Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Autostop: męczymy Chorwację

Wysłuchał Roman Laudański
Maciej - tam musimy dotrzeć!
Maciej - tam musimy dotrzeć! archiwum prywatne
Na widok samochodów wyciągasz kciuk (Maciek) lub składasz błagalnie ręce (Karolina). Jedziemy autostopem!
Karolina na starcie w Sopocie
Karolina na starcie w Sopocie Fot. archiwum prywatne

Karolina na starcie w Sopocie
(fot. Fot. archiwum prywatne)

Tyle młodzi. W domu zostają rodzice. - To nie była pierwsza taka eskapada Maćka - mówi ojciec. - Ale, choć to dorosły chłop, zawsze gdzieś w tyle głowy siedzi nam "mały Maciuś", dziecko.

- Mieliśmy numer 004, byliśmy jedną z pierwszych par, które zadeklarowały swój udział w 15. Międzynarodowych Mistrzostwach Autostopowych Trójmiasto-Dubrownik - mówią toruńscy studenci Karolina i Maciek.

Sobotnia noc. Czekamy na wiadomości od syna. Wiemy, że Maciek z Karoliną powinni już wracać. SMS-y stawiają nas na nogi i skutecznie wybudzają ze snu: "Męczymy Chorwację. Nie damy rady wrócić. Utknęliśmy 150 km za Dubrownikiem. Masakra. Załamka". Komentarz mamy Maćka (niewysłany): "Cóż, zawsze możecie poprosić o azyl".

- Staliśmy kilkanaście godzin i nikt się nie zatrzymał - wspominają Karolina i Maciej. - Odechciewało się wszystkiego. Na dodatek to porażenie słoneczne... Utknęliśmy w czarnej dziurze, jakieś 30 km od Splitu.
W domu nerwy i mobilizacja: co robić? Jechać i przywieźć? Dzieci co prawda dorosłe, ale chciałoby się jakoś pomóc. Mapy wyszukiwarki Google wyliczają czas przejazdu na 16 godzin. To ponad półtora tysiąca kilometrów.

Jak można pomóc na odległość? Sprawdzić inne połączenia! Bilety lotnicze drogie. Kolej tylko przez Budapeszt, ale za to bilety tańsze. Ale najpierw trzeba jakoś dotrzeć na dworzec do Splitu. Z tym właśnie jest problem. Ale spokojnie, rodzice zawsze są nadopiekuńczy, a młodzi mają chwilowy kryzys, który sami rozwiążą. Bo muszą. Maciek i Karolina zostają na nocleg w... toalecie dla niepełnosprawnych.

Trzynaście samochodów, sześć dni, siedem konserw, dwa chleby i 1001 przygód
Ale wróćmy do początku wyprawy.

Pierwszy SMS od Karoliny i Macieja: "Utknęliśmy na obwodnicy Gdańska". Co odpisać ma ojciec dorosłego chłopaka? "Uśmiechajcie się do kierowców" a może "Wracajcie do domu"?

Udało się. Ruszyli na południe z ochroniarzem ze Słupska, potem w ciasnym tico z mieszanym, polsko-norweskim małżeństwem. O trzeciej w nocy byli pod Katowicami. - Usiedliśmy na kamieniach przy drodze, aż tu nagle zatrzymuje się tir i kierowca zaprasza nas do środka, bo nudzi mu się w drodze do Włoch! Obiecał zabrać nas do Cieszyna.

Od kierowcy usłyszeli hasło przewodnie całego wyjazdu: "Słuchajcie, jak się wkur..., to zawiozę was dalej niż do Cieszyna. A jak bardzo się wkurw..., to dowiozę was do Chorwacji!". - To był pan Marian z Brodnicy? Z Grudziądza? - zastanawiają się. Marian bardzo się wkurw... i zawiózł ich do Mariboru. 40 km od granicy z Chorwacją!

Maciej: - W nocy gadasz z kierowcami o wszystkim. Opowiadają swoje życie, wspominają drogi, poruszają każdy temat. Od autostopowiczów wymagają uwagi, robią wszystko, byle nie zasnąć za kierownicą.

Z Marianem wymienili się numerami telefonów. - Będę za parę dni wracał. Może się zabierzecie? - rzucił przed odjazdem. W poniedziałek Karolina ma kolokwium, nie mogą czekać. Ale nadal są w kontakcie.

Wakacje z adrenaliną
SMS: "W Mariborze 7 godzin staliśmy. Teraz do Zagrzebia i na Dubrownik!". W domu słychać westchnienie ulgi - rodzice rzucają okiem na mapę.

Dubrownik - perła Adriatyku

Młodzi wspominają, że podrzuciła ich amerykańsko-serbska para. Byli już, razem z kilkoma innymi parami, tuż pod granicą. Okazało się, że w długi weekend wyruszyły z Polski dwa autostopy do Chorwacji. Ich z Sopotu i drugi z Gliwic. Pary, które spotkali przy granicy, czekały na stopa już kilka ładnych godzin.

Na szczęście na parkingu zastali grupę Turków prowadzących ciężarówki do Istambułu. Jeden z nich zgodził się ich zabrać. SMS: "Wyjeżdżamy tureckim tirem do Zagrzebia. Z kierowcą klarnecistą, członkiem międzynarodowego zespołu dętego". - Puszczał nam płyty zespołu, w którym grał. Przy każdej solówce klarnetu domagał się pochwał - uśmiechają się.

W poniedziałek rano następny SMS: "Żyjemy. Jesteśmy w Splicie, 200 km od Dubrownika". Wieczorem kolejna wiadomość: "Hej, dojechaliśmy jako 39 para. Wszystko OK".

Trasę Sopot-Dubrownik przejechali trzynastoma samochodami w dwie i pół doby. Do celu dotarło 107 par. Mniej niż połowa startujących. Dwie ostatnie - już w środę, po oficjalnym zakończeniu wyścigu. - Chorwaci nie bardzo chcieli zabierać ludzi na stopa - tłumaczą. - Niektórych pokonały upały i odległość. Był problem z dogadywaniem się z ludźmi, trudno było spotkać kogoś, kto mówi po angielsku czy niemiecku. Właściwie całą Chorwację przejechaliśmy posługując się trzema zwrotami: "dobar dan, hvala" (dziękuję) i - najważniejszy - "benzinska pumpa" (stacja benzynowa).

Z uśmiechem wspominają plaże i miasta w Chorwacji. Woń cytrusowych gajów, ognisko z drzewa palmowego. Zrujnowane podczas wojny na Bałkanach, jeszcze podziurawione kulami hotele opodal Dubrownika. Wdrapali się nocą na dach jednego z nich, widok stamtąd zapamiętają na zawsze: z jednej strony morze, z drugiej ośnieżone szczyty gór i rozświetlone miasto pomiędzy. I plakaty z Ante Gotoviną, chorwackim bohaterem narodowym i zbrodniarzem wojennym, skazanym przez Międzynarodowy Trybunał w Hadze. Maciej, student historii, opowiada: - Nazwisko Gotovina otwiera w Chorwacji wszystkie drzwi. Wszedłem w Splicie do sklepu, pytając o koszulkę z generałem. Twarz sprzedawcy pojaśniała ze szczęścia. Tak samo reagowali wszyscy chorwaccy kierowcy. Z jednym z nich, barmanem, całą drogę śpiewaliśmy piosenkę o Gotovinie. Znalazłem ją przed wyjazdem na YouTube.
Dubrownik pełen Polaków. Spotkali, np. polską wycieczkę, starsze panie jechały do Medjugorie. Uczestniczki pielgrzymki przekonały księdza, żeby zabrał młodych razem z nimi.

Chcesz zwiedzić starożytne miasto? Jedź do Chorwacji! Przeżyjesz piękną i fascynującą przygodę

- A my prosto z plaży tylko w szortach i z ręcznikiem - śmieją się. - Bez dokumentów. Nie przepuściliby nas przez granicę. Panie obiecały, że pomodlą się w naszej intencji do Matki Boskiej. Jakbyśmy przeczuwali, że modlitwa przyda się nam w drodze powrotnej - śmieją się. Niebezpieczeństwem powiało w Mostarze, na zamieszkanych przez muzułmańskich Bośniaków przedmieściach: - Chcieliśmy dotrzeć do Sarajewa, zabraliśmy się z jakimś szalonym kierowcą, który nagle zmienił zdanie i wyrzucił nas na zrujnowanej stacji. Ciemno, obok blokowiska, widoczne ślady kul na murach i grupki mało przyjaźnie wyglądających "dresów". Karolina we łzach. Oboje przerażeni - jechać dalej czy wracać?

- Pracownik stacji, wielki facet, zapytany o radę, złowieszczym szeptem powiedział, po kazując kierunek Split: "It' s safer". ("Tam bezpieczniej"). Powiało grozą - opowiada Karolina. - Po jakiejś godzinie zabrał nas stamtąd Bośniak zdezelowaną ładą. Utknęliśmy 30 km od Splitu. Jak się okazało, na dobre.

Chorwacja, czyli kulturowa mieszanka
W niedzielę rano SMS uspokaja: "Mamy superwypasioną terenową beemkę do Polski!!". Po chwili kolejny charakterystyczny sygnał: "Ups. Pan kierowca jedzie tylko do Miszkolca na Węgrzech, ale to bliżej niż dalej..." Z Miszkolca dwoma tirami, osobno, do Barwinka. W niedzielę nad ranem dotarli do Rzeszowa, potem przez Lublin, już pociągiem, do Torunia. Wracali 17 pojazdami, w tym wielką, (ale klimatyzowaną!) betoniarką.

Na Facebooku Maciek napisał "Powróciwszy. 9 dni, 30 samochodów: Polacy, Bośniacy, Chorwaci, Serbowie, Czarnogórzanie, Norwegowie, Hercegowińczycy, Turcy... betoniarki, komandosi, ciężarówki, tiry, wypasione beemki, rozklekotane samochodziki, konserwy, nerwy, Ożujsko, spanie pod gołym niebem, miny, Dubrovnik, chwile grozy w dzielnicy muzułmańskiej w Mostarze... zwątpienie, cierpliwość, radość... wspomnienia - bezcenne!"

Międzynarodowe Mistrzostwa Autostopowe odbywają się co roku. W ostatni, tygodniowy weekend maja na starcie w Sopocie stanęło prawie pół tysiąca uczestników. Na 250 par dotarło do Dubrownika w Chorwacji ponad sto.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska