Kapustka oczywiście broni się jak może przed porównaniami z młodym Adamem Nawałką, ale ich nie uniknie. Taki sam piorunujący początek kariery, takie samo wejście smoka w wielkiej imprezie. Umiejętności czysto piłkarskich nikt mu nie odmówi, ale jeśli piłkarz Cracovii jest dzisiaj na ustach całej Polski i połowy Europy (dzięki Gary’emu Linekerowi), to przyczyniły się do tego co najmniej dwie inne rzeczy.
Od lat nie było w kadrze zawodnika, który przed "20" byłby tak odporny na stres. Od kilku dni obserwujemy go, kiedy się da, i za każdym razem zwraca uwagę dojrzałość, z jaką porusza się po boisku i wypowiada poza nim. Po meczu z Irlandią Płn. sprawiał wrażenie, jakby to było dla niego coś tak naturalnego jak podanie piłki do kolegi. Poczucie własnej wartości, a jednocześnie pełna kontrola nad emocjami. Ale jest jeszcze jeden element. Bartek wnosi do tej kadry powiew młodzieńczej świeżości, a to, co chętnie mówią mu starsi koledzy, chłonie jak gąbka. Scena tuż przed spotkaniem w Nicei, gdy Krychowiak ojcowsko objął go na środku boiska oddaje to najlepiej.
Powtórzmy więc za Krychowiakiem: „Bartek, graj swoje. To wystarczy”.