Wydawać by się mogło, że demokratyczne traktowanie wszystkich radnych i "spłaszczenie" wcześniej uchwalonych diet nie powinno budzić emocji. Tymczasem właśnie ten punkt zainicjował dyskusję, którą w pewnym momencie trzeba było studzić przerwą. Mimo kilkunastominutowych kuluarowych dyskusji i tak głosowano dwa wnioski w tej sprawie.
Przypomnijmy: w grudniu nowa Rada Miejska uchwaliła diety dla radnych. Sposób wynagradzania wybrańców oparto na pewnej tradycji, ponoć 20-letniej - jak dowodził radny Stefan Aleksiuk. System wyróżniał finansowo nie tylko przewodniczących i wiceprzewodniczących komisji, ale także członków komisji rewizyjnej, którzy otrzymywali dietę dodatkową za prowadzone kontrole. Kwotowo wyglądało to tak: dieta przewodniczącej rady - 1,1 tys. zł, wiceprzewodniczącego - 900 zł, przewodniczących komisji - 500, zastępców przewodniczącego 450 zł, radnych - 400 zł. Przewodniczący komisji rewizyjnej za prowadzone kontrole dostawał dodatkowo - 250 zł, a jego zastępca i członkowie tej komisji - 200 złotych.
Dziewięcioro radnych wystąpiło do Urszuli Paprockiej, przewodniczącej rady, z wnioskiem o zmianę tego systemu. W ich imieniu radna Anna Dębicka argumentowała, że dodatkowa dieta dla członków komisji rewizyjnej nie jest stosowana nigdzie poza Aleksandrowem Kujawskim, nie ma bowiem umocowania ani w ustawie o samorządzie terytorialnym, ani w Statucie Rady Miasta. Została wprowadzona uchwałą rady. Zdaniem większości radnych, to niezbyt sprawiedliwe, bo wszyscy radni pracują jednakowo, nie tylko na sesjach, ale i w komisjach.
Radna Dębicka zaproponowała więc, by zrównać diety wszystkim radnym (pomijając diety przewodniczącej i wiceprzewodniczącego rady) do 700 złotych. To jednak wymagałoby przesunięć w ramach budżetu, jakim dysponuje rada.
Przeciwny był m.in. radny Stefan Aleksiuk, który oświadczył, że członkowie komisji rewizyjnej, do której i on należy, mogą zrezygnować z dodatkowej diety za kontrole, a zaoszczędzone w ten sposób pieniądze przeznaczyć na cele społeczne.
Wytknął inicjatorom zmian, że nie zwrócili się z tą sprawą do burmistrza. - To burmistrz jest dysponentem budżetu i powinien o takich planach wiedzieć, zwłaszcza że wymagają one przesunięć w budżecie - podkreślał. Zaproponował, by - skoro ma być po równo - dieta wyniosła 600 zł, bo wówczas wydatki zmieszczą się w zapisanej kwocie 122 tys. złotych, zapisanych na diety rady.
Nie wszystkim się to podobało, więc rozgorzała dyskusja. Po przerwie padła kompromisowa propozycja radnej Elżbiety Gapskiej - 650 złotych dla każdego radnego, niezależnie od komisji i funkcji w niej. Ostatecznie rada przyjęła tę wersję. Diety przewodniczącej i wiceprzewodniczącego rady pozostały bez zmian.
- To dieta na poziomie gminy, a nie powiatowego miasta - uważa radna Dębicka.
- Na razie niczego wielkiego nie zrobiliśmy dla miasta, by zmieniać diety w sytuacji, gdy trzy miesiące temu ustaliliśmy, że nie będzie podwyżek dla pracowników urzędu, a o wynagrodzeniu burmistrza będziemy rozmawiać po sesji absolutoryjnej - dowodzi z kolei radny Aleksiuk.
Czytaj e-wydanie »