https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Biogazownia w Runowie wywołuje spore emocje [wideo]

Przewodniczący samorządu mieszkańców w Więcborku Ryszard Przybyłowski (z prawej) nie szczędził krytyki.
Przewodniczący samorządu mieszkańców w Więcborku Ryszard Przybyłowski (z prawej) nie szczędził krytyki. Aleksander Knitter
Mieszkańcy „trójkąta więcborskiego” spotkali się w poniedziałek, by podjąć ostateczną decyzję: będziemy walczyć do upadłego.

Mieszkańcy nie dają się „przekupić” wycieczką do innej biogazowni tego samego inwestora czy 50 proc. ulgą na energię. Powstał też komitet, który będzie trzymał rękę na pulsie. Mieszkańcy chcą teraz doprowadzić do spotkania z inwestorem i powiedzieć mu prosto w oczy, co o tym sądzą.

Spotkanie rozpoczęła Joanna Soja-Tońska, która merytorycznie starała się przedstawić plusy i minusy planowanej inwestycji. Przygotowała się do prezentacji bardzo dobrze, ale nietrudno domyśleć się, że ewentualne niewielkie z punktu widzenia mieszkańców korzyści z powstania biogazowni przysłoniły wielkie obawy. O smród, o niebezpieczeństwo związane z dojazdem kilkudziesięciu samochodów ciężarowych dziennie, o zły stan dróg, spadek wartości działek i inne. Całe spotkanie, które trwało 90 minut, można uznać za bardzo merytoryczne i sensowne, choć nie zabrakło emocji i kilku gorzkich słów. Te wyrazili przewodniczący samorządu mieszkańców w Więcborku Ryszard Przybyłowski oraz Tomasz Bracka, który obwinił za tę sytuację urzędników, radnych czy też burmistrzów. Bracka żądał nawet ich dymisji. Na „rozliczenie” może przyjdzie i czas, ale teraz, z perspektywy mieszkańców, nie jest to priorytetem. Oni myślą tylko o tym, by za dwa lata nie stanęła gotowa biogazownia. Argumenty odbijały radne Anna Łańska i Grażyna Witczak oraz wiceburmistrz Jacek Masztakowski.

Do tej pory swój niepokój i sprzeciw wobec budowy biogazowni na listach wyraziło już ponad 700 osób, a podpisy nadal są zbierane. Obecnie mieszkańcy - posiłkując się poradami prawników i samorządowców - szukają wspólnie furtki, by zgodnie z przepisami zablokować tę inwestycję. W urzędzie spodziewają się, że wszystko może zakończyć się w sądzie.

Póki co, o czym poinformował mieszkańców wiceburmistrz Jacek Masztakowski, inwestor wycofał swój wniosek o pozwolenie na budowę, bo musi poprawić kilkanaście punktów. Należy się jednak spodziewać, że złoży go do starostwa ponownie. Wiceburmistrz poinformował mieszkańców o spotkaniu z przedstawicielami inwestora. Władze gminy przedstawiły sytuację i poinformowały ich o buncie społecznym. Przekazali również swoje uwagi co do lokalizacji. Goście odbili piłeczkę o braku konsultacji społecznych, mówiąc o spotkaniu z lutego 2013 roku w Runowie (mają przedstawić protokół z tego spotkania, którego nie mieli). Mówili też o zakontraktowaniu miejscowych rolników na dowóz kiszonki i zapewniali, że ich biogazownia krzywdy nikomu nie zrobi. Zmianę lokalizacji inwestorzy rozważą jedynie w przypadku silnego oporu mieszkańców, ale trzeba sobie zdawać sprawę, że ponieśli już nakłady finansowe i na pewno chcieliby te pieniądze odzyskać.

Mieszkańcy nie chcieli nawet słuchać o propozycji złożonej przez inwestorów o wyjeździe (500 km!) do innej biogazowni, bo jak mówili, na ten dzień wszystko tam będzie cacy i nie ma to sensu. Propozycję 50 proc. ulgi za rachunki wyśmiali. - Nie damy się przekupić - słychać było z sali. - Boimy się oddziaływania tej inwestycji na nasze siedliska, boimy się oddziaływania na cały turystyczny Więcbork i okolice - mówiła Soja-Tońska. - Nie atakujemy i nie winimy obecnej władzy, bo jesteśmy z samorządowcami po jednej stronie.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska