Ogólnopolski protest ma odbyć się 5 marca. Tak zdecydowała rada Związku Zawodowego Pokuratorów i Pracowników Prokuratury RP.
Protest ma odbyć się przed gmachem ministerstwa finansów i w całej Polsce przed budynkami sądów i prokuratur.
Zobacz także:Pracownicy sądów mają dość. Chcą podwyżek i idą na L4!
W uchwale podjętej przez związkowców czytamy o braku „reakcji władz państwowych na postulaty płacowe pracowników wymiaru sprawiedliwości”. - Dalsze ignorowanie postulatów znajdujących się w dramatycznej sytuacji finansowej pracowników sądów i prokuratur doprowadzi w niedługim czasie do paraliżu całego wymiaru sprawiedliwości - mówią związkowcy.
Protest 5 marca ma być w założeniu akcją nie tylko tego jednego związku zawodowego, ale mają do niego przyłączyć się członkowie dziewięciu innych związków skupiających pracowników wymiaru sprawiedliwości.
W styczniu w Sejmie zebrał się tzw. okrągły stół związkowców reprezentujących pracowników prokuratur i sądów. Zaproszono do niego między innymi premiera Morawieckiego, ale nie wziął udziału w dyskusji. Przyszedł poseł Marek Suski, minister, szef Gabinetu Politycznego Prezesa Rady Ministrów. Wyraził wolę „podjęcia przez Rząd wnikliwej analizy wynagrodzeń w sferze budżetowej, w tym w wymiarze sprawiedliwości.
- Domagamy się wzrostu wynagrodzeń, które nie są waloryzowane od 2008 roku. Sędziowie i prokuratorzy corocznie dostają podwyżki warunkowane zmiennymi wskaźnikami ekonomicznymi. Sytuacja finansowa pracowników prokuratur jest równie krytyczna, jak w sądownictwie - mówią uczestniczki protestu.
Protest pracowników Sądu Rejonowego w Inowrocławiu [zdjęcia, wideo]
- Nasze żądania to podniesienie w 2019 roku wynagrodzeń pracowników prokuratury o 1 tys. zł netto miesięcznie, niezwłoczne uchwalenie planu modernizacji prokuratury, który będzie gwarantował coroczne podwyżki uposażeń.
Jeszcze pod koniec ubiegłego roku pracownice bydgoskich prokuratur wychodziły przed siedziby swoich jednostek z transparentami, na których widniały hasła: „Pracujemy uczciwie, chcemy zarabiać godziwie”, „Duże obowiązki, praca stresowa, na konto wpływa najniższa krajowa”, czy „Wysokie kwalifikacje, głodowe racje”.
- Często musimy pracować po godzinach. Bezpłatne nadgodziny, w ramach których możemy wykorzystać je i wyjść potem wcześniej z pracy to błędne koło, powstają nowe zaległości. Kosztem naszej pracy przyuczamy nowych pracowników, którzy i tak po kilku miesiącach zwalniają się ze stanowisk. Nie jesteśmy w stanie żyć godnie za nasze wynagrodzenia, zaciągamy pożyczki pracownicze lub w bankach, korzystamy z pomocy naszych rodzin lub instytucji państwowych.
Z protestującymi urzędnikami solidaryzują się prokuratorzy. - Rozumiemy postulaty pracowników naszych sekretariatów oraz pracowników sądów, bo to jest przecież tak naprawdę jeden korpus. Mają nasze wyrazy wsparcia i zrozumienia - mówił jeszcze w czasie grudniowych manifestacji Piotr Dunal z Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Północ. Pracownicy prokuratur wysyłali czerwone kartki do premiera.
Ponadto częścią akcji protestacyjnej jest składanie do prokuratora okręgowego wniosków o zezwolenia na podjęcie dodatkowej pracy w sieciach sklepów typu „Lidl, Biedronka, Dino”. Pracownicy powołują się na artykuł 11 ustawy o pracownikach sądów i prokuratury. Ten przepis stanowi właśnie o tym, że urzędnicy zatrudnieni w organach ścigania i w sądownictwie za każdym razem, kiedy chcą sobie dorobić, muszą występować o stosowne zgody do przełożonego.
Do połowy lutego w Bydgoszczy złożono 41 wniosków o pozwolenie na dorabianie w sklepach i marketach, a w Toruniu wydano już 11 takich zgód.
Flesz - wypadki drogowe. Jak udzielić pierwszej pomocy?