Sprzeczka przeniosła się na przyblokowy parking, gdzie 31-latek - jak sam relacjonował - został skaleczony nożem. Mąż bruszanki został zatrzymany do wyjaśnienia sprawy.
W środę około 18.20 dyżurny chojnickiej komendy odebrał zgłoszenie, że w Brusach doszło do awantury, podczas której ktoś chce uprowadzić kobietę. Kiedy policjanci przyjechali na miejsce, pod blokiem stała już karetka pogotowia.
Ratownicy powiedzieli policjantom, że zostali wezwani do osoby, która miała zostać ugodzona nożem. - W tym momencie zza bloku wybiegł mężczyzna z zakrwawioną głową, a tuż za nim wyjechał samochód - informuje Renata Konopelska, rzeczniczka chojnickiej policji. - Mężczyzna głośno krzyczał, aby zatrzymać auto, ponieważ jego kierowca porwał dziewczynę.
Policjanci ruszyli za pojazdem, ale na skrzyżowaniu ul. Chełmowskiej i Wojska Polskiego stracili go z pola widzenia.
Ostatecznie znaleźli kierowcę i jego pasażerkę w jednej z miejscowości w gminie Chojnice. Okazało się że 29-letni mieszkaniec Brus jest mężem kobiety, którą rzekomo porwał. Wyjaśnił policjantom, że w Brusach, na parkingu, został zaczepiony przez nieznanego mu mężczyznę, który szarpał go i wyzywał.
Inną wersję przedstawił z kolei interweniującym policjantom 31-letni mieszkaniec Mikołowa, który zaalarmował o "porwaniu" dziewczyny. Jak stwierdził, od trzech tygodni utrzymywał internetową znajomość z 27-letnią bruszanką, więc przyjechał ją odwiedzić. W trakcie spotkania do domu wrócił jej mąż, który wywołał awanturę i skaleczył go nożem, a potem zaciągnął swoją żonę do samochodu i odjechał.