pomorska.pl/bydgoszcz
Więcej informacji z Bydgoszczy na stronie www.pomorska.pl/Bydgoszcz
E-wydanie "Pomorskiej"
E-wydanie "Pomorskiej"
Nie możesz kupić papierowego wydania naszej gazety? Teraz możesz dowiedzieć się, co dzieje się w twoim regionie, kraju i świecie także czytając e-wydanie "Pomorskiej KLIKNIJ TUTAJ
Pokaźnych rozmiarów napisy można obejrzeć na skraju Śródmieścia, w rejonie ulicy Chodkiewicza, a także na Skrzetusku. Nie są obraźliwe, ani wulgarne.
Gniew na wyciągnięcie ręki
Napisy biją za to po oczach niechlujstwem i pośpiechem, w jakim powstawały. Mają się nijak do ciekawych i ubarwiających miasto murali, jak choćby ten, który powstał na ogrodzeniu zgromadzenia sióstr Klarysek przy ul. 20 Stycznia 1920 r.
- Nie wiem, kto może być autorem tych haseł - mówi Mateusz Gralak, bydgoski student politologii, a z zamiłowania - plastyk. To właśnie on kilka miesięcy temu, mając pozwolenie miasta, rozweselił nieco klasztorny mur Klarysek pełnymi gracji aniołami.
Mural naprzeciwko parku Jana Kochanowskiego jest odtąd jednym z charakterystycznych punktów miasta.
- Nie wydaje mi się, aby napisy były dziełem kogoś ze środowiska ludzi zajmujących się graffiti - przyznaje Gralak. - Świadczy o tym technika, w jakiej zostały wykonane, kształt liter, sposób styl. Co więcej, autorem nie jest raczej osoba młoda.
Gralak podkreśla, że to nie przypadek, iż napisy pojawiły się w ostatnich dniach. - Widywałem już hasła podobne do tych. Pojawiały się w Bydgoszczy przed wyborami.
Kandydat między literami?
Napisy, które ktoś namalował na ścianie garażu na zapleczu ulicy Chodkiewicza, tuż obok dawnego baraku socjalnego i nieco dalej, przy ulicy Kamiennej, są bardzo ekspresywne.
- Nie mam wątpliwości, że taka ekspresja trafia do odbiorców - podkreśla Gralak. - Nawet do tych przypadkowych. A może właśnie do nich? To niesamowite, jaki ładunek emocjonalny niesie zwykły napis na murze. Może być krzywy, niestarannie wykonany, a to wcale nie powoduje, że jego przekaz jest słabszy. Nie mam też wątpliwości, że w tym przypadku również chodzi o działalność, u podłoża której są zbliżające się wybory - dodaje artysta.
O własną analizę takiej aktywności na miejskich murach pokusił się Michał Cichoracki, socjolog z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego: - W zasadzie nie ma się, czemu dziwić. Przecież dominująca dzisiaj w mediach popkultura sama kreuje taki ekspresywny styl życia - dodaje badacz.
Czekamy na swoje pięć minut
Cichoracki również podkreśla, że autorem napisów musiała kierować bardzo silna motywacja.
- Ktoś w końcu zadał sobie trud, by wyjść z domu z farbą i z konsekwencją wymalować kilka sloganów - zaznacza naukowiec. - Jest też problem z zaklasyfikowaniem takiej formy ekspresji. Można dyskutować nad tym, czy są to właśnie tylko zasłyszane slogany, czy może autor miał jednak ambicję podzielić się z innymi życiowym motto.
Michał Cichoracki sugeruje też, że tego typu aktywność może być efektem napięcia, które wzrasta w społeczności.
- Pojawianie się takich haseł to upust energii. Ta energia gromadzi się w ludziach z powodu frustracji, może z poczucia bezradności, odrzucenia - dodaje socjolog. - A to z kolei prowadzi do zupełnie naturalnego pragnienia bycia zauważonym.