Około godz. 7 rano właściciel kombajnu z Bieńkówki poprosił strażaków z Chełmna o pomoc w wyciągnięciu kombajnu z rowu.
- Tereny w tym miejscu są podmokłe, niedaleko płynie Wisła - mówią strażacy. - Człowiek ten wjechał na wał kombajnem, ponieważ chciał dostać się na swoje pola omijając drogi publiczne. Gdyby wyjechał na nie, a nie zdemontował przodu maszyny, mógłby zapłacić mandat.
Demontaż urządzenia służącego do prac polowych zajmuje dużo czasu. Aby go nie tracić - raz demontując, a następnie montując ponownie do kombajnu - mieszkaniec Bieńkówki zdecydował się podjąć ryzyko i wjechać na podmokłe tereny.
- Nie mogliśmy mu pomóc, ponieważ nie stworzył zagrożenia - wyjaśniają strażacy. - Poza tym, to ryzyko, też mamy ciężki sprzęt. Musi zamówić prywatny dźwig.
- Rzeczywiście, kombajn nie może wjechać na drogę publiczną, gdy nie ma złożonej maszyny do młócenia - mówi Sławomir Bęben, naczelnik sekcji prewencji i ruchu drogowego w KPP w Chełmnie. - Mógłby zostać ukarany.
- To szczyt bezmyślności - oceniają strażacy. - Przecież taki kombajn waży jakieś osiemset kilogramów!
- Nie było zagrożenia dla nikogo, pojazd leżał na polu a nie na drodze - mówi Andrzej Szczepański, p.o. rzecznika prasowego Komendy Powiatowej Policji w Chełmnie. - Kierowca kombajnu zgłosił nam jedynie wyciek oleju. W godzinach popołudniowych właścicielowi udało się kombajn wyciągnąć na drogę i postawić.