https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bank dobrych wiadomości

Ewa Rogozińska
Największy zysk jest wtedy, kiedy uda się komuś pomóc - skontaktować ze specjalistą, załatwić łóżeczko dziecięce, napisać podanie.

     Telefon pierwszy: "Mam sześcioosobową rodzinę. Zepsuła się nam pralka, nie stać nas na nową. Możecie jakoś pomóc?". Telefon drugi: "Córka nie radzi sobie w szkole. Nie mam z czego opłacić jej korepetytora. Co robić?". List: "Jestem załamana, mój mąż pije. Nie radzę sobie z tym problemem, nie wiem, gdzie szukać wsparcia...". Takich sygnałów włocławski Bank Informacji dla Rodzin dostaje codziennie kilka, bywa że kilkanaście. To dużo jak na dwugodzinny dyżur od poniedziałku do czwartku.
     Lek na bezradność
     
- Ludzie, którzy się z nami kontaktują, są zrozpaczeni. Znaleźli się w trudnej sytuacji życiowej, są bezradni, wstydzą się pójść do ośrodka pomocy społecznej. Dzwonią więc do nas, piszą listy albo przychodzą na dyżury - _tłumaczy Cecylia Pejas, kierownik Banku Informacji dla Rodzin działającym już trzeci rok przy Katolickim Stowarzyszeniu "Civitas Christiana" we Włocławku .
     Wizyty, telefony i listy są skrupulatnie zapisywane w zeszytach. W ciągu roku wolontariusze potrafią przyjąć kilkaset interwencji. Czasem chodzi o poradę prawną, rozmowę z psychologiem albo duszpasterzem, zdarza się, że ludzie proszą o pomoc w napisaniu podania czy pozwu sądowego. Bywa, że trzeba wskazać komuś właściwy adres placówki albo skontaktować z ośrodkiem pomocy społecznej, klubem AA, schroniskiem dla ofiar przemocy czy domem samotnej matki. Bank wspomaga również osoby, które potrzebują konkretnych rzeczy materialnych. W jaki sposób?**
- Korzystamy z hojności darczyńców, którzy odpowiadają na nasze apele w prasie i radiu. Ktoś przekaże niepotrzebną kurtkę, pościel, inny wersalkę albo łóżeczko dziecięce. Dla ludzi w potrzebie to są rzeczy niezbędne - przyznaje Cecylia Pejas.
     Gdyby nie wolontariusze...
     
Ale bywają też prośby bardziej nietypowe. Na przykład wtedy, kiedy do Banku przyszedł list od wielodzietnej rodziny z małej miejscowości w byłym Włocławskiem. Jedno z dzieci jest niepełnosprawne. Udało się zapewnić chłopcu bezpłatne zajęcia rehabilitacyjne w samym Włocławku. Albo gdy zadzwoniła dziewczyna z pytaniem o... akwarium.**
- Dlaczego nie? Chce mieć hobby, to świetnie. Ogłosimy, może ktoś podaruje. Przecież marzenia się spełniają - uśmiecha się pani Cecylia.
     Gdyby nie wolontariusze, Bank Informacji dla Rodzin nie istniałby. Z placówką współpracują: pedagog, prawnik, lekarz, ksiądz, doradca życia rodzinnego, radna. Przychodzą uczniowie włocławskich szkół. Dorota Kujawa jest nauczycielką, pełni dyżury w poniedziałki:
- Jestem tu prawie od początku. Dlaczego? Kiedyś przyszłam, żeby poprosić o pomoc dla uczennicy. I zostałam. Dorota Kujawa odbiera telefony, daje korepetycje, oczywiście bezpłatnie. Wszyscy, którzy udzielają się w Banku, robią to bez wynagrodzenia. Ostatnio zaczęła pomagać pani Krystyna: - Nie stać mnie na wykupienie leków na moją dolegliwość. Przyszłam do Banku. Jest szansa, że ktoś mi pomoże. Postanowiłam się zrewanżować - będę przychodzić tu na dyżury.
     Cecylia Pejas podkreśla, że placówka nie jest konkurencją dla instytucji regulaminowo zajmujących się pomocą społeczną.**
- Mamy z nimi dobry kontakt, często wspólnie próbujemy rozwiązywać problemy. Bank powstał dzięki dobrej woli kilku osób. Wiem, że nasza działalność spełnia swoją rolę. Nigdy dość dobrych wiadomości, a takie właśnie staramy się przekazywać ludziom, którzy oczekują, że im pomożemy _- przekonuje szefowa Banku Informacji dla Rodzin.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska