Nie było polskiego hitu w samo południe na toruńskich kortach w czwartek. O ćwierćfinał miały tego dnia zagrać dwie nasze najwyżej notowane tenisistki w Bella Cup: Katarzyna Kawa i Magdalena Fręch. Ostatecznie jednak do meczu nie doszło. Kawa wycofała się z turnieju z powodu problemów zdrowotnych. Tym samym w ósemce znalazła się Fręch, która na kortach Startu-Wisły w singlu do piątku nie straciła jeszcze nawet gema.
18-letnia łodzianka szybko poznała swoją rywalkę, w piątek zmierzy się z rozstawioną z numerem 1 Isabellą Szinikową. Bułgarka - jedyna tenisistka z drugiej setki światowego rankingu w Toruniu - na razie kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa. W czwartek pokonała 6:0, 6:4 Słowaczkę Vivien Juhaszovą. Uporała się także z Fręch, choć Polka jako pierwsza urwała jej seta, przegrała 6:4, 6:7, 0:6. Polka z Szinikową zmierzyła się trzeci raz i po raz trzeci przegrała.
Nie ma już w singlu żadnej Polki. Przez dwa dni o ćwierćfinał także walczyła Maja Chwalińska. Bardzo utalentowana 14-latka trafiła na Gabrielę Pantuckovą. W czwartek Mecz był bardzo zacięty i w trzecim secie został przerwany przez deszcz. Bliżej ćwierćfinału była Czeszka, która prowadziła 6:4, 1:5 i 4:2. Pojedynek dokończono w piątek i Czeszka ostatniego seta wygrała 6:4. Chwalińskiej i tak należą się za ten występ wielkie brawa.
W półfinałach największą niespodzianką jest obecność Rumunki Iriny Bary, jedynie nierozstawionej tenisistki. Dziś o godz. 10.30 zagra z Szinikową. Zaraz po tym kolejny półfinał z działem rozstawionych Hiszpanki Pauly Badosy Gibert (4) i Słowenki Tadei Majerić (5). Około godz. 14.00 zaplanowano finał debla, ale bez polskich tenisistek.