Adamowicze podzielili już pokoje. Wszystkie bez drzwi. Basia z Kasią zagospodarowały ten różowy, jeszcze bez podłóg, Patrycja z Dominiką żółty, Mateusz z Damianem zielony. Dzieci same wybierały kolory. Największy pokój, też słoneczny, zajęli rodzice. - Michałek mieszkałby z nami - wzdycha pani Dorota. Zdjęcia ich synka są w kuchni i w każdym pokoju. Michałek przewija się w każdej rozmowie. Siedzimy przy choince i najmłodsza Dominika mówi: - A ten łańcuszek to dla naszego Michałka.
Przeczytaj: Spotkała ich wielka tragedia. Chcą spędzić święta w nowym domu w Mąkowarsku
- Byłam dziś z Dominiką na jasełkach szkolnych - mówi pani Dorota. - Widziałam go, był takim pięknym aniołkiem...
Choinkę przywiózł im nadleśniczy z Różannej. I dwa kubiki drewna na opał. I jeszcze bombkę z napisem: "Lasy Państwowe".
Zawiesili ją obok drugiej, tej od pani psycholog ze szkoły w Mąkowarsku: "Dla odważnej rodziny Adamowiczów".
18 grudnia 2012 roku
Byłem tam 18 grudnia 2012 roku. Południe, ulica Lipowa w Mąkowarsku. Strażacy dogaszają ich dom. W karetce stojącej przy drodze umiera 3-letni Michałek. Obok karetki Janusz Adamowicz, którego przywieźli wprost z pracy, krzyczy w niebo: - Boże, nie uratowaliście mi synka! Sąsiedzi podtrzymują go, bo leci przez ręce. Pocieszają: - Masz dla kogo żyć, została wam jeszcze szóstka dzieci...
Tragedia tej rodziny obiegła całą Polskę. Burmistrz Koronowa załatwia Adamowiczom mieszkanie w bloku w Bieskowie, uruchamia subkonto, by zebrać pieniądze na nowy dom. Z pomocą śpieszą sąsiedzi, koledzy z pracy i właściciele firmy w Stopce, w której pracuje pan Janusz i inne koronowskie przedsiębiorstwa i instytucje. Zbiórkę darów organizują proboszcz z Mąkowarska, sołtys i oczywiście nasi niezawodni w takich sytuacjach Czytelnicy.
Zobacz także: Dobrzy ludzie są w tej wsi
Na budowę nowego domu udało się zebrać 130 tysięcy złotych. Od tysiąca osób. W lutym koledzy z pracy, strażacy, sąsiedzi pomogli rozebrać to, co zostało ze starego domu. Budowa nowego ruszyła w lipcu. Adamowicz zapewniał, że święta spędzi z rodziną na swoim. Ale nikt w to nie wierzył. Bo za mało i czasu, i pieniędzy. Firmie z Koronowa, która postawiła dom w siedem tygodni, wystarczyło ich na stan surowy zamknięty. Jej właściciel dorzucił jeszcze okna i drzwi zewnętrzne. - Jak je zakładaliśmy, podjechał ładny samochód - wspomina Adamowicz. - To była pani z Białego Boru, właścicielka jakiejś firmy. Powiedziała, że rozmawiała z mieszkańcami, dowiedziała się, że jesteśmy porządną rodziną, że ja nie piję, więc pomoże. I pomogła. Takich ludzi było bardzo wielu.
Zdążyć do świąt
Kiedy byłem tam we wrześniu, wewnątrz stały jeszcze legary. Ale był już prąd, woda, kanalizacja. - Wprowadzimy się na święta - zapewniał znowu Adamowicz. Już tu mieszkał. Najpierw w przyczepie, potem w domu. Fachowcy pomogli założyć centralne ogrzewanie. Tynkował z panem Jackiem z Mąkowarska, dzień w dzień do 1-2 w nocy.
- Zdążyliśmy - cieszą się wszyscy. Dominika chciałaby pod choinkę szafkę pełną ubranek dla lalek, Mateusz ciężarki do ćwiczeń... - Skromnie będzie - mówią rodzice. - Myśmy dostali już prezent: ten dom od dobrych ludzi.
Czytaj e-wydanie »