Siergiej mieszkał z mamą, tatą i młodszą o 4 lata siostrą w Dniepropietrowsku w środkowo-wschodniej części Ukrainy. Mieli 3-pokojowe mieszkanie w bloku. Dobrze im się żyło. Rodzice pracowali, dzieci chodziły do szkoły.
Wybuch wojny na Ukrainie
Nastała noc z 23 na 24 lutego 2022 roku. Rano i rodzice, i dzieci, mieli szykować się do firmy, no i na lekcje. W nocy była jednak nieoczekiwana pobudka. - Miałem wtedy 14 lat, mama obudziła mnie i moją siostrę - wspomina Siergiej, obecnie 17-latek. - Ze strachem w oczach mówiła o wojnie. Siostra i ja nie za bardzo rozumieliśmy, o co chodzi. Wojny, o jakich uczyłem się w szkole na historii, to były te, w których pojawiali się żołnierze, wojsko, czołgi. Kojarzyły mi się z obrazami, gdzie słychać panikę, strzelanie i wybuchy. My tamtej nocy żadnych hałasów, dobiegających z zewnątrz, nie słyszeliśmy.
W ich mieście tej wojny nie było. Życie rodziny przez następne dni toczyło się w miarę normalnie (woda, prąd, ogrzewanie były, telewizja i internet - tak samo), chociaż komunikaty i informacje o wojnie zewsząd spływały. Na ulicach w okolicy natomiast pokazywali się ludzie, którzy z plecakami i torbami wychodzili z domów. Później nie było ich już widać. Uciekli z terenów, na jakie wojna zaraz mogłaby dotrzeć.
Podróż do Polski
14-latek z siostrą oraz ich mama po paru dniach też się spakowali i opuścili mieszkanie. Obrali kierunek: Polska. - Tata wcześniej bywał w Polsce, bo współpracował z polską firmą. Tym razem nie mógł z nami jechać, bo od początku wojny mężczyźni z Ukrainy, ci w wieku od 18 do 60 lat, mieli odgórny zakaz opuszczania kraju - dodaje Siergiej.
Na przełomie lutego i marca 2022, matka z córką, synem i najpotrzebniejszymi rzeczami w plecakach i torbie pojechała na dworzec kolejowy w Dniepropietrowsku. - Były tłumy. Wszyscy chcieli wydostać się z naszego miasta i uciec do Polski - kontynuuje chłopak. - W poprzednich dniach słyszeliśmy, że niektórzy nawet ponad dobę koczują na peronach, ponieważ nie mogą dostać się do pociągu. My akurat nie czekaliśmy. Weszliśmy do pierwszego składu, jaki podjechał. Ścisk panował jednak niemiłosierny. W przedziale, w którym się znaleźliśmy we trójkę, były cztery miejsca, a osób, łącznie z nami, osiem. Podróż do Polski trwała niecałe dwa dni. Jedliśmy to, co mieliśmy w torbach. Konduktor nie sprawdzał biletów, bo nikt ich nie miał.
Pociąg z Dniepropietrowska dotarł wreszcie do polskiego Przemyśla. Na dworcu znowu było mnóstwo Ukraińców, ale też polskich służb mundurowych i wolontariuszy. Rozdawali picie i jedzenie, też odzież, jeżeli ktoś potrzebował. Mówili, dokąd można dalej jechać. - My pojechaliśmy podstawionym autokarem w okolice Bydgoszczy - opowiada nastolatek. - Zamieszkaliśmy we trójkę w dużym domu, chyba należącym do prywatnej osoby. Oprócz nas, przebywało sześć innych rodzin z Ukrainy. Każda rodzina miała do dyspozycji jeden wyposażony pokój. W domu pod Bydgoszczą mogliśmy zostać tak długo, aż załatwimy formalności, związane z pobytem w Polsce i znajdziemy nowe mieszkanie.
Kobieta znalazła je z ogłoszenia w internecie. Do nowego miejsca przeprowadziła się z dziećmi jeszcze wiosną 2022. - Wówczas już chodziłem do polskiej szkoły. Jeszcze nie zdążyłem się zaklimatyzować, a już czekały mnie egzaminy ósmoklasisty. Słabo mi poszły, właśnie ze względu na barierę językową. Języka polskiego nauczyłem się jednak szybko.
Szkoła po bydgosku
Ze statystyk Kujawsko-Pomorskiego Kuratorium Oświaty wynika, że w szkołach naszego województwa uczy się 3131 młodych Ukraińców. Siergiejowi, który chodzi do bydgoskiego technikum, idzie bardzo dobrze. Jest jednym z najlepszych uczniów w klasie. Nawet na praktykach zagranicznych, w ramach programu Erasmus, spędził dwa tygodnie.
W poniedziałek, 24 lutego, mijają trzy lata od ataku Rosji na Ukrainę. - A my we troje mieszkamy prawie trzy lata nadal w Bydgoszczy - wskazuje Siergiej. - Ja z siostrą uczymy się, mama pracuje w firmie ogrodniczej. Tata odwiedził nas kilka razy. Był łącznie parę tygodni. Dłużej mu nie wolno było. Kontakt telefoniczny i przez internet utrzymujemy i z nim, i z dalszą rodziną. Blok, w którym mieszkaliśmy, nadal stoi. Wojna nie doszła do Dniepropietrowska, ale wojsko do tego miasta się zbliża.
