Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Biznes lat 90. w Kujawsko-Pomorskiem po którym już nie ma śladu. Żal wina z Kruszwicy w kieliszkach z „Ireny”

Adam Willma
Adam Willma
Ostatnie chwile włocławskiej Celulozy
Ostatnie chwile włocławskiej Celulozy Łukasz Daniewski
Tysiące wypowiedzeń, puste fabryczne hale, płacz i zgrzytanie zębów. Tylko pracownicy likwidowanych zakładów wiedzą, jaki rachunek zapłaciliśmy za transformację. Dziś o Włocławku, Grudziądzu i Kujawach.

Sztandarowym „pomnikiem” transformacji był PGR Zegartowice pod Chełmżą, jedno z pokazowych gospodarstw, które do Skarbu Państwa należało jeszcze przed wojną. Choć ziemia nie leży odłogiem, po PGR pozostało już tylko wspo­mnienie.

Wiejskie gruszki

Tymczasem decyzja stawiająca kreskę na wszystkich PGR-ach z perspektywy czasu coraz wyraźniej jawi się jako błąd. Około 1/3 PGR-ów była rentowna i przy rozsądnej prywatyzacji miała szansę utrzymać się na powierzchni. A w Kujawsko-Pomorskiem takich mocnych punktów było co sporo.

Przykład Zegartowic obnażył też inne zjawisko. PGR-y prowadziły zróżnicowaną produkcję rolną. W takich gospodarstwach łatwiej było eksperymentować z ekologicznymi formami upraw i produkcji zwierzęcej. Po upadku PGR, wydzierżawione ziemie przeszły intensywną terapię chemiczną na zachodnią modłę.

Oczywiście wieś nie zasypiała gruszek w popiele, więc poza miastem narodziło się wielu gigantów, którzy w porę dostrzegli, że rolnictwo może być żyłą złota. A gdzie wielkie pieniądze, tam i wielkie afery.

Jedna z najgłośniejszych związana jest ze spółką Jantur rodziny Ch, z Nieszawy. Było klasycznie: wielkie pieniądze i wielka polityka pomieszania z samorządowym układem. Pieniędzy za dostarczone towary nie otrzymały setki rolników.

Czas transformacji okazał się pogrzebem dla ogromnej części cukrowni – często jedynych dużych zakładów pracy dla okolicznych mieszkańców. Tylko w okolicy Włocławka znikło pięć cukrowni.

Jednak nie każdy finał był ponury. Wyrwa, jaką pozostawiła po sobie cukrownia w Brześciu Kujawskim zmobilizowała miejscowy samorząd do działania. Dziś strefa ekonomiczna, która tam powstała jest fenomenem. Tereny inwestycyjne wygospodarował też z powodzeniem Lubień Kujawski. W obu przypadkach w odbiciu od dna pomogła bliskość autostrady.

Włocławek marnotrawny

Kolejne ekipy rządzące Włocławkiem trwoniły kapitał, który pozostawiły w mieście poprzednie epoki. Niemal na dwie dekady zniknęła pamięć po niezwykłym eksperymencie przemysłowo-artystycznym, którym był miejscowy Fajans. Każdy wychowany w PRL kojarzył to miasto z kwiatowymi wzorami. I choć dziś pojawiają się próby reaktywowania włocławskich tradycji fajansowych, to jednak urosło pokolenie, któremu charakterystyczne kwiaty w kolorze kobaltowym nie kojarzą się z niczym. Ot, ludowa sztuczka.

Twarde lądowanie zaliczyła Celuloza, jednoznacznie (choć nie do końca słusznie) kojarzona jako symbol minionego systemu. Przestarzały zakład nie miał raczej szans wyjść obronną ręką z konfrontacji z nowymi czasami, ale – jako bohater literacki - idealnie nadawał się na Skansen Czasów Słusznie Minionych.

Z pejzażu miasta znikł też włocławski URSUS (przekształcony później w KaZetM). Włoc ławian pociągnęły na dno problemy warszawskiego molocha traktorowego i nie było już czego ratować

Dotkliwym ciosem dla miasta było zniknięcie Nobilesu, który, za sprawą sportu, przez wiele lat był synonimem jego sukcesu. Firma ze 120-letnią tradycją, której farby i lakiery znajdziemy na większości peerelowskich samochodów i maszyn, została wyprowadzona z miasta przez nowego właściciela – Akzo Nobel. Dziś siedziba polskiego oddziału znajduje się w Warszawie, a produkcja została przeniesiona m.in., do jednego z państw nadbałtyckich.

Kryptowłocławek

Najbardziej prestiżową porażka było jednak zniknięcie z miasta marki „Włocławek” - symbolu polskiego keczupu. Choć produkt powstaje dziś w Łowiczu, Agros Nova reklamuje go sloganem: „Włocławek Ketchup jest z nami już od lat. Wiele się od tego czasu zmieniło, ale Włocławek pozostaje wciąż ten sam”.

Na odsiecz włocławskiemu zakładowi ruszył co prawda Polski Cukier, rozpoczynając produkcję pod brandem „Dworski”. Keczup nie zawojował jednak rynku i obecnie znaleźć można go w linii produktów Polskie Przetwory.

Gdyby typować włocławianina, który wykonał największy biznesowy skok, a później upadł z największym hukiem, narzuca się nazwisko Dariusza Przywieczerskiego.

Pierwsze szlify w handlu zdobywał jeszcze na placówkach dyplomatycznych, ale szybko – nie bez udziału starych partyjnych układów wyrósł na jednego z gigantów wczesnej polskiej transformacji. Handlował sprzętem AGD, założył bank, miał akcje w Polsacie, a swój Universal wprowadził na giełdę. Szybko jednak okazało się, że pieniądze włoc ławskiego cudotwórcy nie wzięły się znikąd - jako doradca Grzegorza Żemka miał duży udział (niektórzy twierdzą wręcz, że był mózgiem) w „zagospodarowywaniu” dewiz z Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. Po skazaniu na więzienie, Przywieczerski 10 lat ukrywał się przed polskimi organami ścigania (m.in. na Białorusi i w USA), aż został deportowany. Wtajemniczeni twierdzą jednak, że nadal dysponuje wieloma nieruchomościami w okolicach Włocławka.

Pękła guma

Tak, jak keczup w powszechnej świadomości związany był z Włocławkiem, symbolem Grudziądza na dziesięciolecia stał się Stomil. Cała Polska chodziła w pepegach i kaloszach produkowanych w tym mieście. Forma prywatyzacji Stomilu jednak nie sprawdziła się – firmę podzielono na liczne drobne spółki, z których większość szybko upadła. Na nic zdały się późniejsze gorączkowe próby przywracania do życia. Formalnie Stomil wyzionął ducha w 2001 roku.

Na szczęście byli tacy, którzy potrafili wykorzystać know-how pozostałe w Grudziądzu. Z sukcesem buty dla dzieci zaczęła produkować firma Lemigo, która pierwsze maszyny do produkcji odkupiła nie ze Stomilu, ale z upadającej fabryki w byłym NRD.

Na progu transformacji miejscem pracy dla około 1000 grudziądzan była Warma, produkująca elementy wyposażenia statków. Choć zatrudnienie niebawem spadło o połowę, wydawało się, że firma znana jeszcze w PRL z dużej elastyczności, ma szansę przetrwać. Tak się jednak nie stało, w 1997 roku zakład został wykreślony z rejestru handlowego. Paradoksalnie to właśnie w Warmie powstawały pierwsze w Polsce i jedne z nielicznych wówczas na świecie biologiczne oczyszczalnie ścieków, spalarnie śmieci i urządzenia do uzdatniania wody. Niestety, czasu, w którym wiatr powiał w żagle podobnych producentów, Warma już nie do czekała.

Stypa z piwem i kiełbasą

Więcej szczęścia miała grudziądzka Unia, która na początku lat 90. wpadła w pułapkę kredytową i w 1995 roku została postawiona w stan likwidacji. Na szczęście znalazł się inwestor, który wykupił truchło starego zakładu i pomału zaczął odbudowywać rynki zbytu. W ciągu dwóch ostatnich dekad to Unia stała się właścicielem kilku mniejszych przedsiębiorstw.

Smakiem jednak można obejść się na wspomnienie grudziądzkich Zakładów Mięsnych. Wielka firma, w ogromna tradycją, która wyznaczała trendy w przemyśle wędliniarskim popadła w ruinę wskutek źle przemyślanej prywatyzacji.

Wystarczyło kilka lat transformacji, aby pogrzebać 170 lat tradycji warzenia piwa w Grudziądzu. Po raz pierwszy browar zamknął austriacki Brau Union niedługo po zakupie. A gdy browar usiłowała ratować polska spółka, zabójczy cios, po którym już się nie podniosła, zadał jej Urząd Celny.

Do niedawna wydawało się, że na prostą wyszła grudziądzka Chłodnia. Niestety, na początku ubiegłego roku Iglotex ogłosił jej zamknięcie („ze względu na pogarszające się wyniki finansowe”).

Kieliszki goryczy

Symbolem klęski w Inowrocławiu jest Huta Irena, ongiś potężny zakład zatrudniający nawet 3500 pracowników. Etaty w Irenie były płatne lepiej niż w innych w innych państwowych firmach.

Huta została szybko skomercjalizowana i trafiła na giełdę jako jedna z pierwszych firm. Później jednak zaczęła się właścicielska karuzela i zjazd w dół. Ostatnim wybawicielem Ireny miał był Irańczyk, Hassan Riyazi. Który wykupił większą część zakładu, a nawet dołożył trochę na inwestycje. Na nic się to jednak zdało.

Podobne dramaty przeżywali pracownicy Kujawskiej Wytwórni Win i Przetworów Owocowo-Warzywnych w Kruszwicy. Firma o długiej tradycji nie wytrzymała konkurencji z rynkowymi gigantami i upadła w 2005 roku. Na nic zdały się próby jej reanimowania przez nowego właściciela.

Len, który niegdyś kreowany był jako jeden z polskich produktów narodowych pogrążył mieszkańców Pakości. Po Kujawskich Zakładach Przemysłu Lniarskiego „Linum” nie ma już śladu, a co gorsza, coraz trudniej kupić dziś wyroby z lnu Made in Poland.

Jeden z najnowszych nekrologów dotyczy Solca Kujawskiego. Sny o autobusowej potędze szybko zweryfikował czas. Solbus nie stał się naszą Teslą.

Cóż, nie przeszliśmy przez transformacje suchą stopą. Jednak – jak mawiał dobry wojak Szwejk – jeszcze tak nie było, żeby jakoś nie było.

Czas więc napisać o narodzinach i latach szczenięcych firm, które powstawały wraz z III RP. Ale to już zupełnie inna historia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska