- Po co w XXI w. mówić jeszcze o prawach kobiet?
- Bo pokolenie kobiet urodzonych po 1989 r. to, jak powiedziały Beata Maciejewska i Magdalena Środa, pokolenie kobiet straconych. Robią karierę, mają pieniądze i nie zauważają, że są dyskryminowane w pracy, wykorzystywane przez swoich kolegów, że nad nimi szklany sufit. Z kolei dzisiejsze czterdziestki i pięćdziesiątki już widzą te problemy, ale nie mają szans - jako osoby wyrzucone poza nawias zawodowy - by temu zaradzić.
- Równouprawnienie nadal nie istnieje?
- A jak brzmią standardowe pytania na rozmowie kwalifikacyjnej? Czy jest pani zamężna, czy zamierza pani mieć dzieci, a jeśli tak, to kiedy. Kobieta od razu kwalifikowana jest jako gorszy pracownik. Niestety, te stereotypy wciąż pokutują, a wiele kobiet tego nie zauważa albo nie chce tego zauważać. Mało tego, ze zgrozą obserwuję, że kobiety zamiast łamać stereotypy na temat własnej płci, utwierdzają w nich siebie i nas wszystkich.
A kto narzucił kobietom tyle obowiązków, żeby sprostały wymogom pędzącego feminizmu? My! Kto pokazał, że macierzyństwo jest super? My - feministki - czy reklamy i kolorowe czasopisma? Która, także znana, kobieta przyzna się głośno, że posiadanie dzieci nie zawsze jest usłane różami? Agnieszka Chylińska czy Martyna Wojciechowska mówiące publicznie o tym, że macierzyństwo nie wygląda tak różowo, to wyjątki. Swoją drogą, to niebywałe, że tak mało jest kobiet w życiu społecznym czy politycznym, za to królują na rozkładówkach tabloidów.
- Kobiety nie interesują się swoimi prawami?
- Podam przykład. Taka sama sytuacja była, kiedy propagowałyśmy standardy okołopoporodowe. Liczba osób, które przyszły na konferencję, wprawiła mnie w osłupienie. Na sali siedziało 11 osób. Kobiety nie interesują się tym, co ich dotyczy, a potem jest płacz, że nie wiedziały!
- To o co właściwie wam, feministkom, chodzi?
- O równouprawnienie! A polega ono na tym, że wszyscy mają dostęp do wszystkiego. Niestety, to tylko teoria. Istotą feminizmu jest to, żeby kobieta miała wybór. Jeśli chce zostać w domu i gotować zupę pomidorową - jej prawo. Ale jeśli chce się realizować zawodowo, niech to robi. To też równe prawo w domu, kiedy dzielimy się obowiązkami.
- Uważa się pani za feministkę, bo…
… bo feminizm jest elementem demokracji.
- Ale przecież feministka to kobieta z wąsami!
- I kryptolesbijka, stara panna i tak dalej. Tak, tak - słyszałam to. To totalna bzdura i ja za każdym razem daję dowód na to, że tak nie jest. To samo robiła Izabela Jaruga-Nowacka, która patronuje wszystkim moim działaniom. Pokazywała, że feministka może być kurą domową, świetną żoną, mieć dzieci i do tego być atrakcyjną.
- To co z tymi, które są brzydkie, sfrustrowane i nie golą się pod pachami?
- Proszę pokazać mi taką feministkę w Polsce, bo to, o czym pani mówi, to radykalny feminizm. I co? Nie ma takiej! Bez względu na to, czy jest to kontrowersyjna Kazimiera Szczuka, czy liberalna Magdalena Środa. Oczywiście, zawsze w każdym ruchu znajdzie się najbardziej radykalna grupa, która będzie robiła pod górę innym, ale ja staram się zawsze widzieć jedną i drugą stronę medalu. Mężczyźni nie są winni całemu złu na świecie. Jest mnóstwo facetów którzy są ofiarami przemocy - fizycznej czy psychicznej - ale o tym się nie mówi, bo wychowywany w kulcie macho facet nie pójdzie na policję i nie powie: kobieta mnie bije. Bo jak to będzie wyglądało?
- Żeby nie było tak różowo: kobiety często są ofiarami innych kobiet.
- Oczywiście. To nieprawda, że pracodawcy-mężczyźni robią pod górę kobietom-pracownikom. Bardzo często to właśnie kobiety są sprawcami przemocy w miejscu pracy, a ich ofiarami równie często są inne kobiety. Swoją drogą, na nieszczęście z ustawy przemocowej została wyrzucona przemoc psychiczna, bo trudno ją udowodnić.
- A kiedy brak solidarności jajników, do akcji wkracza mężczyzna-feminista. Są tacy?
- Są mężczyźni feminizujący, np. prof. Szlendak. Ale o tym cicho sza! O tym głośno się nie mówi, żeby nie być źle kojarzonym.
Czytaj e-wydanie »