W rozegranym w niedzielę 5 października półfinale drugiej ligi Seahawks Sopot pokonali na swoim boisku Angels Toruń 33:18. Dzięki wygranej Jastrzębie zapewniły sobie awans do finału, który za dwa tygodnie zostanie rozegrany w Katowicach.
Pierwszy, w ramach tegorocznych rozgrywek, mecz Angels Toruń i Seahawks Sopot dostarczył mnóstwo emocji. Bardzo jednostronne rewanżowe spotkanie w ramach rundy zasadniczej wysoko wygrały Jastrzębie. Niedzielny półfinał był niezłym widowiskiem, w którym emocji nie brakowało.
W pierwszej kwarcie gospodarze objęli prowadzenie po akcji zagranicznego duetu - podanie Luke'a Zetazate na aż 60-jardow przyłożenie zamienił amerykański weteran boisk PLFA Jeremy Dixon. Próba podwyższenia była nieudana i po pierwszej odsłonie sopocianie prowadzili 6:0.
Drugą rozpoczęli od przyłożenia Przemysława Portalskiego po precyzyjnym rzucie Zetazate. Mimo niekorzystnego obrotu boiskowych spraw Anioły nie poddawały się. Po tym jak formacji obrony przyjezdnych znowu udało się zatrzymać najbardziej eksplozywny w PLFA II atak sopocianie wykonali odkopnięcie. Świetna, sześciopunktowa akcja powrotna torunianina Jakuba Mazana tchnęła nadzieję w serca gości. Nie zbiło to z tropu faworyzowanych sopocian. Jeszcze przed przerwą swój drugi touchdown celebrował Portalski. Chwilę później zawodnik ten przełamał niemoc Jastrzębi w próbach podwyższeń po przyłożeniach i trafił za jeden. Na przerwę gospodarze schodzili z trzynastopunktową zaliczką.
W drugiej połowie Anioły dwa razy były w stanie zbliżyć się do rywali na raptem jedno przyłożenie. Miało to miejsce po akcjach biegowych Sebastiana Osińskiego i Rafała Mierzejewskiego. Między te akcje swoje trzy słowa wtrącił Dixon, który wykorzystał kolejne dobre podanie kanadyjskiego quarterbacka. Amerykanin był też autorem przyłożenia, które ustaliło wynik meczu na 33:18.
- Na początku spotkanie nie przebiegało po naszej myśli. Torunianie byli dobrze przygotowani przez trenera Billa Moore'a. W pierwszej fazie meczu praktycznie wyłączyli z gry Jeremy'ego Dixona. Później nasza ofensywa się rozpędziła. Na początku drugiej połowy dopadła nas niespodziewana zniżka formy. Na pewno nie będziemy sobie na to mogli pozwolić za dwa tygodnie w Katowicach. Teraz czas na zaleczenie drobnych kontuzji i solidne przygotowania pod kątem rywala, którego nie znamy - powiedział Michał Radelicki, prezes Seahawks Sopot.
- Przede wszystkim gratulacje dla Seahawks i powodzenia w finale. Jestem trochę rozgoryczony porażką, ale jak w całym sezonie daliśmy z siebie wszystko od początku do ostatniego gwizdka. W ataku wykonaliśmy świetną pracę, wiadomo, że pewne rzeczy zrobić odrobinę lepiej i zdobyć kilka punktów więcej. W obronie udało nam się wyłączyć grę biegową ofensywy pod wodzą Luke Zetazate. Jednak nowy nabytek sopocian Jeremy Dixon to zawodnik klasy topligowej, który robił różnicę w tym spotkaniu.
Zagraliśmy świetny sezon, jedynym klubem z którym przegraliśmy byli Seahawks, których też udało nam się pokonać. Przed nami ciężkie przygotowania do pierwszoligowych rozgrywek, by być szybszymi i silniejszymi już w pierwszej lidze w sezonie 2015 - podsumował Bill Moore, amerykański trener Angels Toruń.
Seahawks Sopot - Angels Toruń 33:18 (6:0, 13:6, 0:6, 14:6)
I kwarta
6:0 przyłożenie Jeremy'ego Dixona po 60-jardowej akcji po podaniu Luke'a Zetazate
II kwarta
12:0 przyłożenie Przemysława Portalskiego po 35-jardowej akcji po podaniu Luke'a Zetazate
12:6 przyłożenie Jakuba Mazana po 40-jardowej akcji powrotnej po odkopnięciu
19:6 przyłożenie Przemysława Portalskiego po 4-jardowej akcji po podaniu Luke'a Zetazate (podwyższenie za jeden punkt Przemysław Portalski)
III kwarta
19:12 przyłożenie Sebastiana Osińskiego po 2-jardowej akcji biegowej
IV kwarta
25:12 przyłożenie Jeremy'ego Dixona po 30-jardowej akcji po podaniu Luke'a Zetazate
25:18 przyłożenie Rafała Mierzejewskiego po 3-jardowej akcji biegowej
33:18 przyłożenie Jeremy'ego Dixona po 25-jardowej akcji po podaniu Luke'a Zetazate (podwyższenie za dwa punkty Przemysław Portalski)