Kup Gazetę Pomorską przez SMS
Kup Gazetę Pomorską przez SMS - kliknij
Z Bydgoszczy wyjedzie ok. sześćset osób, z Torunia - tysiąc, a z Włocławka siedem tysięcy. W grupach zorganizowanych autobusami, koleją i indywidualnie.
Wspomnienia mocno zatarte
- Byłam z przyjaciółmi na pogrzebie księdza Jerzego w 1984 roku - opowiada Dorota Hetman z Bydgoszczy. - Pamiętam, że musiałam wejść na drzewo, żeby coś zobaczyć. To było wielkie przeżycie, choć wspomnienia po latach są już mocno zatarte. Przepełniało mnie uczucie wielkiej niesprawiedliwości na to, co stało się z księdzem Jerzym. Miałam jego kazania nagrane, puszczałam je koleżankom z liceum. Wtedy w trzech bydgoskich liceach młodzież na dużej przerwie spotykała się, żeby odmawiać "Anioł Pański". Niespecjalnie się to podobało, musieliśmy później spotykać się w szatni lub poza szkołą. Po śmierci księdza Jerzego modliliśmy się w jego intencji. Teraz pojadę na beatyfikację, to jakby klamra, która spina tamte lata.
Stał po stronie prawdy
W Toruniu wyjazdy organizują przede wszystkim parafie, ale do Warszawy wybierają się też studenci z duszpasterstwa akademickiego działającego przy Uniwersytecie Mikołaja Kopernika. Żeby zdążyć na uroczystości, o 5 rano zbierają się przed wydziałem teologicznym. - Wcześnie, ale warto wstać - zapewnia Katarzyna Molenda, studentka teologii. Chcę jechać na beatyfikację, bo ważne jest dla niej przesłanie, które płynie z biografii polskiego męczennika. - On umarł, bo stał po stronie prawdy - wyjaśnia studentka. - To ważne zwłaszcza teraz, kiedy prawda często jest relatywizowana. Poza tym - bez ofiary księdza Jerzego nie byłoby naszej obecności w Europie. Tak jak biskup Stanisław wprowadził chrześcijaństwo w drugie tysiąclecie, tak on stoi u progu trzeciego. Dlatego chcę być w niedzielę w Warszawie, a nie przed telewizorem.
Refleksja przyszła z czasem
Do Warszawy wybiera się również bydgoszczanin Rafał Budzbon, który był na pogrzebie ks. Jerzego (te wspomnienia opisaliśmy w "Albumie Bydgoskim" w ubiegłym roku). - Byłem na różańcu u "Męczenników" (kościół pw. Świętych Polskich Braci Męczenników w Bydgoszczy - przyp. Lau.), który prowadził ks. Jerzy przed śmiercią. Na pogrzeb pojechaliśmy grupą, ze Zbigniewem Zielińskim robiliśmy zdjęcia. Z ekipą zagranicznej telewizji udało mi się wejść na budynek w sąsiedztwie kościoła na Żoliborzu, Zbyszek robił zdjęcia na dole. Pogrzeb przeżyłem jako wydarzenie polityczne, a głębsza refleksja nad jego słowami przyszła z czasem i nadal się rodzi.
Nie Lednica, a beatyfikacja
Grupa z parafii pw. Opatrzności Bożej w Bydgoszczy wyjeżdża do Warszawy o pierwszej w nocy. - Od siódmej rano zacznie się wpuszczanie ludzi do sektorów - mówi ks. Wenancjusz Zmuda. - Chcemy spokojnie dotrzeć na miejsce.
Ks. Zmuda na co dzień współpracuje ze studentami. - W tym roku zdecydowaliśmy, że nie jedziemy na Lednicę, a do Warszawy. Wyjeżdżają dwa pokolenia: ludzie po 50. i starsi oraz 20-30-latkowie. Ksiądz Jerzy jest postacią do odkrycia na nowo. Zawsze upominał się o godność człowieka, to nadal jest aktualne. Mam nadzieję, że w Bydgoszczy powstanie nowy kościół pod wezwaniem błogosławionego ks. Jerzego, ale najpiękniejszym pomnikiem, który postawiła mu Bydgoszcz jest hospicjum jego imienia. To rewelacyjne dzieło parafii Świętych Polskich Braci Męczenników i ks. prałata Romualda Biniaka.
Ks. Zmuda tłumaczy, że po wyniesieniu na ołtarze ks. Jerzego, inną wagę i moc będzie miało jego wstawiennictwo.