Zęby, dłonie i buty - tak wędruje wzrok wielu kobiet patrzących po raz pierwszy na mężczyznę. Jedną z tych, które do tego się przyznają jest Anna Sakowicz. Do jej gabinetu kosmetycznego trafia coraz więcej panów. Jeszcze pięć, sześć lat temu mężczyźni chcący zrobić sobie np. manicure byli prawdziwą rzadkością. Dziś wygląda to nieco inaczej. - Polacy powoli przestają wstydzić się tego, że odwiedzają kosmetyczkę - zauważa Anna Sakowicz. - Co nie znaczy, że chętnie się tym chwalą, gdy spotykają się przy piwie z kolegami.
Większość wizyt ma związek z cerą. Jedni przychodzą, żeby oczyścić skórę po lecie, inni z powodu trądziku. Bywa, że są przyprowadzani przez kobiety. Kim są klienci? Sporo jest wśród nich urzędników i osób prowadzących własny biznes. W ich przypadku nienaganny wygląd często jest wymogiem.
Dziurawy uśmiech
Ale są i tacy, którzy pojawiają się sporadycznie, gdy wymagają tego okoliczności. - Zazwyczaj przed ślubem - mówi Ala Matela. - Wiadomo, każdy chce wyglądać na zdjęciu jak najlepiej.
Więcej jest jednak tych, którzy trafiają do jej gabinetu z innego powodu. Chcą podobać się kobietom, dlatego nie wzbraniają się, gdy kosmetyczka proponuje im np. serię zabiegów z kwasami, złuszczającymi stary naskórek. Robią to też po to, żeby nie być podobnym do przeciętnego Kowalskiego, który najczęściej ma wiszący brzuch, brudne paznokcie, popsute zęby, a na domiar złego czuć od niego smród potu - wylicza Marek Soska. Dyrektor Powiatowego Zarządu Dróg, który zwraca uwagę kobiet wysportowaną sylwetką i zadbanymi dłońmi. On sam uważa, że nie robi nic szczególnego ponad to, co powinno być standardem. Chociaż takimi raczej nie są: narty zimą i rolki latem. To ulubione sporty, pozwalające zachować figurę, której może mu pozazdrości niejeden rówieśnik dobiegający 50. - Od zawsze uprawiałem jakiś sport - mówi Marek Soska. - Gdy dodamy do tego zdrowe odżywianie, mamy przepis na to, jak uniknąć piwnego brzucha, największego grzechu Polaków w średnim wieku.
Zapytany o kosmetyki, odpowiada krótko - woda toaletowa, ta sama od lat, dezodorant i krem po goleniu. Nie używam nic więcej - zapewnia.
Strojem okazujemy szacunek
Raczej krytycznie o wyglądzie większości mężczyzn wypowiada się też, znany z zamiłowania do elegancji, ks. Wojciech Korzeniak, wikary z parafii pw. św. Józefa w Świeciu.
- Czarny garnitur i siwe albo brązowe buty do niego, przecież to jest dramat - stwierdza. - Chociaż jeszcze gorsze jest to, że wielu w tym samym stroju chodzi do pracy, kościoła i na zakupy. Wkładając odświętny strój okazujemy szacunek i podkreślamy wagę chwili. Najlepiej widać to na ślubie. Dlatego mam pewien niesmak, gdy widzę w kościele ludzi w brudnych butach i pogniecionych spodniach.
Jak zauważa, praca nad wyglądem mężczyzn jest w pewnym stopniu obowiązkiem kobiety. - Choćby z tej racji, że one mają zazwyczaj bardziej wysublimowany smak, który kształtują czytając dziesiątki gazet poświęconych modzie - podkreśla ks. Wojciech.
Zdaniem wikariusza istotnym problemem jest także brak pieniędzy. - Skompletowanie porządnej kosmetyczki, w której powinny się znaleźć: woda toaletowa, woda po goleniu, żel pod prysznic, krem do twarzy i rąk oraz piling, to wydatek rzędu tysiąca złotych - wylicza. - Ilu na to stać?
Na to pytanie trudno odpwiedzieć. Na pewno nie trzeba zarabić trzech średnich krajowych, aby pozwolić sobie na solarium. Około 20 proc. odwiedzających Tropikanę, stanowią panowie. - Najliczniejszą grupę stanowią ci w wieku 30-40 lat - zdardza Żaneta Kąkol, pracownica solarium. - O ile jeszcze sześć lat temu "opalenizna z lampy" była u panów rzadkim zjawiskiem o tyle dziś, bywanie w solarium nie jest powodem do wstydu, chociaż niektórzy wolą urtzymywac, że to zasługa genów i świeżego powietrza.
Tekst i fot.