Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Afganistan. Kto oszukał opinie publiczną w kraju?

Rozmawiał Roman Laudański
Artur Bilski
Artur Bilski Fot. archiwum
Rozmowa z Arturem Bilskim, komandorem rezerwy, niezależnym analitykiem ds. bezpieczeństwa, autorem książki "Widok na Sarajewo" o misji NATO na Bałkanach.

- Dlaczego pojechaliśmy do Afganistanu?

- Nasza obecność jest konsekwencją ataków z 11 września na Stany Zjednoczone. Po nich wszyscy w NATO zgodzili się poprzeć USA. Przypomnę, najpierw Amerykanie weszli do Afganistanu siłą 1,3 tys. żołnierzy sił specjalnych w październiku 2001 r., a teraz siły międzynarodowe liczą tam ponad 100 tys. żołnierzy. I zanosi się, że musi być ich więcej, żeby wygrać wojnę z talibami.

- Śmierć kolejnych polskich żołnierzy wywołuje dyskusję nad sensownością i celowością naszego dalszego udziału w tej wojnie.

- Przez ostatnie lata polska opinia publiczna nie była świadoma tego, co dzieje się w Afganistanie. Politycy mówili o misji pokojowej, polegającej wyłącznie na patrolowaniu kraju. A pojawiające się problemy zamiatano pod dywan. Problemem była komunikacja na linii: politycy - Ministerstwo Obrony Narodowej - społeczeństwo. Moim zdaniem Polacy czują się oszukani widząc, że liczba ofiar wzrasta i - niestety - będzie wzrastać. To szokuje opinię publiczną. Politycy i MON nie przygotowali do tego Polaków. Ministerstwo karmiło ludzi propagandową papką, a będzie jeszcze gorzej.

- Bogdan Klich, minister obrony narodowej z uznaniem mówił o przejęciu przez Polaków odpowiedzialności w strefie Ghazni.

- To była pochopna decyzja, ponad nasze siły. Strefa Ghazni ma powierzchnię ok. jednej siedemnastej Polski. I jest tam tylko dwa tysiące naszych żołnierzy. Za mało, by kontrolować tak duży teren. Domyślam się, że niedługo Amerykanie wymuszą na nas i innych krajach europejskich dalsze zwiększanie polskiego kontyngentu, co skończy się ruiną budżetu MON i opóźni o wiele lat modernizację Sił Zbrojnych, jeśli się teraz nie wycofamy z Afganistanu.

- MON oszukało żołnierzy co do charakteru naszej obecności w Afganistanie?

- Żołnierze mogli nie mieć świadomości, co ich tam czeka. Na początku miała to być misja pokojowa. Bez wdawania się w starcia lub walki zaczepne. Czyli samą obecnością żołnierze stabilizowaliby sytuację. Wydawało się, że Afgańczycy są przyjaźnie nastawieni. Teraz to się zmienia, bowiem Afgańczycy nie widzą poprawy ani ich bezpieczeństwa, ani warunków życia. Za to mają wrażenie, że talibowie są wszędzie. Teraz misja pokojowa zmieniła się na bojową, o czym wcześniej nie było mowy. Kontyngenty, które wyjeżdżają teraz, są świadome zagrożeń, ale ci, którzy wyjechali wcześniej? Nie podejrzewam, by spodziewali się aż takiej dynamiki zdarzeń. Rozwój wypadków zaskoczył planistów i polityków.

- Oznaczałoby to, że Irak niczego nas nie nauczył. Tam też miało być inaczej.

- Smutne jest to, że wdajemy się w operacje pokojowe, czy bojowe bez dogłębnego przemyślenia, w jakim charakterze tam będziemy, czy w ogóle nas na to stać i czy podołamy zadaniom? Można wymieniać : Czad , Liban, Irak teraz Afganistan. To problem fatalnej cywilnej kontroli nad armią. Brakuje dyskusji nad sensownością naszego udziału w takich misjach. Jak widać decyzje co do wysłania polskich żołnierzy poza granice kraju winien podejmować parlament po szerokich konsultacjach i analizach. Może wtedy uniknęlibyśmy tak kosztownych misji jak Afganistan.

- Generałowie nie byli w stanie powiedzieć prezydentowi i ministrowi obrony, że nie mają odpowiedniego sprzętu i przeszkolonych ludzi, którzy mogliby tam walczyć?!

- Generałowie powinni przeanalizować zadanie od polityków. I jeśli mieliby odwagę cywilną, to powinni zameldować, że nie są w stanie tego wykonać.

- Co zrobiliby politycy?

- Nie przyjęliby takiej wiadomości! Generałowie mieliby zameldować, że wojsko, po 20 latach reform nie jest w stanie przygotować niewielkiego - dwutysięcznego kontyngentu? Sami położyliby głowy pod topór. I w ten sposób mamy niedoposażony i nieprzygotowany kontyngent, działający w nie do końca jasnych warunkach prawnych - patrz proces żołnierzy oskarżonych o ostrzelanie wioski Nangar Khel i śmierć cywili.

- To nie rozumiem postawy gen. Skrzypczaka, byłego dowódcy Wojsk Lądowych. Dopiero nad ciałem poległego żołnierza zdobył się na odwagę głoszenia haseł niepopularnych wśród polityków?

- Smutne, że to się tak odbyło. Przyznaję, nie rozumiem, o co chodziło generałowi. Jeśli chciał zaalarmować o problemach z wyposażeniem kontyngentu, mógł to zrobić wcześniej i skuteczniej alarmując prezydenta i Biuro Bezpieczeństwa Narodowego. Być może chciał po prostu odejść z hukiem i to wszystko. Tak czy owak widać też , że między ministrem ON a generalicją jest kryzys komunikacji. Cywilna kontrola nad armią wydaje się być niesprawna, a sam minister Klich po prostu nie nadaje się do tej funkcji. Jedyną dobrą stroną gestu Skrzypczaka jest wywołanie społecznej dyskusji nad afgańską misją. To może przynieść dobre owoce na przyszłość.

- I co myślą o tym wszystkim żołnierze? Może Bogdan Klich jest nieodpowiednią osobą na stanowisko ministra obrony narodowej?

- Dokładnie tak mi się zdaje. Minister jest bardziej propagandystą i pijarowcem dbającym o swój wizerunek niż sprawnym menedżerem. Wojsku potrzeba człowieka z wizją kierunku reform. Obecny minister obrony jest nieodpowiedzialną postacią, która karmi społeczeństwo wyłącznie propagandowa papką. Konsekwencje tego są takie, że zaufanie do wojska i afgańskiej misji dramatycznie spada. Na początku wydawało się, że ta misja jest moralnie uzasadniona, ale MON przez ukrywanie informacji wzbudziło wielką nieufność społeczeństwa i mediów.

- Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznych, mówi, że każdy kto wymądrza się zza biurka nie stoi po stronie żołnierzy, których powinniśmy bezwarunkowo wspierać. W tym kontekście naszą rozmową też im szkodzimy.

- To raczej płytkość dotychczasowej debaty o Iraku, Afganistanie, czy choćby budowie w Polsce tarczy antyrakietowej była groźna dla żołnierzy i społeczeństwa. Media przyjmowały bezkrytycznie to, co MON i MSZ im przekazywał. Teraz na szczęście patrzą już na ręce politykom i generałom. Gdyby nie media i ich dociekliwość w wyciąganiu na światło dzienne braków w wyposażeniu afgańskiego kontyngentu z pewnością mielibyśmy więcej ofiar wśród żołnierzy. Wolne media mają prawo pytać o zdanie ludzi myślących inaczej, to sprzyja jedynie racjonalnemu wykorzystaniu SZ.
Czy zatem minister Sikorski chce zamknąć debatę publiczną w kraju bo w ten sposób łatwiej jest manipulować i mediami i opinią publiczną? Brzmi to dziwnie w ustach ministra wybranego do rządu demokratycznego kraju. Tym bardziej, że on sam przecież w dużej mierze jest odpowiedzialny za bałagan w prowadzonej przez nas polityce bezpieczeństwa i wplątanie Polski w kosztowną realizacje globalnych interesów USA. Dobrze gdyby sam minister nie wymądrzał się zza biurka, bowiem jak dotychczas podejmowane przez niego działania przeważnie kończyły się fiaskiem. Wystarczy przypomnieć ubieganie się o fotel Sekretarza Generalnego NATO, czy działania na rzecz instalacji elementów tarczy antyrakietowej w Polsce, żeby nie wspomnieć o nieudanych działaniach podejmowanych na rzecz ratowania polskiego zakładnika w Pakistanie, porwanego przez talibów. Ta lista porażek Sikorskiego jest znacznie dłuższa. Ostatnia to brak bojowych rakiet Patriot w Polsce. Minister jest wyjątkowo nieskuteczny i jedynie mocny w gębie mówiąc już zupełnie kolokwialnie.

- Może polskim politykom, z lewa i prawa, brakuje dystansu do Stanów Zjednoczonych?

- To prawda. Skuteczna polityka zagraniczna to minimalizacja wkładu i maksymalizacja efektu. Polska polityka bezpieczeństwa zaś sprowadza się do bezmyślnego inwestowania wszystkich aktywów w sojuszu z USA. Apogeum tej koncepcji była budowy tarczy antyrakietowej, która jest próbą przerzucenia odpowiedzialności za obronę Polski na Waszyngton. Nasze wojsko wypełnia w tych założeniach rolę "chłopców na posyłki". Tarczy antyrakietowej nie będzie. Amerykańska pomocy dla wojska to grosze. Za to Polska rujnuje swój budżet w imię przyszłych wirtualnych korzyści bezpieczeństwa. Warto pamiętać, że Stany Zjednoczone nie prowadzą polityki zagranicznej pojmowanej jako "opieka społeczna" nad bezbronnymi państwami. Jeśli będą miały interes bronić Polskę, to zrobią to, jeśli nie, to musimy liczyć na siebie. Tak było po drugiej wojnie światowej : setki tysiące ofiar polskich żołnierzy w walce z Niemcami nie pomogły obronić naszej niepodległości, bo Amerykanie nie mieli w tym interesu. Jałta była faktem! Twierdzenie ministra Klicha, że żołnierze ginący w Afganistanie to filary polskiego bezpieczeństwa jest w tym kontekście bałamutne i oszukańcze. Klich po prostu kpi w żywe oczy z opinii publicznej.

- Ale przed Irakiem były piękne obietnice...

- Dostęp do pól naftowych i zamówienia dla naszych firm. Sojusz z Ameryką miał rosnąć w siłę, jak to się kiedyś mówiło. Konsekwencje są takie, że dużo wkładamy w ten sojusz, a niewiele z niego mamy, praktycznie nic. Rakiety "Patriot" - dostaniemy, ale tylko takie, żebyśmy się mogli nimi pobawić bo realnie nie odeprą żądnego ataku z powietrza. Wchodzimy w obszary śmieszności w polityce zagranicznej, gdzie zdrowy rozsądek nie jest już w cenie. Widać nadęcie z naszej strony wynikające z nie do końca wyleczonego kompleksu mocarstwa. Forsowanie na siłę sojuszu z Amerykanami to koncepcja odkurzenia idei Polski Jagiellonów : "od morza do morza", tym razem w oparciu o sojusz z Amerykanami. Oni pomogą nam odbudować wpływy w Europie środkowo-wschodniej. A my, z ich namaszczenia, będziemy mocarstwem regionalnym. Pięknie brzmi, ale to fałszywa teza, co widać po obecnym zbliżeniu amerykańsko - rosyjskim.

- Można wygrać wojnę w Afganistanie?

- Teoretycznie jest to ciągle możliwe, ale pozostały dwa, najwyżej trzy lata, by odwrócić obecny negatywny trend. Wygranie wojny będzie zależne od postrzegania rzeczywistości przez samych Afgańczyków. Pytanie, czy siły międzynarodowe utrzymają zaufanie Afgańczyków i będą w stanie zapewnić im bezpieczeństwo? Czy oni zgodzą się na długofalową obecność wojsk sojuszniczych w Afganistanie?

- Teraz różne państwa, w tym Niemcy apelują o przygotowanie strategii wyjścia z Afganistanu.

- Jeśli takich deklaracji będzie przybywać, to zaufanie Afgańczyków się zachwieje. Siły koalicyjne wyjdą i co dalej ? Afgańczyków dotkną represje ze strony talibów! Dlatego część wysokiej biurokracji afgańskiej już gra na dwa fronty. Albo zaufanie zostanie odbudowane, albo masa krytyczna przełamana i dalsze zwiększanie obecności wojskowej na niewiele się zda. Jak Afgańczycy będą przeciwko, to żołnierze zostaną w samotnych wyspach wojskowych w oceanie wrogiej afgańskiej ludności. Amerykanie dają sobie dwa lata na przełamanie tej mentalności. Jak im się uda, to jest szansa, że coś się zmieni.

- Powinniśmy dalej angażować się w tę wojnę?

- Powinniśmy się wycofać, podobnie jak Kanadyjczycy. Teraz bowiem nastąpi etap dalszego wzmacniania obecności wojskowej w Afganistanie i jeśli tego nie zrobimy będziemy musieli wysłać więcej żołnierzy. Jeśli w ciągu dwóch, trzech lat nie uda się odbudować zaufania Afgańczyków i przełamać oporu talibów, to wtedy wojna i tak zostanie przegrana. Dla polskiego bezpieczeństwa to jednak zupełnie bez znaczenia. Nie my jesteśmy głównym teatrem walki ze skrajnymi islamistami.

- W tym czasie będą kolejne ofiary.

- To będzie bardzo ciężki okres. Ataki talibów będą się nasilać. Z pewnością ofiar będzie więcej , również wśród Polaków. W tym roku rekordowo zginęło już 340 żołnierzy sił NATO. Społeczeństwo nie rozumie tej wojny i jego cierpliwość może się szybko wyczerpać . Politycy już czują, że "tematem afgańskim" można ugrać dużo punktów przed wyborami. Zobaczymy tylko, czy okażą się na tyle odważni, by sprzeciwić się Ameryce, która i tak nie dotrzymuje wobec nas podpisanych przez siebie zobowiązań jak choćby w sprawie tarczy antyrakietowej.

PS.
Zapraszamy do dyskusji na ten temat na forum "Gazety Pomorskiej". Artur Bilski prosi również o komentarze: [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska