"Smutna klasyka gatunku" - tak o takich wypadkach mówią inspektorzy pracy. Czasem to zwykła nieuwaga pracownika przy maszynie produkcyjnej, a czasem - kuszenie losu poprzez czyszczenie jej w biegu. Skutkiem są wciągane przez tryby albo całe dłonie, albo palce. I amputacje, niestety.
Do trzech tego takich właśnie wypadków doszło w naszym regionie w Toruniu, Bydgoszczy i Włocławku. Chodzi o znane i duże zakłady, w których dbałość o BHP i przeszkolenie pracowników powinny być na dobrym poziomie. Jak widać jednak, takie wypadki zdarzają się wszędzie - nawet w najlepszych firmach.
Co się wydarzyło w Toruniu i Bydgoszczy?
Do wypadku w Toruniu doszło 22 marca, w znanym zakładzie przetwarzania odpadów przy ul. Marii Skłodowskiej-Curie. To był poniedziałek, około godziny 15.30.
-Podczas pracy przy przenośniku ślimakowym doszło do zablokowania elementu maszyny przez butelkę PET. Pracownik podjął próbę ręcznego usunięcia butelki bez wyłączenia napędu przenośnika. Doprowadziło to do pochwycenia jego lewej dłoni przez mechanizm urządzenia i w efekcie amputacji trzech palców - podaje w raporcie Okręgowy Inspektorat Pracy.
Dramat w Bydgoszczy wydarzył się natomiast w Dzień Kobiet, czyli 8 marca. W dużym zakładzie produkującym płyty z drewna (blisko śródmieścia) pracował tego dnia m.in. pracownik na umowie-zleceniu z agencji zatrudnienia w Tucholi. To on właśnie padł ofiarą wypadku.
- Podczas obsługi maszyny - tak zwanej sękarki - doszło do kontaktu prawej dłoni poszkodowanego z wykrojnikiem. Spowodowało to uraz w postaci amputacji paliczka palca III oraz rany palca II dłoni - podaje inspekcja pracy.
Krew w fabryce cukierniczej we Włocławku
Wypadek we Włocławku natomiast wydarzył się 3 marca, w znanej fabryce cukierniczej. To był poniedziałek, kwadrans przed godziną 11.00.
-W trakcie prowadzenia demontażu elementów podajnika cukru - przy włączonym napędzie maszyny - doszło do zakleszczenia lewej dłoni mężczyzny pomiędzy elementami urządzenia. Spowodowało to amputację urazową palca wskazującego, złamania kości palca środkowego oraz liczne rany dłoni- raportuje inspekcja pracy.
Jeszcze tego samego dnia fabryka zgłosiła ten wypadek PIP. To ważne, bo każdy wypadek ciężki (skutkujący amputacjami palców do takich się zalicza), śmiertelny czy zbiorowy pracodawca jest zobowiązany bez zwłoki zgłosić zarówno inspekcji pracy, jak i prokuraturze.
-Wynika to z artykułu 234 par. 2 Kodeksu Pracy - przypomina inspektor Dariusz Lewandowski z Okręgowego Inspektoratu Pracy w Bydgoszczy.
Dodajmy, że to nie jest jedyny obowiązek pracodawcy. Ten sam przepis mówi w paragrafie pierwszym, że: "W razie wypadku przy pracy pracodawca jest obowiązany podjąć niezbędne działania eliminujące lub ograniczające zagrożenie, zapewnić udzielenie pierwszej pomocy osobom poszkodowanym i ustalenie w przewidzianym trybie okoliczności i przyczyn wypadku oraz zastosować odpowiednie środki zapobiegające podobnym wypadkom".
Dobre i złe informacje z PIP o początku wiosny
Smutnego raportu marcowych wypadków przy pracy dopełnia śmierć pracownika zakładu przetwórstwa mięsa drobiowego z Siniarzewa. Do dramatu doszło 3 marca, około godziny 15.00. Wtedy mężczyzna transportował pisklęta z samochodu do kurnika w miejscowości Modliborzyce.
-Nagle zasłabł. Przystąpiono do akcji ratowniczej i wezwano służby ratownictwa medycznego. Prowadzone czynności nie przyniosły oczekiwanego rezultatu i poszkodowany zmarł - przekazuje inspekcja pracy.
Nie był to klasyczny wypadek, tylko tzw. nieoczekiwane zdarzenie medyczne, jednak kwalifikowany jest jako wypadek przy pracy.
Dobre informacje z OIP są takie, że więcej tragedii w marcu nie było. W tym miesiącu inspektorom pracy w regionie zgłoszono rekordowo mało wypadków, bo tylko 5. Smutny standard w innych miesiącach natomiast to kilkanaście takich zdarzeń.
