Świeżo upieczonego mistrza Polski spotkaliśmy w hali widowiskowo-sportowej. Pierwszy trening po powrocie z zawodów we Wrocławiu był okazją do wspólnego świętowania spektakularnego sukcesu. Był tort i gratulacje.
- Równie ciepło przyjęła mnie rodzina. Bliscy powitali mnie z transparentami i konfetti, co było miłym zaskoczeniem - wspomina Adrian Sępiński.
Ostatnie dwa lata młodego sportowca zdominowały godziny treningów i setki kilometrów pokonanych na ergometrze wioślarskim. Adrian przyjeżdża na treningi do hali 3 razy w tygodniu. Codziennie ćwiczy w domu. Inowrocławianin uwierzył w swoje możliwości i zawalczył o marzenia. Pokonał o wiele starszych od siebie przeciwników z Krakowa i Szczecina. Najmocniej kibicowali mu rodzice i trener Jarek Kailing.
Efekt? Rezultat o sekundę gorszy od rekordu Polski, który należy do... Jarosława Kailinga! Adrian rywalizował jak równy z równym z wielokrotnym paraolimpijczykiem, który trenuje od 20 lat.
- Znaleźliśmy motywatora, który dostrzegł w Adrianie potencjał. Z czasem powstała grupa osób z niepełnosprawnościami uczęszczająca na treningi pod okiem Jarosława Kailinga - mówi mama Adriana.
Wszechstronny sportowiec
Uczeń i mistrz poznali się w Bydgoszczy na zajęciach Fundacji Aktywnej Rehabilitacji, gdzie trener prowadził zajęcia parabadmintona.
- Razem z żoną, która jest instruktorem sportu osób z niepełnosprawnościami, prowadzimy sekcję multisport. Adrian nie uprawia wyłącznie wioślarstwa. Trenuje również crossfit i parabadmintona. We wrześniu byliśmy na mistrzostwach w barwach Klubu Niepełnosprawnych Start Bydgoszcz, gdzie Adrian bardzo dobrze wypadł - dodaje Jarosław Kailing.
Zdobycie złotego medalu otwiera nowy rozdział w życiu utalentowanego wioślarza. Regionalne Towarzystwo Wioślarskie LOTTO-Bydgostia zadba o to, żeby Adrian miał gdzie trenować.
Chłopak ma odważne plany i marzenia, aby zapisać się złotymi zgłoskami na kartach sportowej historii. Nikogo to nie dziwi, ponieważ ma ku temu predyspozycje, chęci i odpowiednie nastawienie mentalne.
- Myślę o starcie w mistrzostwach Europy i w dalszej perspektywie o igrzyskach olimpijskich - planuje kolejne sportowe zmagania zawodnik z Inowrocławia.
Adrian jest uczniem Szkoły Podstawowej im. Powstańców Wielkopolskich. Placówka wspiera wybitnego sportowca w rozwoju i pielęgnowaniu jego pasji. - Syn ma wiele wyjazdów i treningów, a pani dyrektor i nauczyciele są bardzo przychylni - podkreśla mama.
Adrian, jako jedyny w Polsce, zmaga się z niezwykle rzadką chorobą genetyczną. Na całym świecie została zdiagnozowana zaledwie u 5 osób.
Emocje i motywacja
Mama Adriana dzień przed zawodami ubrała w słowa myśli i emocje, żeby zmotywować syna przed ważnym startem.
- Adrian, zatrzymaj się na chwilkę. Spójrz, dokąd doszedłeś. Dziś masz szansę i możliwości. Mistrzostwa Polski to Twój sukces. Nie bój się, masz wszystko, czego potrzebujesz. W życiu wydaje się nam, że sukces należy do tych bardziej przebojowych, że oni są szybsi. Nie Adi, prawda jest taka, że to nie tempo, a strategia, konsekwencja i wytrwałość decydują o zwycięstwie. Nie zawsze liczy się szybki start, ale to, jak rozłożysz siły. Możesz być tym, co prowadzi na starcie, ale jeśli brak Ci czujności i planu, ktoś bardziej zdeterminowany może Cię wyprzedzić. To wie najlepiej Jarek Kailing. Słuchaj uważnie uwag trenera i wykorzystaj je, są bardzo cenne. To on ma klucz do twojego sukcesu - czytamy w poście na Facebooku.
Mama dobrze rokującego wioślarza, oprócz dumy, czuje strach. - Adrian bierze udział w maratonach. Jego wózek co roku powinien być wymieniony lub przynajmniej naprawiony. Na to nie dostajemy wsparcia - wyznaje.
Odmowne decyzje podcinają skrzydła
Grupa regularnie spotyka się w rąbińskiej hali dzięki OSiR-owi. - Trener oddaje serce, oddaje siebie. Walczy o każdy dzień treningu dla osób z niepełnosprawnościami. Brakuje jednak wsparcia dla tego wyjątkowego człowieka - zaznacza mama Adriana.
Niestety, od 2015 roku Jarek Kailing nie otrzymał stypendium sportowego z Urzędu Miasta Inowrocławia, mimo osiągnięć w parabadmintonie. - W naszym mieście osoby z niepełnosprawnościami i wioślarze nie są brani pod uwagę. Promuje się wybrane dziedziny sportu - zauważają nasi rozmówcy.
Trener podkreśla, że nagrody i pieniądze to tylko dodatek, najważniejszy jest sport, czyli forma rehabilitacji, a nawet terapii. Ale bez niezbędnych funduszy nie jest w stanie realizować swoich pomysłów na większą skalę.
