Ta konkurencja po raz pierwszy znalazła się w programie olimpijskim. Najpierw 2x6 km pokonywały Krystyna Pałka i Magdalena Gwizdoń, a potem 2x7,5 km pobieglli Łukasz Szczurek i Krzysztof Pływaczyk.
Zaczęły panie i nie zawiodły. Pałka pomyliła się tylko raz na strzelnicy i wyprowadziła nasz zespół na 4. miejsce. Gwizdoń zaliczyła po jednym pudle na każdym z dwóch strzelań, ale obroniła pozycję tuż za podium za Norwegią, Czechami i Włochami. Polska miała na półmetku pół minuty straty do liderek.
W rywalizacji mężczyzn nasze notowania były dużo niższe i niestety, nikt nie zaskoczył. Szczurek jeszcze przed pierwszym strzelaniem zdążył spaść na 6. miejsce, a na mecie był 9. Pływaczyk godnie kontynuował jego "dzieło" i na mecie zameldował się jako 14., słabsze były jedynie zespoły Kazachstanu i Estonii. Co ciekawe, pod względem strzelania nasza reprezentacja była druga w całej stawce, ale znowu kiepsko biegała.
Na prowadzenie od początku wyszła sztafeta Norwegii. Temperatura na trybunach rosła, bo w jej składzie biegł m.in. Ole Einar Bjoerndalen. Gdyby zdobył złoto, to zostałby najbardziej utytułowanym sportowcem w historii ZIO, a w klasyfikacji łączonej letnich i zimowych igrzysk awansowałby na 6. miejsce.
I tak się właśnie stało. Norweg ma teraz w dorobku 13 olimpijskich krążków. Od Nagano w 1998 roku do dziś wywalczył 8 złotych, 4 srebrne i 1 brązowy krążek. Na liście zimowych supergwiazd wyprzedził swojego rodaka, biegacza Bjoerna Daehliego.
Srebro w sztafecie dla Czechów, a brąz dla zespołu Włoch.
Czytaj e-wydanie »