Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Biznes leży pod ołtarzem

adam Willma [email protected] tel. 56 61 999 24 rys. monika wieczorkowska
Zarobek na zwłokach jest bardzo opłacalny. Nic więc dziwnego, że o zyski z niego zabiegają także księża. W Toruniu dwie parafie sprawnie włączyły się w ten interes.
Zarobek na zwłokach jest bardzo opłacalny. Nic więc dziwnego, że o zyski z niego zabiegają także księża. W Toruniu dwie parafie sprawnie włączyły się w ten interes.
W branży pogrzebowej konkurencja jest bezwzględna, zwłaszcza od kiedy ucięto kontakty zakładów ze szpitalami. W tej sytuacji liczą się tylko ci, którym uda się zaskarbić przychylność dużych parafii.

Każdego roku umiera około 2200 mieszkańców Torunia. Kwota, którą rodziny przeznaczają na pogrzeby, przekracza łącznie 14 milionów złotych, a więc firmy pogrzebowe mają o co się bić.

Ale tylko nieliczni zainwestowali w chłodnie do przechowywania zwłok, co jest inwestycją sporą. Sprawę miała rozwiązać modernizacja Domu Przedpogrzebowego przy Centralnym Cmentarzu Komunalnym, na którą miasto wydało półtora miliona złotych. Zakupiono wówczas między innymi lodówki mieszczące kilkadziesiąt zwłok i wyposażono w nowoczesny sprzęt prosektorium. Jednak miejska chłodnia świeci pustkami.

Czytaj też: Po śmierci do urny [zdjęcia]

Dokąd zatem trafiają zwłoki zmarłych torunian?

- Dobre pytanie - przyznaje prezes miejskiej spółki USKOM Hubert Galon rozkładając ręce.

Z daleka od szpitala

Spośród dziesięciu firm, które świadczą usługi w branży pogrzebowej, tylko dwie dorobiły się własnych chłodni, pozostałe muszą ratować się wynajmem. Np. właściciele zakładu Elizjum podczas kontroli Sanepidu deklarowali, że wykorzystują chłodnię Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego. Tyle że dyrekcja szpitala przekonuje, że żadnej z zewnętrznych firm swojej chłodni nie wynajmuje.

Nieco mniej rygorystyczną politykę przyjął Szpital Miejski: - Owszem ustawa, która reguluje te sprawy, wykluczyła możliwość dzierżawienia jakichkolwiek pomieszczeń firmom pogrzebowym. Ale nie zakazuje udostępniania miejsc w chłodni. Może z nich skorzystać każdy, kto podpisze z nami wcześniej umowę.

Czytaj też: Firmy robią biznes na odzyskiwaniu naszego podatku w zagranicznych skarbówkach

Umowę podpisała dotąd jedynie firma Sotor, która wcześniej dzierżawiła szpitalne pomieszczenia. Płacąc ryczałtem, rezerwuje sobie w ten sposób kilka miejsc dla zwłok. Konkurenci Sotoru uważają, że firma ta ma w szpitalu szczególne fory.

Dyrektor Krystyna Zaleska nie kryje, że pracownik obsługujący prosektorium i chłodnię pracuje również w firmie Sotor. - Nie można tego zabronić. Poza tym każdy pracownik, którego przyjęłabym na pół etatu, byłby pracownikiem jakiejś firmy pogrzebowej. Ale zapewniam, że na sygnał o faworyzowaniu jakiejkolwiek firmy zareagowalibyśmy natychmiast.

Nieboszczyk pod kościołem

Sotor ma w mieście kilka placówek. Jedna z nich mieści się w podziemiach kościoła św. Maksymiliana. Jeszcze do ubiegłego roku pomieszczenia dzierżawił zakład pogrzebowy Alpa, ale po zmianie proboszcza wybór padł na firmę byłego toruńskiego radnego.

- W kościele mamy chłodnię. Ściślej mówiąc chłodnia należy do kościoła, a my ją dzierżawimy. W zależności od tego, w którym punkcie miasta nastąpił zgon, wozimy ciała albo do szpitala, albo do kościoła - precyzuje Bartłomiej Sobczak, szef Sotoru.

"Swoje" zwłoki wozi do kościoła nadal Alpa. To duża firma, która rocznie organizuje około 400 pogrzebów. - Mniej więcej połowę ciał przechowujemy w chłodni w kościele św. Maksymiliana - mówi właścicielka Alpy.

Czytaj też: Całą noc stali w kolejce po unijne dotacje

- Jaka chłodnia?! Nic nam o czymś takim nie wiadomo - twierdzi Teresa Wilmańska z toruńskiego Sanepidu. - Owszem, kilka lat temu był u nas proboszcz i pytał o warunki, ale na tym się skończyło.

O zmianie sposobu użytkowania pierwsze słyszy również dyrektor Wydziału Architektury i Budownictwa Adam Popielewski: - Nic takiego w naszych aktach nie figuruje.

Nie wszyscy grają fair

Sobczak zapewnia, że choć jego zakład jest prawdopodobnie największą firmą pogrzebową w mieście, stara się grać fair i nie rozpycha się łokciami na rynku.

- Niestety, nie o wszystkich da się to powiedzieć. Coraz częściej do spraw pogrzebowych mieszają się proboszczowie. Na przykład ksiądz proboszcz z parafii Matki Bożej Królowej Polski włączył się w agitację na rzecz zakładu Misterium.

Misterium mieści się w drewnianych barakach na parafialnym terenie. Obecni właściciele pod szyldem Misterium prowadzą biznes od kilku miesięcy. Twierdzą, że nie mają nic wspólnego z poprzednikiem, od którego odkupili firmę: - Nawet telefony zmienił - utrzymują.

A szkoda, bo nikt nie wie, gdzie Misterium przechowywało zwłoki w ubiegłym roku. Sanepidowi, podczas kontroli właściciel tłumaczył się mętnie, że przygotowuje chłodnię w podziemiach kościoła.

- Tam nie ma na razie żadnych chłodni. Dopiero je przygotowujemy, nasz poprzednik nawet nie skończył załatwiać spraw papierkowych.

Problem w tym, że w ubiegłym roku Misterium nie korzystało z chłodni szpitalnej ani - co sprawdziliśmy - miejskiej.

- Można zadać i inne pytanie - radzi właściciel jednej z firm. - na przykład, która z firm zawozi do koncesjonowanych punktów odzież po zmarłych. Jeśli dostajemy na przykład ciało z wypadku, odzież powinna być zutylizowana w spalarni. Kto się tym przejmuje?


Działalność wstrzymana

Wskutek naszych dociekań inspektorzy Sanepidu raz jeszcze skontrolowali zakłady pogrzebowe.

- Potwierdziły się informacje o funkcjonowaniu chłodni pod kościołem św. Maksymiliana - mówi Teresa Wilmańska. - Każdy zakład, który prowadził taką działalność, ma obowiązek nas o tym poinformować. Sotor tego nie zrobił. Oprócz korzystania z chłodni, firma przygotowuje w tym miejscu zwłoki do pogrzebu. Ta działalność została wstrzymana, a wniosek o ukaranie przesłany do inspektora wojewódzkiego, który podejmie dalsze decyzje.

- Parafie coraz częściej chcą mieć udział w zyskach z pogrzebów, więc wchodzą w coraz ściślejsze powiązania z konkretnymi firmami pogrzebowymi. Mieliśmy już proces w Urzędzie Antymonopolowym w sprawie księdza, który uniemożliwiał pochówki wszystkim firmom z wyjątkiem tej, z którą miał umowę - mówi Barbara Zawadzka z periodyku "Memento" (dwumiesięcznika Polskiego Stowarzyszenia Funeralnego - przyp. red.). Nawet, jeśli nie dochodzi do tak skrajnych sytuacji, to proboszcz często i tak potrafi postawić na swoim. Najczęściej dzieje się to w ten sposób, że dla "obcej" firmy nie ma dogodnych terminów pogrzebów.

Nieboszczyk na 6. piętrze

Jednym ze sposobów na współpracę jest użyczanie budynków parafialnych na sale pożegnań i chłodnie. Dzięki temu na terenie kościoła zabezpiecza się wszystkie czynności związane z pochówkiem. Ale czy legalnie?

Czytaj też: Hity z sexshopu

- Z tym jest problem. Niby każdy ma do czynienia z naszą branżą, ale ledwie kilka razy w życiu i to raczej bez przyjemności. Być może z tego względu uchwalenie nowej ustawy o przechowywaniu zwłok ciągnie się latami - przypuszcza Barbara Zawadzka. - Nadal obowiązują przepisy z lat 50., dlatego inspektor Sanepidu ma problem kontrolując chłodnie i musi posiłkować się przepisami o prosektoriach. Kontrolowani są zwykle ci, którzy dysponują najlepszymi warunkami. Mniejsze firmy deklarują korzystanie z ogólnodostępnych chłodni, ale tak naprawdę nikt tego nie sprawdza. Niedawno wyszło na jaw, że jeden z przedsiębiorców pogrzebowych zarejestrował działalność dotyczącą m.in. przygotowywania zwłok w dwóch pokojach, na szóstym piętrze wieżowca.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska