https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Adoptowane dzieci szukają biologicznych krewnych, po to, żeby wiedzieć, kim są

adam willma, [email protected]
Nie wszystkie adoptowane dzieci chcą poznać swoich biologicznych rodziców.
Nie wszystkie adoptowane dzieci chcą poznać swoich biologicznych rodziców. sxc.hu
Tysiące ludzi w Polsce nadal bezskutecznie szuka swojej zaginionej przeszłości.

Ewelina szuka od niedawna. W imieniu swojego taty: - Stracił nadzieję. Pomyślałam, że muszę mu pomóc. Lepiej się znam na komputerze, będzie mi łatwiej. Odnalezienie siostry to dla niego największe marzenie.

Żółta łopatka

Grzegorzowi, tacie Eweliny, udało się wcześniej odszukać matkę i ojca.
- Z dziesięć lat temu byłam z nim u babci. Wieś pod Bydgoszczą. Coś tam tłumaczyła, chciała jak najszybciej skończyć. Raczej nieprzyjemne spotkanie.

Przeczytaj także:Zliwidują jeden z trzech domów dziecka w Bydgoszczy. Wiemy, który

Z ojcem Grzegorza miało być inaczej. Pod koniec lat 60., tuż po rozwodzie, przyjeżdżał, szukał ponoć kontaktu z synem. Ale byłej żonie udało się odebrać mu prawa rodzicielskie, więc w końcu stracił kontakt z dzieciakiem.

Ojciec Grzegorza ma drugą rodzinę. Odnaleźli go w Bydgoszczy. Otworzył drzwi: - Cześć Grzesiu. Poznał syna od razu, choć minęło czterdzieści lat.

Pogadali, ale rozmowa jakoś się nie kleiła

- Nie było wspólnych tematów - podsumowuje Ewelina. - Tata czekał później na jakiś kontakt, ale się nie doczekał. Zawsze najbardziej zależało mu na odszukaniu o rok młodszej siostry.
Ślad po Grażynie, dziewczynce o kręconych blond włosach, Grzegorz nosi do dzisiaj na twarzy. Dzień przed rozstaniem pokłócili się podczas zabawy w piaskownicy. Ona uderzyła go łopatką w głowę.

Została blizna. Łopatka była koloru żółtego

Był rok 1971. Mieszkali w do-mu dziecka w Dębowej Łące. Następnego dnia przyjechała rodzina adopcyjna z Włocławka. Grzegorz pobiegł po plecak i misia. Ale wzięli tylko Grażynę.

Panie z domu dziecka chciały wymazać uraz. Przekonywały Grzesia, że nigdy nie miał siostry. Ale on wiedział swoje. Gdy skończył 10 lat, pojawiła się inna rodzina. Mówili, że zabiorą go do siebie. Dla Grzesia nie było dyskusji. Pozwoli się adoptować tylko z siostrą.

Wspomnienie siostry wracało w snach. I na jawie - gdy jako jeden z nielicznych pozostawał sam w domu dziecka.

Ewelina: - Na pewno nie nazywa się już Ostrowska, może nawet zmieniono jej imię. Czasem zmienia się całkiem tożsamość dzieci. Gdy mój tata skończył 18 lat i pojechał wyrobić dowód, okazało się, że nie ma go w ewidencji ludności. Po prostu - taki człowiek nie istniał.

Grzegorz ożenił się, oprócz Eweliny, ma jeszcze dwójkę młodszych dzieci.

- Tata bardzo kocha rodzinę. Mojego młodszego rodzeństwa nigdy nie rozdziela. Zawsze na spacery bierze dwójkę. Myślę, że to pamiątka po domu dziecka - zastanawia się Ewelina. - Bardzo proszę, niech pan wydrukuje nazwisko cioci. Może uda nam się ją odnaleźć. To będzie mój prezent dla taty.

Plastikowy koszyk

Beata (- Proszę zmienić moje prawdziwe imię) nie chce widzieć biologicznej matki.
- Po co? Żeby słuchać jakichś bajek? Mam swoją, wspaniałą mamę. A tamta? Jedno za co jestem jej wdzięczna, to to, że zostawiła mnie w szpitalu, bo przecież mogła zrobić coś gorszego.

Przybrani rodzice nigdy nie ukrywali prawdy.

- Miałam trzy lata, kiedy nowi wzięli mnie z domu dziecka w Toruniu. Przybiegłam do taty, chwyciłam go mocno. Do dziś pamiętam drogę do Brodnicy, zwłaszcza plastikowy koszyk ze słodyczami - śmieje się Beata. - Wcześniej rodzice dziesięć lat bez skutku starali się o dziecko. A byli do dzieci wręcz stworzeni. Trudno mi sobie wyobrazić bardziej fantastycznych rodziców! Chciałabym mieć choć połowę tej cierpliwości, którą miała wobec mnie mama. Więc dlaczego miałabym tęsknić za biologiczną matką, która tuż po urodzeniu mnie uciekła ze szpitala w Nowym Mieście Lubawskim? Ze szpitalnego wypisu wynika, że nie bardzo się tą ciążą przejmowała. Gdy przyjechała na rozprawę związaną z adopcją - była już w kolejnej.

Beata była podobna do adopcyjnego ojca - blond włosy, wysoka, smukła sylwetka. I twarda. Nawet wtedy, gdy w szkole pojawiały się docinki. - Ja byłam wybrana, ciebie muszą wychowywać - odgryzała się.

Gdy skończyła osiemnastkę, ciekawość wygrała. Pojechała do Torunia obejrzeć miejsce, z którego ją zabrali. Bez trudu rozpoznała pokój. Pamiętała mieszkanie piętro wyżej. W służbówce mieszkała jeszcze ta sama wychowawczyni. Starsza pani wyciągnęła gruby zeszyt. W zapiskach z 1976 roku była adnotacja, że wzięła Beatę do siebie na święta. I że Beatka pobiła się z drugą dziewczynką.
Dziś Beata ma swoją rodzinę, dwójkę dzieci. Jest po rozwodzie: - Mam twardy charakter, Może to pozostałość po domu dziecka: albo mam to, co chcę, albo szukam innego celu.

Jeśli wracać do przeszłości, to tylko po to, żeby spotkać rodzeństwo.
W Naszej Klasie udało się Beacie odnaleźć dziewczynę o tym samym nazwisku: - Cholernie podobna do mnie. Daty i miejsca też się zgadzały. Ale na list nie odpisała. Nie nalegam. Nie znam ich życia, Nie wiem jak wysoko zaszli, albo jak nisko upadli. Ale możemy się spotkać na neutralnym gruncie. Tylko tyle. Jest mi dobrze z tym życiem, które mam. I niech tak zostanie.

Trumna

O zmarłych nie mówi się źle. A tata Joasi (imię zmienione) zmarł w ubiegłym roku. Może "zmarł" to nie najlepsze słowo. Pobili go na śmierć koledzy od kieliszka. Ale przed tą śmiercią zdążyli pogadać. Wcześniej nie bardzo była sposobność, bo ojciec zostawił Joasię z matką i zniknął na parę lat. O alimentach zapomniał.

- O tym, że mam brata, pewnie by nie powiedział, ale był przekonany, że mama wygadała - sądzi Joasia. - Nie miałam pojęcia. Mama zawsze omijała ten temat. Tacie zrobiło się głupio, zmieszał się.
Joasia zaciąga się papierosem. - Czy mam żal, że nigdy wcześniej mi nie powiedział? Mam żal o bardzo wiele rzeczy, nie wiem, czy ta jest najważniejsza.

Brat urodził się w 1982, dwa lata przed Joasią, z przygodnego związku. O tamtej kobiecie wiadomo niewiele. Podobno opinię miała kiepską. Podobno sięgała po narkotyki. Podobno w końcu się ustatkowała i wyszła za mąż za innego. Podobno mieszka w Czernikowie albo w Czerniewicach. Podobno.

Joasia: - Podobno mój brat mieszka w Toruniu, na Starówce. Na imię ma Rafał. Znam nawet ulicę, ale nic więcej. Przyglądam się zawsze ludziom, gdy tamtędy przechodzę. Chciałabym tylko go poznać, czegoś się o nim dowiedzieć.

Gdy zamawiali trumnę po śmierci ojca, pani z zakładu pogrzebowego zapytała, co ma się znaleźć na klepsydrze. "Nasz ukochany Syn, Mąż, Ojciec" - wiadomo.

- A "dziadek"? Był czyimś dziadkiem?

Babcia kiwnęła głową, ale w ostatniej chwili ugryzła się w język. - Jest tu jakaś tajemnica - uważa Joasia. Ale bardziej zaprząta jej głowę inny problem: - Taki lęk mam, że zwiążę się z facetem, który okaże się moim bratem. Kiedyś poznałam fajnego chłopaka. Tylko że był mniej więcej w wieku mojego brata. I na imię miał Rafał. Szybko zerwałam tę znajomość.

Piegi

Magda miała być chłopcem. Przynajmniej z takim zamiarem jej rodzice jechali ze swojej wioski pod Lipnem do domu dziec - ka w Grudziądzu. Ale przed wejściem, ojciec powiedział: - Pierwsze, które podejdzie, będzie nasze.

No i podbiegła Madzia

- Myślę, że dzisiaj nie żałują, chociaż łatwo ze mną nie mieli, zwłaszcza w czasach szkolnych - przyznaje Magda. - Podczas kłótni z mamą często krzyczałam tak, żeby zabolało: "Mogliście mnie nie brać" albo "Moja prawdziwa matka nigdy by mi tego nie zrobiła". Dziś na pewno bym tego nie powtórzyła. Są wspaniałymi rodzicami. Jedynymi, jakich mam. Bo rodzicem jest ten, kto wychował, a nie ten, kto urodził.
Magda urodziła się w Bydgoszczy w 1984 roku. Nie wiadomo, czy jej matka siedziała już w więzieniu, czy trafiła tam krótko po urodzeniu dziewczynki. Pewne jest, że ta znalazła się w domu dziecka w Grudziądzu.

Magda zna tylko nazwisko: Wadyńska (- Niech pan koniecznie to nazwisko napisze). Kiedyś znalazła kobietę o tym nazwisku. Zadzwoniła, przedstawiła się, ale odpowiedzią był trzask słuchawki.
Czy po matce odziedziczyła drugie imię? Tak powiedziała Magdzie wróżka.

- Byłam u kilku wróżek. Jedna stwierdziła, że mam brata w Toruniu. Wróż telefoniczny dopowiedział, że gdy zaszła ze mną w ciążę, była bardzo młoda, a dziś się tego wstydzi.

W snach Madzi jej biologiczna matka pojawia się jako krępa niska kobieta o czarnych włosach. Na twarzy ma piegi.

Magda: - Dlaczego chcę ją znaleźć? Hmmm..., nie wiem. Jakoś tak w środku tęsknię. Ale to nie znaczy, że potrafię jej wybaczyć. Nie, nie mam pretensji, że mnie zostawiła. Za nic nie zamieniłabym swojego życia. Ale nie wybaczę, że nie próbowała mnie odnaleźć. I nie zrozumiem. Zwłaszcza od kiedy mam własne dzieci.

Czytaj e-wydanie »

Komentarze 133

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

e
executor2018

a ty d,e,bilu trollowaty znowu bredzisz od rzeczy

e
executor2018

a ty d,e,bilu trollowaty znowu bredzisz od rzeczy

e
executor2018

weź leki clumse=hals pajacu

e
executor2018
W dniu 26.03.2018 o 20:05, Dreistadt napisał:

 A to niby dlaczego by nie ?Każda forma kontaktu dobra, o ile skuteczna! :rolleyes: 

weź leki czubku!!!!!

"Szukam"
W dniu 24.06.2014 o 09:37, Martyna napisał:

Mam brata został adoptowany. W lutym skończył 18 lat staram się go odnalezć ale bezskutecznie. Bardzo tęsknie za nim martwię się że może jego życie wcale nie wygladało różowo. Jest jeszcze sprawa majątku. Mama ma ziemię chciałabym żeby się znalazł i żebyśmy mogły przekazać mu jego część. Zależy mi na tym żeby wiedział że nikt go nie porzucił nikt się go nie pozbył po prostu mama jest chora psychicznie i nie mogła go nawet odebrać ze szpitala. Urodził się wcześniej mama jeżdziła do niego do szpitala któregoś dnia pojechała i już go tam nie było. Póżniej jezdziłyśmy do domu dziecka ale chyba znalazła się rodzina która chciała go zabrać i mamie zrobili sprawę o odebranie praw rodzicielskich a osoba chora psychicznie jakie mogła mieć szanse wygrać. Urodził się 26 lutego 1996, ma bliznę po operacji bo miał przepuklinę jak był malutki, błagam jeśli ktoś może pomóc mi go znalezć niech się odezwie. Poświęce życie żeby go znalezc. Prawdopodobnie trafił do Szwecji. Do tych osób adoptowanych którzy nie chcą szukać rodzin.Różnie w życiu się układa może nie koniecznie z winy rodziny trafiliście do adopcji. Przykład jest mojej mamy może któś za wami tęskni tak ja ja za bratem, możę ktoś oddałby wszystko żeby was przytulić żebyście poczuli jak bardzo was kocha. Przemyślcie to.

"Szukam"
Martyna, czy mogłabyś sie ze mna skontaktować. Kilka lat temu pisałaś, ze szukasz brata, ktory prawdopodobnie został adoptowany do Szwecji.
M
Magda82
W dniu 06.09.2016 o 19:57, MONIKA 04.07.1998 SOSNOWIE napisał:

WITAM! SZUKAM BIOLOGICZNEJ MAMY KTÓRA MNIE ODDAŁA ZARAZ PO URODZENIU MAMA NAZYWAŁA SIĘ WTEDY MAŁGORZATA KRĘCIEWSKA,MIAŁA WTEDY 19 LATWIEM ŻE JEJ ZAWÓD TO KRAWCOWAURODZIŁA MNIE 04.07.1998 W SOSNOWCU.BŁAGAM ODEZWIJ SIĘ, CHCĘ CIE CHOĆBY TYLKO ZOBACZYĆ..GDYBY KTOŚ MIAŁ JAKIES INFORMACJE NA TEMAT JEJ TO PROSZĘ PISAĆ POD TEN NR : 512779057 ZAPEWNE TERAZ JUZ MA INNE NAZIWSKO, BO TAMTO BYŁO PANIEŃSKIE

M
Mew
W dniu 03.10.2017 o 10:26, acia napisał:

Poszukuje kobiety urodzonej w Toruniu,nie znam dokladnej d.ur lecz bylo to w latach pomiedzy 1977- 1985 ,zostala oddana do adopcji zaraz po urodzeniu.

Witaj Acia

Szkoda , że nie znasz daty ur poszukiwanej kobiety , bo może to ja nią jestem.

Czy znasz może jakieś szczegóły np gzie się ta kobieta urodziła - w jakim szpitalu?,Czy rodzina biol ją szukała? , albo w jakiej dzielnicy się wychowywała? i skąd wiesz o tej adopcji? czy jesteś z rodziny biol. proszę o odp i pozdrawiam

a
acia
Poszukuje kobiety urodzonej w Toruniu,nie znam dokladnej d.ur lecz bylo to w latach pomiedzy 1977- 1985 ,zostala oddana do adopcji zaraz po urodzeniu.
a
acia
Hej Mev :) znasz moze swoje nazwisko z przed adopcji ?
d
darjówna

Tak szczerze, wierzycie że ktoś się odezwie na forum ? 

m
monika
W dniu 16.02.2017 o 09:53, monika napisał:

Szukam ANNY ur.10 06 1997w warszawie z domu Madziar ma brata Szymona . Tel.73229220

 


Szukam ANNY ur.10 06 1997w warszawie z domu Madziar ma brata Szymona . Tel.73229220

nr telefonu 732292204

A
Agnieszka949494
Poszukuje brata. !!! Mam na imię Agnieszka szukam brata. Urodzony 27.03.2003r imię jego prawdopodobnie Mateusz urodzony we Wrocławiu w szpitalu przy ul
Kamińskiego. Nie wiadomo jak ma na nazwisko Ponieważ Matka się wyrzekła praw do niego zaraz po porodzie.
K
Katarzyna
Macie panie racje zgadzam się ja także czekam na synkuw 14lat ich nie widziałam synek krystjan ma 18lat za 7mięs pawelek za rok 18bendzie miał chcę ich zobaczyć przytulić tak mi tęskno za nimi serce mi pęka jako matce
G
Gość
W dniu 13.03.2017 o 06:10, Nie warto szukać napisał:

 Niestety mąż z nią się rozwiódł, bo rodzeństwo nachodziło ich oczekując pomocy materialnej. Dziś straciła własną rodzinę bo jej własne dzieci wstydzą się swojej matki i pochodzenia.

Po raz kolejny padła ofiarą, tym razem od męża i dzieci.

Widocznie dzieci mają to w genach. Biedna kobieta nie może liczyć na wsparcie własnej rodziny. Jak ich nazwać....

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska