Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aleksandra Ruszczak z toruńskiej "Nadziei": Hospicjum to nie umieralnia

Ewelina Sikorska
- W "Nadziei" dajemy miłość, personel jest uśmiechnięty - podkreśla Aleksandra Ruszczak (w towarzystwie dwuletniego Kacperka)
- W "Nadziei" dajemy miłość, personel jest uśmiechnięty - podkreśla Aleksandra Ruszczak (w towarzystwie dwuletniego Kacperka) es
- Dzieci, które odchodzą chcą, by je normalnie traktować - podkreśla Aleksandra Ruszczak, prezes fundacji.

- Minęły dwa lata, od kiedy odeszła od nas Ołena Bożemska, założycielka i dyrektor hospicjum "Nadzieja".
- Tak, odeszła dokładnie 8 stycznia. Byliśmy na mszy, odwiedziliśmy ją na cmentarzu. Co się zmieniło przez te dwa lata? Wszystko. Teraz obowiązują inne standardy, więc zaczęliśmy od remontu. Sale są wesołe, kolorowe, pastelowe. Ma być jak w domu rodzinnym. Państwo Bożemscy otrzymali budynek na hospicjum w opłakanym stanie. Remontowali go własnym sumptem, włożyli w "Nadzieję" tyle, ile mieli. Pomagali znajomi, dobrzy ludzie. Udało się - powstał oddział całodobowy.

Ostatnio śniła mi się pani Ołena. "Weź moją skórę" - mówiła. Mam nadzieję, że jest ze mnie zadowolona.

W składzie specjalistycznego zespołu są lekarze różnych specjalizacji, psycholog, logopeda, fizjoterapeuci, pielęgniarki. Świadczymy też opiekę paliatywną w domach, aktualnie mamy pięćdziesięcioro podopiecznych. Co istotne, pomagamy również im rodzinom. Zawsze podkreślam, że chore dziecko to chora rodzina. Zazwyczaj opieka spoczywa na barkach matek, które muszą dźwigać, podnosić dzieci. Te kobiety robią wszystko przy chorych pociechach, do tego jeszcze dbają o domy. Mimo że dzieci od nas odchodzą, w dalszym ciągu utrzymujemy kontakty z ich najbliższymi. Cóż, zżywamy się ze sobą. Zdarzają się i dzieci porzucone, sieroty. Dwuletni Kacperek trafił do nas z Warszawy. Nie chodził. A proszę, dzisiaj, gdy ktoś chwyci go za rączkę, biega po całym korytarzu, uwielbia oglądać bajki. Jest też porzucony półroczny Mikołajek, maluszek zgłoszony do agencji adopcyjnej. Kochamy te wszystkie dzieci i myślę, że one to czują. W życiu najważniejsze, by dawać innym coś od siebie - w "Nadziei" dajemy poczucie bezpieczeństwa. Niektóre dzieci umierają we własnych łóżkach, w otoczeniu najbliższych osób. Musimy przygotować do ich odejścia rodziców, rodzeństwo.

Czytaj także: Jesteśmy po to, aby pomagać cierpiącym dzieciom

- To możliwe?
- Staramy się. Nie ukrywamy przed starszymi podopiecznymi, że odchodzą. Oni są świadomi. Ba, chcą, by przygotować do rozstania ich najbliższych. Naszym podopiecznym zależy na tym, by traktować ich normalnie. Nie, jak śmiertelnie chorych. O, proszę spojrzeć na Kacperka - śmieje się, biega po całym oddziale, układa puzzle i psoci. Mamy załamać ręce, bo jest chory? Poświęcamy mu swoją uwagę, śmiejemy się razem z nim. Przecież hospicjum to nie umieralnia. Nasze zadanie polega na tym, by dzieci mogły godnie odejść. Jest takie hasło "Hospicjum to też życie", zgadzam się z nim całkowicie.

- Da się oddzielić grubą kreską to, co dzieje się w "Nadziei", od tego, co dzieje się, kiedy wraca pani do domu?
- Ależ absolutnie, te dwa światy się przenikają. Rzadko spotykam się ze znajomymi, jeśli kogoś spotkam, nie ma innych tematów niż maluchy. Już nie potrafię inaczej.

- Co dzieje się z podopiecznymi, którzy kończą osiemnaście lat?
- Chcemy, by mogli dalej być z nami, poważnie planujemy dobudowanie nowego skrzydła. Mamy zaklepaną działkę od miasta.

- Kontrakty z NFZ pokrywają wszystkie wydatki związane z działalnością hospicjum?
- Nie. Ale na całe szczęście możemy liczyć na sponsorów. Nawet zagranicznych. Jesteśmy organizacją pożytku publicznego, mamy swój numer KRS (0000017073), więc - rozliczając się z fiskusem - można przekazać nam swój jeden procent. Co się jeszcze przyda? Środki higieniczne - od pampersów, po chusteczki nawilżające. Dokładne informacje o formach wsparcia, które przyda się naszym podopiecznym, znajdziecie Państwo na www.hospicjumnadzieja.pl. W imieniu maluchów, dziękuję każdej osobie, która w jakiś sposób im pomogła lub pomoże.

- W "Nadziei" zdarzają się cuda?
- Medycznie? Niestety nie. Cudem była Ołena Bożemska. To, czego dokonała.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska