Sprawę trzymano w tajemnicy i gdyby nie pytanie radnego Arkadiusza Gralaka na sesji rady powiatu skierowane do dr Ewy Jankowskiej, szefowej Powiatowej Inspekcji Sanitarnej, nikt poza wąskim gronem zaniepokojonych mieszkańców nie wiedziałby, że na początku marca z kranów oprócz wody leciały drobne muszki, jeszcze żywe.
Milczał magistrat, słowa nie pisnęli przedstawiciele Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji, podobno nie reagował na skargi mieszkańców Zarząd Spółdzielni Mieszkaniowej. Dopiero, gdy mieszkańcy zaalarmowali Stację Sanitarno-Epidemiologiczną i rozpoczęło się badanie wody, sprawa nabrała "urzędowego" charakteru.
Na sesji dr Jankowska informowała, że badania wody nie wykazały zanieczyszczeń, a przedstawicielom stacji nie udało się ani razu nabrać wody z muszkami. Mieszkańcy mieli jednak naczynia z wodą i... owadami.
- Być może ktoś z lokatorów na własną rękę dokonywał jakichś przeróbek i wprowadził larwy muszki do sieci - przypuszcza dr Jankowska. Wodociągi i Spółdzielnia Mieszkaniowa, do której należy blok, miały to sprawdzić. Czy sprawdziły, nie udało się nam ustalić.
Sanepid zarządził chlorowanie wody i zalecił używanie na razie do celów spożywczych wyłącznie przegotowanej. Na wszelki wypadek wziął też próbki do zbadania wskaźnika, którego już - zgodnie z nowymi przepisami - nie bierze się pod uwagę przy określaniu, czy woda jest zdatna do picia, czy nie. Wynik będzie w piątek.
Czytaj e-wydanie »