Gdy Duda kończył swoje najważniejsze w życiu wystąpienie, do kandydata PiS na prezydenta dołączyła na scenie jego żona. Spod sufitu na salę sypało się konfetti. A przedstawiciele młodzieżówki PiS i reszta sali skandowali: Andrzej Duda - prezydentem!
To było później. Duda rozpoczął swoje wystąpienie od złożenia hołdu i przypomnienia osiągnięć nieżyjącego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. - Jego misja nie została zakończona. Dziś wierzę, że Polacy oczekują, że jego dzieło zostanie podjęte na nowo, że Polska będzie się z mieniać w kraj sprawiedliwy, uczciwy, kraj równych szans - powiedział Duda.
Kandydat do fotela prezydenckiego wspomniał swoje początki kariery naukowej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Stwierdził, że planował karierę prawniczą, a nie polityczną. Zawsze jednak był gotowy do służby ojczyźnie.- Powołanie przychodzi nagle. Wtedy już wiesz, że jest to twoja droga. Poprowadziło mnie przekonanie, że Polska może być zmieniana na lepsze. Ta droga zaprowadziła mnie do mojego prezydenta Lecha Kaczyńskiego - powiedział polityk.
Parlamentarzysta, podobnie jak jego przedmówcy, odniósł się do ustawy podpisanej przez Bronisława Komorowskiego wydłużającej wiek emerytalny. Zadeklarował jednocześnie, że jeśli zostanie prezydentem obniży wiek emerytalny do 65 lat. Powiedział, że jako prezydent będzie współpracował z każdym rządem, który działał będzie dla dobra społeczeństwa. Nie będzie służył rządowi, który jest ,,przeciwko narodowi". - Podstawowym obowiązkiem prezydenta jest dbanie o sprawy społeczeństwa, krzywdę ludzką. Jest to obowiązek, który wymaga ogłady. Prezydent nigdy nie powinien się godzić na podpisywanie ustaw pogrążających społeczeństwo, prezydent ma stać na straży Rzeczpospolitej - powiedział Andrzej Duda. Polityk zanegował bierną postawę prezydenta Bronisława Komorowskiego, który powinien brać odpowiedzialność za to co się dzieje w kraju.
Zobacz także: Odbyła się konwencja wyborcza Andrzeja Dudy, kandydata na prezydenta PiS
- Nie było odpowiedzialności za zniszczenie polskich stoczni, za aferę Amber Gold. A nie ma władzy bez odpowiedzialności konstytucyjnej w państwie! - grzmiał Duda.
Skrytykował także politykę rządu i obecnego prezydenta wobec rolnictwa, górnictwa i poziomu edukacji - Jeżeli zostanę prezydentem będę pochylał się nad każdą grupą społeczną - zapewnił polityk. Dodał, że będzie chronił polską ziemię przed sprzedawaniem jej w obce ręce i i polskie lasy państwowe przed prywatyzacją.
Zarzucił mediom, że nikt nie pokazał czwartkowej debaty PiS-u dotyczącej służby zdrowia oraz pierwszoplanowym politykom, że się na niej nie stawili. Na koniec zapewnił, że jako prezydent będzie popierał projekty ustaw, które będą działały dla dobra Polaków. - Ostatnie osiem lat to brak jakiejkolwiek odpowiedzialności. Nie ma władzy w Polsce bez odpowiedzialności. Przyszłość ma na imię Polska - zakończył Andrzej Duda.
Czytaj e-wydanie »