Zobacz wideo: Tir załadowany po sufit wyjechał z Bydgoszczy do Lwowa
Pandemia zmniejszyła dochody aż 46 proc. konsumentów. Tymczasem, by trafić do rejestru dłużników, wiele nie trzeba. Wystarczy, że mamy dług wyższy niż 200 zł brutto i nie reagujemy na wezwanie wierzyciela do zapłaty dłużej niż przez 30 dni. Natomiast firmy trafiają na "czarną listę dłużników", gdy ich zadłużenie jest wyższe niż 500 zł i również nie spłacają go od co najmniej 30 dni.
Pożyczka nie jest wyjściem
Wielu z nas myśli, że rozwiązaniem sytuacji jest drobna pożyczka.
- Jeśli z trudem udaje się wiązać koniec z końcem, to nie należy się oszukiwać, że z dołożoną do napiętego budżetu ratą "drobnego" kredytu czy pożyczki damy sobie radę. Jest niemal pewne, że w takiej sytuacji po dwóch, trzech miesiącach ta mała rata wprowadzi nas na listę dłużników - przestrzega Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor.
Jak dodaje, przekładanie płatności rachunków też jest groźne, szczególnie gdy odpuszczamy sobie duże kwoty. Taki ruch sprawi, że w kolejnym miesiącu znów będzie problem, bo nie będziemy w stanie uregulować płatności za dwa miesiące. Decydując się na takie działanie trzeba mieć świadomość, że nieopłacenie w terminie np. rachunku za telefon będzie wiązało się z opłatą karną, w którą mogą być włączone przyznane na początku umowy rabaty, do tego dojdą odsetki.
Wszyscy zapłacą za długi
Jeśli dłużej nie będziemy w stanie spłacać zadłużenia, do akcji wkroczy windykator. Całe szczęście, bo to oznacza, że wierzyciel wyciąga do nas rękę i jest szansa, by wyjść na finansową prostą zanim sprawą naszego zaległego zadłużenia zainteresuje się sąd.
- W rzeczywistości długi nie opłacają się ani bankom, ani ubezpieczycielom, telekomom - żadnemu wierzycielowi. Sądowe dochodzenie swoich praw przez wierzyciela kosztuje sporo czasu i pieniędzy. Gdy zadłużenie trafia z egzekucji polubownej na drogę windykacji sądowej, zwiększają się koszty jego obsługi. Płaci więcej i wierzyciel, i dłużnik - wyjaśnia Karolina Mączyńska, ekspert Intrum.
Firma windykacyjna może kontaktować się z osobą zadłużoną telefonicznie, wysyłając smsa, emaila czy odwiedzając dłużnika w jego domu. Dzieje się tak, gdy inne wymienione próby kontaktu zawiodły.
Kiedy w nasze ręce trafi pismo od windykatora, powinniśmy postarać się zachować spokój i dokładnie je przeczytać. Znajdziemy w nim podstawowe informacje dotyczące nieuregulowanej należności, czyli m.in. kwotę zaległości, termin płatności i rachunek bankowy, na który powinniśmy wpłacić pieniądze. Powinno też być wyjaśnienie, jakie jest pochodzenie zadłużenia, tzn. czy chodzi o zaległą fakturę, nieopłacane rachunki czy ratę kredytu.
Dogadajmy się jak spłacić dług
Przeczytajmy dokładnie list od firmy windykacyjnej i zawarte w nim instrukcje. Następnie skontaktujmy się z ekspertem, który pomoże w znalezieniu najlepszego rozwiązania. m.in. ile wynoszą odsetki od naszej nieuregulowanej należności i w jaki sposób są one dalej naliczane. Wspólnie zastanówmy się nad sposobem wyjścia z sytuacji, nad zaproponowanym przez firmę windykacyjną planem spłaty. Odpowiedzmy sobie na pytanie, na jakie raty możemy sobie pozwolić i upewnijmy się, czy zaspakajają one minimalne oczekiwania wierzyciela.
Najgorsze, co możemy zrobić będąc osobą zadłużoną, to unikać kontaktu z windykatorem.
- W ten sposób nie tylko pozbawiamy się możliwości negocjowania warunków spłaty zaległego zadłużenia, ale także powiększamy istniejący dług, co w konsekwencji może grozić postępowaniem sądowym i egzekucją komorniczą. Niespłacone należności narastają, a problem pozostaje nierozwiązany - podsumowuje Karolina Mączyńska.