Hiszpańskie starcie Barcelony z Atletico Madryt to najciekawsza para 1/4 finału Ligi Mistrzów - Dla mnie to przedwczesny finał, bo spotkają się dwa najlepsze obecnie zespoły w Europie - ocenia Leszek Orłowski, dziennikarz tygodnika "Piłka Nożna" i ekspert nc+.
Barcelona wygrała pierwszy mecz tylko 2:1, a więc w Madrycie spodziewamy się wielkich emocji. Oba zespoły są bowiem w grze o awans. Ba, Atletico do awansu może wystarczyć nawet jedna zdobyta bramka.
Całe środowisko Los Colchoneros wierzy jednak, że w środowy wieczór na Vicente Calderon dojdzie do powtórki sprzed dwóch lat, gdy naładowane Atletico dosłownie pożarło na własnym boisku Barcelonę, czego nie odzwierciedlał tylko wynik tego spotkania. 1:0 po szybkiej bramce Koke wówczas dawało jednak ekipie Simeone awans do kolejnej rundy i taki sam rezultat dałby jej półfinał Champions League również dzisiaj. - Entuzjazm i atmosfera na Calderon są obecnie fantastyczne, ale piłkarzy Barcelony to nie zaskoczy. Oni już niejednokrotnie grali w takich warunkach. My jednak musimy iść po swoje. Publiczność musi odpowiedzieć swoim dopingiem, a my na boisku szukać awansu do ćwierćfinału – mówił przed tym spotkaniem szkoleniowiec Los Colchoneros, Diego Simeone. – Być z Atletico oznacza być zdeterminowanym, walecznym, nie dawać za wygraną, walczyć z przeciwnościami. Wiemy, że rywale są lepsi od nas, ale ta świadomość jest naszą siłą. Jesteśmy gotowi się im postawić – dodał argentyński trener.
***
Maciej Murawski przewidział awans Realu.