Benzyna w naszym regionie kosztuje teraz prawie 6 złotych za litr, olej napędowy też zbliża się do tej granicy. Kierowcy zastanawiają się, co się dzieje na rynku paliw, bo w ciągu zaledwie tygodnia ceny skoczyły mocno w górę, ale nie rezygnują z czterech kółek. Czują się jednak postawieni pod ścianą.
- Wyjeżdżałem przed tygodniem na urlop i „95” była o 50 groszy tańsza na litrze – mówi Rafał Muszyński z Kielc. – Wygląda na to, że prognozy wieszczące nawet 7 złotych za benzynę jednak się sprawdzą. To jest chyba jakieś szaleństwo. Kto to wytrzyma – zastanawia się. – Zrezygnować z jazdy samochodem nie da się, więc trzeba płacić. Tyle, ile zażyczą sobie na stacjach. Nie ma innej rady – dodaje.
CO SIĘ DZIEJE?
- Rzeczywiście. Ten rok jest nieco inny niż zwykle na rynku paliw. Na początku wakacji taniały, a drożeją pod koniec - tłumaczy Grzegorz Maziak, analityk z portalu e-petrol.pl. - Powodem jest drożejąca ropa naftowa. Zazwyczaj, gdy jej ceny rosną, umacnia się złotówka, a tym razem tak nie jest. Nie ma więc ochrony przed podwyżkami - dodaje.
Jeżeli tendencja na światowych rynkach nie odwróci się w najbliższych tygodniach, benzyna bezołowiowa 95 wkrótce może przekroczyć granicę 6 złotych za litr. Według eksperta, już na przełomie października i listopada, być może nieco wcze-śniej, olej napędowy - jak co roku w podobnym okresie - będzie droższy od popularnej „95”.
CENOWA SPIRALA
- Oczywiście wysokie ceny paliw pociągną za sobą konsekwencje w postaci wyższych kosztów produkcji, a to oznaczać może tylko jedno - wyższe ceny produktów detalicznych. Sytuacja na rynku paliw zawsze przekłada się na wzrost cen, bo przedsiębiorcy nie mają już gdzie szukać oszczędności – mówi Robert Perz, ekonomista.
- Przedsiębiorcy na pewno nie chcą wzrostu cen produktów, ale w sytuacji, gdy zostaje zaburzona równowaga kosztowo-cenowa, cen w ryzach długo utrzymać się nie da – mówi Tomasz Tworek, prezes Świętokrzyskiego Związku Pracodawców Prywatnych Lewiatan.
