Oszustem tym był 53-letni dzisiaj bezdomny inwalida Edward Malina ps. "Biskup". Malina już kilkukrotnie odsiadywał w więzieniu wyroki za podszywanie się najpierw pod księdza, a następnie biskupa nominata obrządku ormiańskiego.
Edward Malina twierdzi, że księdzem był przez wiele lat, choć oczywiście często musiał się przenosić, bo pozostawanie zbyt długo na jednej parafii groziło tym, ze zostanie zdemaskowany. Oszust wyznał dziennikarzom "Wyborczej", że jednym z miejsc, gdzie miał dłuższy pobyt była właśnie Raba Wyżna.
Proboszczom mówił, że jest przejezdnym kapłanem z innej diecezji i chciałby odprawić mszę. Nigdy nie podawał prawdziwego nazwiska. W Rabie Wyżnej zabawił dłużej, bo jak twierdzi zmęczony nadmiarem obowiązków lokalny proboszcz zostawił go przy swoim kościele, a sam wyjechał na urlop.
Malina przyznaje, że w czasie posługi zdarzały mu się nie tylko spowiedzi, a nawet śluby, kiedy został biskupem. Jak? W latach 90. odwiedził w Gdańsku ks. Kazimierza Filipiaka, wikariusza generalnego prymasa Polski obrządku ormiańskiego. Odwiedził go w mieszkaniu, a gdy starszy pan wyszedł na chwilę do kuchni, wziął z półki niewypełnione zaświadczenie o uprawnieniach jako księdza i podrobił pieczątkę. – Zdążyłem ze 20 parafii jako biskup odwiedzić. A przyjmowali honorowo. „Witamy, arcypasterzu!”. Te napisy, kwiaty, to wszystko… – opowiada dziennikarzom "Wyborczej".
Obecnie mężczyzna, którego cechą charakterystyczna jest brak oka (gdy miał 2 lata matka wybiła mu je pogrzebaczem) przebywa w okolicach Krakowa. Jest bezdomny i nie ma pracy. Nie wiadomo, czy nie powróci do udawania księdza. Ma podstawową wiedzę na temat pracy duchownego, bo przez 3 lata uczył się w seminarium. Został jednak z niego wykluczony.
FLESZ - Apostazja po polsku. Czy Kościół czeka odpływ wiernych
