
Mateusz Szwoch (Arka Gdynia)
Jeden z liderów gdynian, podobnie jak cała drużyna ostatnio nieco obniżył loty. W ofensywie bezbarwny - mało kreatywny, sam nie stworzył wielu akcji na bramkę Seweryna Kiełpina. Skutecznie hamował za to… szanse swojego zespołu bardzo liberalnie oddając piłkę rywalom. Na plus kilka dobrych interwencji w defensywie, jednak nie oszukujmy się - płocczanie również nie rozgrywali meczu życia. Szczególnie jeśli chodzi o natarcia w pole karne Arki.

Piotr Grzelczak (Górnik Łęczna)
Mimo, że jego nazwisko jak wół widniało w meczowym protokole, on sam nie pojawił się w Krakowie. Ostatnio widziany, gdy wsiadał do klubowego autobusu w Łęcznej, rozpłynął się jak we mgle. Próżno szukać go pod bramką Wisły, nie stworzył najmniejszego zagrożenia w polu karnym. Dobrze, że do następnego meczu jeszcze dwa tygodnie - może sztabowi szkoleniowemu uda się odnaleźć Grzelczaka.

Kamil Biliński (Śląsk Wrocław)
Podopieczni Mariusza Rumaka wreszcie zwyciężyli u siebie, ale napastnik Śląska nie może zaliczyć tego spotkania do najlepszych w karierze. Na boisku przebywał ponad 80 minut, ale nie dołożył swojej cegiełki do tej wygranej. Raczej nie sprawiał problemów rywalom, wyraźnie starał się im nie naprzykrzać. Działał za to na nerwy swoim partnerom, których dobre podania zamieniał na niecelne strzały.

REZERWOWI:
Libor Hrdlicka (Ruch Chorzów) - Martin Konczkowski (Ruch Chorzów), Marcin Budziński (Cracovia), Maciej Szmatiuk (Górnik Łęczna), Paweł Moskwik (Piast Gliwice), Eduards Visnakovs (Ruch Chorzów), Vladislavs Gutkovskis (Bruk-Bet Termalica).