1 z 124
Przewijaj galerię w dół
Andreas Jonsson zdobywał medale z Apatorem Torun i Polonią...
fot. Archiwum GP

Andreas Jonsson zdobywał medale z Apatorem Torun i Polonią Bydgoszcz. Już wiemy, że więcej w polskiej lidze Szweda nie zobaczymy. Właśnie ogłosił zakończenie kariery.

Gwiazda Jonssona gasła już od kilku lat. Ostatni naprawdę solidny sezon zaliczył w 2014 roku - średnia 1,92 w Falubazie Zielona Góra.
Potem było już coraz gorzej. Dwa lata później wypadł z cyklu Grand Prix, w którym wcześniej zaliczył aż piętnaście sezonów z rzędu. Żużlowiec najlepiej czuł się na przyczepnych torach, ale w erze regulowanych tłumików i twardych nawierzchni nie mógł się odnaleźć.

Jonsson ma 38 lat, więc jak na żużlowca jest wciąż w kwiecie wieku. W wypowiedzi dla szwedzkiej telewizji wyjaśniał, że największy wpływ na decyzję miały upadki i kontuzje. Doświadczony żużlowiec podkreślał, że kolejne nieszczęścia źle wpływały na jego psychikę.

- Obrażenia mocno mnie wyhamowały. Miałem nadzieję, że w tym roku wrócę do Grand Prix, ale wszystko zniszczył upadek w pierwszej kolejce PGE Ekstraligi. Trudno było wrócić na tor. Przez cały sezon walczyłem z bólem pleców, ramion. Wiem, że już nigdy tak do końca nie będę zdrowy i zawsze będę odczuwał ból - mówi żużlowiec.

Jonsson liczył, że poprzedni sezon będzie dla niego przełomowy. Po fatalnych wynikach we Włókniarzu Częstochowa w 2017 roku (śr. 1,15) zdecydował się po raz drugi w karierze na starty w I lidze, w której był jednym z najlepszych zawodników Motoru.

Awansował do PGE Ekstraligi i wiele sobie obiecywał po tym powrocie. Niestety, już w pierwszym wyścigu sezonu odniósł kolejną kontuzję. Efekt? 13 meczów, 40 wyścigów i średnia zaledwie 1,17 - to tegoroczny dorobek Jonssona w polskiej lidze.

- Przez cały sezon walczyłem z bólem, to było niezwykle męczące. Jestem szczęśliwy, że już zakończyłem rozgrywki, bo czuję, że wygrały ze mną kontuzje - dodaje.

Jonsson w regionie jest doskonale znany.

Apator Toruń był jego drugim klubem w zawodowej karierze i była to bardzo owocna współpraca. Szwed trafił do Torunia w 2001 roku ze Stali Gorzów jako mistrz świata juniorów, razem zresztą z rodakiem Tony Rickardssonem. Zbudowana przez Marka Karwana drużyna ze Szwedami oraz m.in. Wiesławem Jagusiem i Tomaszem Bajerskim sięgnęła po mistrzostwo Polski, pokonując w decydującym meczu Atlas Wrocław na Broniewskiego.

Kibice uwielbiali widowiskowo jeżdżącego Jonssona, ale klub musiał się z nim rozstać z powodu limitu Kalkulowanej Średniej Meczowej. W ten sposób żużlowiec trafił najpierw do Częstochowy (drużynowe mistrzostwo Polski w 2003), a potem do Bydgoszczy, gdzie zaliczył bez wątpienia najlepszy okres w karierze.

W Polonii spędził siedem sezonów w latach 2004-2010, zawsze notując średnią powyżej 2 punktów na wyścig. W tym czasie zdobywał dwa medale w ekstralidze, ale także zaliczył spadek, po którym nie porzucił drużyny i po roku powrócił z nią w szeregi najlepszych.

Nic więc dziwnego, że Jonsson pojawiał się w gronie kandydatów do jazdy w Polonii po ewentualnym awansie do I ligi, przynajmniej takie były marzenia wielu kibiców.

Dziś wiemy już, że są nieaktualne. Tak samo jak wielkie marzenia żużlowca, którego szwedzcy fani długo widzieli w roli następcy Rickardssona. W 2011 roku został wicemistrzem świata, co z pewnością nie wyczerpało ambicji zawodnika i wielu jego fanów. Był jednak podporą reprezentacji Szwecji w mistrzostwach drużynowych, w których wywalczył jedenaście medali, w tym trzy złote.

Zobaczcie zdjęcia z czasów, gdy Andreas Jonsson był jednym z ulubieńców bydgoskich kibiców >>>

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU
<center>
<div class="fb-like-box" data-href="https://www.facebook.com/Pomorskaplsport-1027370447292185" data-width="720" data-height="220" data-colorscheme="light" data-show-faces="true" data-header="true" data-stream="false" data-show-border="true"></div>
</center>

2 z 124
Andreas Jonsson zdobywał medale z Apatorem Torun i Polonią...
fot. Archiwum GP

Andreas Jonsson zdobywał medale z Apatorem Torun i Polonią Bydgoszcz. Już wiemy, że więcej w polskiej lidze Szweda nie zobaczymy. Właśnie ogłosił zakończenie kariery.

Gwiazda Jonssona gasła już od kilku lat. Ostatni naprawdę solidny sezon zaliczył w 2014 roku - średnia 1,92 w Falubazie Zielona Góra.
Potem było już coraz gorzej. Dwa lata później wypadł z cyklu Grand Prix, w którym wcześniej zaliczył aż piętnaście sezonów z rzędu. Żużlowiec najlepiej czuł się na przyczepnych torach, ale w erze regulowanych tłumików i twardych nawierzchni nie mógł się odnaleźć.

Jonsson ma 38 lat, więc jak na żużlowca jest wciąż w kwiecie wieku. W wypowiedzi dla szwedzkiej telewizji wyjaśniał, że największy wpływ na decyzję miały upadki i kontuzje. Doświadczony żużlowiec podkreślał, że kolejne nieszczęścia źle wpływały na jego psychikę.

- Obrażenia mocno mnie wyhamowały. Miałem nadzieję, że w tym roku wrócę do Grand Prix, ale wszystko zniszczył upadek w pierwszej kolejce PGE Ekstraligi. Trudno było wrócić na tor. Przez cały sezon walczyłem z bólem pleców, ramion. Wiem, że już nigdy tak do końca nie będę zdrowy i zawsze będę odczuwał ból - mówi żużlowiec.

Jonsson liczył, że poprzedni sezon będzie dla niego przełomowy. Po fatalnych wynikach we Włókniarzu Częstochowa w 2017 roku (śr. 1,15) zdecydował się po raz drugi w karierze na starty w I lidze, w której był jednym z najlepszych zawodników Motoru.

Awansował do PGE Ekstraligi i wiele sobie obiecywał po tym powrocie. Niestety, już w pierwszym wyścigu sezonu odniósł kolejną kontuzję. Efekt? 13 meczów, 40 wyścigów i średnia zaledwie 1,17 - to tegoroczny dorobek Jonssona w polskiej lidze.

- Przez cały sezon walczyłem z bólem, to było niezwykle męczące. Jestem szczęśliwy, że już zakończyłem rozgrywki, bo czuję, że wygrały ze mną kontuzje - dodaje.

Jonsson w regionie jest doskonale znany.

Apator Toruń był jego drugim klubem w zawodowej karierze i była to bardzo owocna współpraca. Szwed trafił do Torunia w 2001 roku ze Stali Gorzów jako mistrz świata juniorów, razem zresztą z rodakiem Tony Rickardssonem. Zbudowana przez Marka Karwana drużyna ze Szwedami oraz m.in. Wiesławem Jagusiem i Tomaszem Bajerskim sięgnęła po mistrzostwo Polski, pokonując w decydującym meczu Atlas Wrocław na Broniewskiego.

Kibice uwielbiali widowiskowo jeżdżącego Jonssona, ale klub musiał się z nim rozstać z powodu limitu Kalkulowanej Średniej Meczowej. W ten sposób żużlowiec trafił najpierw do Częstochowy (drużynowe mistrzostwo Polski w 2003), a potem do Bydgoszczy, gdzie zaliczył bez wątpienia najlepszy okres w karierze.

W Polonii spędził siedem sezonów w latach 2004-2010, zawsze notując średnią powyżej 2 punktów na wyścig. W tym czasie zdobywał dwa medale w ekstralidze, ale także zaliczył spadek, po którym nie porzucił drużyny i po roku powrócił z nią w szeregi najlepszych.

Nic więc dziwnego, że Jonsson pojawiał się w gronie kandydatów do jazdy w Polonii po ewentualnym awansie do I ligi, przynajmniej takie były marzenia wielu kibiców.

Dziś wiemy już, że są nieaktualne. Tak samo jak wielkie marzenia żużlowca, którego szwedzcy fani długo widzieli w roli następcy Rickardssona. W 2011 roku został wicemistrzem świata, co z pewnością nie wyczerpało ambicji zawodnika i wielu jego fanów. Był jednak podporą reprezentacji Szwecji w mistrzostwach drużynowych, w których wywalczył jedenaście medali, w tym trzy złote.

Zobaczcie zdjęcia z czasów, gdy Andreas Jonsson był jednym z ulubieńców bydgoskich kibiców >>>

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU




3 z 124
Andreas Jonsson zdobywał medale z Apatorem Torun i Polonią...
fot. Archiwum GP

Andreas Jonsson zdobywał medale z Apatorem Torun i Polonią Bydgoszcz. Już wiemy, że więcej w polskiej lidze Szweda nie zobaczymy. Właśnie ogłosił zakończenie kariery.

Gwiazda Jonssona gasła już od kilku lat. Ostatni naprawdę solidny sezon zaliczył w 2014 roku - średnia 1,92 w Falubazie Zielona Góra.
Potem było już coraz gorzej. Dwa lata później wypadł z cyklu Grand Prix, w którym wcześniej zaliczył aż piętnaście sezonów z rzędu. Żużlowiec najlepiej czuł się na przyczepnych torach, ale w erze regulowanych tłumików i twardych nawierzchni nie mógł się odnaleźć.

Jonsson ma 38 lat, więc jak na żużlowca jest wciąż w kwiecie wieku. W wypowiedzi dla szwedzkiej telewizji wyjaśniał, że największy wpływ na decyzję miały upadki i kontuzje. Doświadczony żużlowiec podkreślał, że kolejne nieszczęścia źle wpływały na jego psychikę.

- Obrażenia mocno mnie wyhamowały. Miałem nadzieję, że w tym roku wrócę do Grand Prix, ale wszystko zniszczył upadek w pierwszej kolejce PGE Ekstraligi. Trudno było wrócić na tor. Przez cały sezon walczyłem z bólem pleców, ramion. Wiem, że już nigdy tak do końca nie będę zdrowy i zawsze będę odczuwał ból - mówi żużlowiec.

Jonsson liczył, że poprzedni sezon będzie dla niego przełomowy. Po fatalnych wynikach we Włókniarzu Częstochowa w 2017 roku (śr. 1,15) zdecydował się po raz drugi w karierze na starty w I lidze, w której był jednym z najlepszych zawodników Motoru.

Awansował do PGE Ekstraligi i wiele sobie obiecywał po tym powrocie. Niestety, już w pierwszym wyścigu sezonu odniósł kolejną kontuzję. Efekt? 13 meczów, 40 wyścigów i średnia zaledwie 1,17 - to tegoroczny dorobek Jonssona w polskiej lidze.

- Przez cały sezon walczyłem z bólem, to było niezwykle męczące. Jestem szczęśliwy, że już zakończyłem rozgrywki, bo czuję, że wygrały ze mną kontuzje - dodaje.

Jonsson w regionie jest doskonale znany.

Apator Toruń był jego drugim klubem w zawodowej karierze i była to bardzo owocna współpraca. Szwed trafił do Torunia w 2001 roku ze Stali Gorzów jako mistrz świata juniorów, razem zresztą z rodakiem Tony Rickardssonem. Zbudowana przez Marka Karwana drużyna ze Szwedami oraz m.in. Wiesławem Jagusiem i Tomaszem Bajerskim sięgnęła po mistrzostwo Polski, pokonując w decydującym meczu Atlas Wrocław na Broniewskiego.

Kibice uwielbiali widowiskowo jeżdżącego Jonssona, ale klub musiał się z nim rozstać z powodu limitu Kalkulowanej Średniej Meczowej. W ten sposób żużlowiec trafił najpierw do Częstochowy (drużynowe mistrzostwo Polski w 2003), a potem do Bydgoszczy, gdzie zaliczył bez wątpienia najlepszy okres w karierze.

W Polonii spędził siedem sezonów w latach 2004-2010, zawsze notując średnią powyżej 2 punktów na wyścig. W tym czasie zdobywał dwa medale w ekstralidze, ale także zaliczył spadek, po którym nie porzucił drużyny i po roku powrócił z nią w szeregi najlepszych.

Nic więc dziwnego, że Jonsson pojawiał się w gronie kandydatów do jazdy w Polonii po ewentualnym awansie do I ligi, przynajmniej takie były marzenia wielu kibiców.

Dziś wiemy już, że są nieaktualne. Tak samo jak wielkie marzenia żużlowca, którego szwedzcy fani długo widzieli w roli następcy Rickardssona. W 2011 roku został wicemistrzem świata, co z pewnością nie wyczerpało ambicji zawodnika i wielu jego fanów. Był jednak podporą reprezentacji Szwecji w mistrzostwach drużynowych, w których wywalczył jedenaście medali, w tym trzy złote.

Zobaczcie zdjęcia z czasów, gdy Andreas Jonsson był jednym z ulubieńców bydgoskich kibiców >>>

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU




4 z 124
Andreas Jonsson zdobywał medale z Apatorem Torun i Polonią...
fot. Archiwum GP

Andreas Jonsson zdobywał medale z Apatorem Torun i Polonią Bydgoszcz. Już wiemy, że więcej w polskiej lidze Szweda nie zobaczymy. Właśnie ogłosił zakończenie kariery.

Gwiazda Jonssona gasła już od kilku lat. Ostatni naprawdę solidny sezon zaliczył w 2014 roku - średnia 1,92 w Falubazie Zielona Góra.
Potem było już coraz gorzej. Dwa lata później wypadł z cyklu Grand Prix, w którym wcześniej zaliczył aż piętnaście sezonów z rzędu. Żużlowiec najlepiej czuł się na przyczepnych torach, ale w erze regulowanych tłumików i twardych nawierzchni nie mógł się odnaleźć.

Jonsson ma 38 lat, więc jak na żużlowca jest wciąż w kwiecie wieku. W wypowiedzi dla szwedzkiej telewizji wyjaśniał, że największy wpływ na decyzję miały upadki i kontuzje. Doświadczony żużlowiec podkreślał, że kolejne nieszczęścia źle wpływały na jego psychikę.

- Obrażenia mocno mnie wyhamowały. Miałem nadzieję, że w tym roku wrócę do Grand Prix, ale wszystko zniszczył upadek w pierwszej kolejce PGE Ekstraligi. Trudno było wrócić na tor. Przez cały sezon walczyłem z bólem pleców, ramion. Wiem, że już nigdy tak do końca nie będę zdrowy i zawsze będę odczuwał ból - mówi żużlowiec.

Jonsson liczył, że poprzedni sezon będzie dla niego przełomowy. Po fatalnych wynikach we Włókniarzu Częstochowa w 2017 roku (śr. 1,15) zdecydował się po raz drugi w karierze na starty w I lidze, w której był jednym z najlepszych zawodników Motoru.

Awansował do PGE Ekstraligi i wiele sobie obiecywał po tym powrocie. Niestety, już w pierwszym wyścigu sezonu odniósł kolejną kontuzję. Efekt? 13 meczów, 40 wyścigów i średnia zaledwie 1,17 - to tegoroczny dorobek Jonssona w polskiej lidze.

- Przez cały sezon walczyłem z bólem, to było niezwykle męczące. Jestem szczęśliwy, że już zakończyłem rozgrywki, bo czuję, że wygrały ze mną kontuzje - dodaje.

Jonsson w regionie jest doskonale znany.

Apator Toruń był jego drugim klubem w zawodowej karierze i była to bardzo owocna współpraca. Szwed trafił do Torunia w 2001 roku ze Stali Gorzów jako mistrz świata juniorów, razem zresztą z rodakiem Tony Rickardssonem. Zbudowana przez Marka Karwana drużyna ze Szwedami oraz m.in. Wiesławem Jagusiem i Tomaszem Bajerskim sięgnęła po mistrzostwo Polski, pokonując w decydującym meczu Atlas Wrocław na Broniewskiego.

Kibice uwielbiali widowiskowo jeżdżącego Jonssona, ale klub musiał się z nim rozstać z powodu limitu Kalkulowanej Średniej Meczowej. W ten sposób żużlowiec trafił najpierw do Częstochowy (drużynowe mistrzostwo Polski w 2003), a potem do Bydgoszczy, gdzie zaliczył bez wątpienia najlepszy okres w karierze.

W Polonii spędził siedem sezonów w latach 2004-2010, zawsze notując średnią powyżej 2 punktów na wyścig. W tym czasie zdobywał dwa medale w ekstralidze, ale także zaliczył spadek, po którym nie porzucił drużyny i po roku powrócił z nią w szeregi najlepszych.

Nic więc dziwnego, że Jonsson pojawiał się w gronie kandydatów do jazdy w Polonii po ewentualnym awansie do I ligi, przynajmniej takie były marzenia wielu kibiców.

Dziś wiemy już, że są nieaktualne. Tak samo jak wielkie marzenia żużlowca, którego szwedzcy fani długo widzieli w roli następcy Rickardssona. W 2011 roku został wicemistrzem świata, co z pewnością nie wyczerpało ambicji zawodnika i wielu jego fanów. Był jednak podporą reprezentacji Szwecji w mistrzostwach drużynowych, w których wywalczył jedenaście medali, w tym trzy złote.

Zobaczcie zdjęcia z czasów, gdy Andreas Jonsson był jednym z ulubieńców bydgoskich kibiców >>>

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU




Pozostało jeszcze 119 zdjęć.
Przewijaj aby przejść do kolejnej strony galerii.

Polecamy

Nie takiego meczu oczekiwali fani Astorii Bydgoszcz. Tak kibicowaliście koszykarzom!

Nie takiego meczu oczekiwali fani Astorii Bydgoszcz. Tak kibicowaliście koszykarzom!

Zawisza wreszcie wygrał w Bydgoszczy. Zobacz  zdjęcia z meczu i trybun

Zawisza wreszcie wygrał w Bydgoszczy. Zobacz zdjęcia z meczu i trybun

Kierowca zasnął, auto dachowało. Groźne nocne zdarzenie w Nekli

Kierowca zasnął, auto dachowało. Groźne nocne zdarzenie w Nekli

Zobacz również

Groźnie na drogach w regionie. Na S5 auto uderzyło w barierkę, na A1 dachował kamper

Groźnie na drogach w regionie. Na S5 auto uderzyło w barierkę, na A1 dachował kamper

Parkrun Toruń 454. Sport, uśmiechy i piękne kwietniowe słońce - zobaczcie zdjęcia!

Parkrun Toruń 454. Sport, uśmiechy i piękne kwietniowe słońce - zobaczcie zdjęcia!