Boi się wysokich burtników i krzywych chodników. To gorsze niż schody, które można omijać. A jeśli się nie da, to ma z mamą opracowaną technikę. Podstawowa zasada - nie dźwigać wózka ważącego 90 kg, tylko wciągać, schodek po schodku. Chyba że pomoc zaoferują uczynni koledzy z uczelni Agnieszki lub panowie z ochrony. Co prawda w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej są wszelkie możliwe dla niej udogodnienia, ale podjazd jest chwilowo zastawiony z powodu prac budowlanych. Korzysta więc z wejścia głównego, do którego prowadzi kilkanaście schodów.
We Włocławku jest kilka obiektów przyjaznych niepełnosprawnym, np. Urząd Miasta. Agnieszka może też wybrać się do ZUS-u, pojść do Mul-tikina, "Empiku". Podjazd ma jej przychodnia rodzinna na Zazamczu. Hi-permarkety są bez schodów, tak jak zwykłe, osiedlowe sklepy. Wystarczy tylko że ktoś podtrzyma drzwi.
Bez pomocy Agnieszka nie może dostać się do własnego banku. Prowadzi do niego co prawda tylko jeden schodek, ale wysoki, podobny do tego, który jest w Galerii Sztuki Współczesnej. Nie ma karty bankomatowej, bo wszystkie bankomaty są instalowane dość wysoko. Omijają ją spotkania ze znajomymi np. w Czarnym Spichrzu, do którego prowadzą wąskie i strome schody. - Czasami czuję się skazana na samotność - mówi Aga.
- Jeśli dzwonię do ortodonty czy urologa to nie pytam, kiedy może przyjąć córkę, tylko czy ma gabinet na parterze - przyznaje Zofia Maciejewska. Do kościoła na Zazamczu prowadzi bardzo stromy podjazd, więc czasem wolą z mamą iść do Katedry. - Niskopodłogowe autobusy to dobry wynalazek - mówi Agnieszka. - _Szkoda tylko, że _nie wszystkie kursy są oznakowane...
Aga Maciejewska od dziecka śpiewa, bierze udział w festiwalach. To jej pasja, której ulega nawet jeśli doskwierają trudy podróży. Autokarem? - Musi być stary, PKS-owski bo ma szersze wejście. Byle nie "Polski Eks-press", nieprzystosowany do wożenia niepełnosprawnych, bez zniżek dla nich - zastrzega. Pociąg? Odpada, drzwi do wagonów są wąskie, stopnie zaś wysokie. Pani Zofia twierdzi, że najchętniej jeździłaby z córką i mężem ich prywatnym samochodem, ale mąż musi pracować! Tymczasem je często "nosi". Bo czego się bać?
Najgorsze może stać się i pod domem, jak wówczas, gdy Aga najechała na wyrwę w chodniku. Wypadła z wózka, złamała nogę. Ma jedno wymarzone miejsce, raj dla niepełnosprawnych. To Ciechocinek. Tylko na tężnie nie może wejść, poza tym nie ma dla niej barier...