejsce zajęła Justyna Majkowska. Była do maja ubiegłego roku. Miesiąc później zastąpiła ją Ania Świątczak.
Michał Wiśniewski jest wokalistą i autorem większości tekstów i wielu pomysłów aranżacyjnych. Wystąpił w programie TVN "Jestem jaki jestem". Jego drugą żoną została tancerka z zespołu towarzyszącego "Ich Troje" na scenie Marta Mandrykiewicz, popularna "Mandaryna". Mają dwoje dzieci - Xaviera i Fabienne.
