Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Budowa domu w oczach inwestora. Na placu budowy, jak na placu boju

Katarzyna Piojda
Katarzyna Piojda
23.09.2015. zielona gora lezyca firma kronopol buduje stawia domki domy osiedle domkow w lezycy jednorodzinnych domek jednorodzinny budownictwo budowa dom szkieletowy budownictwo szkieletowefot. mariusz kapala / gazeta lubuska
23.09.2015. zielona gora lezyca firma kronopol buduje stawia domki domy osiedle domkow w lezycy jednorodzinnych domek jednorodzinny budownictwo budowa dom szkieletowy budownictwo szkieletowefot. mariusz kapala / gazeta lubuska Fot. Mariusz Kapala / Gazeta Lubuska
- Mój mąż jest w pracy? - podejrzewająca zdradę żona zadzwoniła do inwestorki. Usłyszała, że tak, a jednak pojawiła się na budowie. Chciała się przekonać, czy małżonek-majster serio pracuje, czy go nie ma, bo romansuje.

Zobacz wideo: Rynek pracy odporny na pandemię

Jak człowiek się buduje, to musi mieć nie tylko gruby portfel. Stalowe nerwy i anielska cierpliwość też są obowiązkowe. Bo plac budowy często staje się placem boju.

Małżeństwo stawiało dom pod Bydgoszczą. Regularnie, nawet kilka razy dziennie, przyjeżdżało oglądać postępy. A żona majstra regularnie dzwoniła do właścicieli powstającej posiadłości. Zawsze w tej samej sprawie.

- Mój mąż pokazał się u państwa w pracy? - słyszała inwestorka przez komórkę. Żona majstra podejrzewała ślubnego o zdradę.

Odpowiedź brzmiała, że mąż na budowie działa, a i tak żona przyjeżdżała. Musiała się przekonać, czy to prawda, czy może jednak on nie pracuje, bo wdał się w romans. Nie z inwestorką, z inną kobietą. Parę razy żona go widziała z jakąś, ale w oddali. Rozpoznać twarzy konkurentki nie potrafiła.

Przebijaki i zaginadła

Majster od ścian współpracuje z dekarzem. Ten drugi zaczął robić dach. Wykonał połowę pokrycia. Akurat zadzwonił telefon. Pan odebrał. Potem zszedł z góry i pojechał, zostawiając swoich robotników oraz sprzęty. Dokąd ruszył, tego przez parę dni nikt nie wiedział, łącznie z żoną fachowca. Cztery doby później się odnalazł, ale nie w pracy u zleceniodawców. Drabiny, przebijaki, zaginadła i pozostały arsenał stał na działce jeszcze przez tydzień. Dekarz po niego się nie zjawił. Nie odbierał telefonu, nie oddzwaniał. Po narzędzia teścia przysłał.

Inwestorzy znaleźli następcę dekarza. Tego dnia, w którym miał rozpocząć pracę, jego żona trafiła na porodówkę. Tak celebrował narodziny bliźniąt, że na dachu klientów w ciągu kilkunastu dni w ogóle się nie pokazał.
Dekarz nr 3 położył dachówki. Miał ksywę „Orator”. Nie dlatego, że dużo mówił, a dlatego, że milczek wyjątkowy. Na przekór.

Spotkanie z kolegą

Przy wykończeniówce też zdarzały się przeboje. Jak płytkarz kładł kafle w kuchni i łazience, asystował mu zięć. Teść i syn dojeżdżali z różnych miejscowości. Spotykali się u inwestora. Któregoś dnia zięć nie przybył do pracy. Teść do niego dzwonił, ale się nie dodzwonił. Okazało się, że młodzieniec minionego wieczoru spotkał się z kolegą. Tak balowali, że nie zwracali uwagi ani na porę, ani na rozładowane (już potem) komórki. Teść sam dokończył kafelkowanie. Żona balowicza nie rozmawiała z nim przez tydzień.

Z materiałami także bywają kłopoty. Inwestorzy zamówili płyty kartonowo-gipsowe w różnych kolorach. Nie są fanami wielobarwności, ale tak należy. Szare regipsy nadają się do montażu w zwykłych pomieszczeniach. Zielone sprawdzają się w tych, gdzie podwyższona temperatura i wilgotność. Różowe są przeznaczone do kotłowni. Płyty dostarczono, ale nie w takiej liczbie, w jakiej je zamawiano. Majster temu winien. Na jednej kartce spisywał metraże pomieszczeń, na drugiej liczbę potrzebnych płyt. Sam nie wie, jak to się stało, że dzwoniąc do hurtowni podał dane dotyczące powierzchni pomieszczeń, a nie ilości materiałów.

Nie te panele

Do przeprowadzki do nowego domu małżeństwu brakowało jedynie podłóg na salonach. Internet przejrzany, stacjonarne sklepy z materiałami wykończeniowymi tak samo. Kobiecie przypomniało się, że schowała w samochodzie ulotkę z ofertą paneli. Pobiegła do auta. Wróciła, ale mina jej zrzedła. Treść reklamy brzmiała: „Szkolenia zawodowe indywidualne i grupowe, warsztaty oraz panele tematyczne”.

Gość, który przyszedł układać panele, był abstynentem. Z piciem niektórzy robotnicy budowlani sobie jednak nie radzą. Nie piją okazjonalnie, jak wspomniany zięć, ale hurtem. W Warszawie trwał remont kamienicy. Ekipa zerwała dach, nie zważając na to, że lokatorzy jeszcze zajmują mieszkania. Na zakaz picia również nie zważała. Robotnicy postanowili wcześniej celebrować weekend. Przerwali pracę, zawiesili wiechę. Na taczce przywieźli dwie skrzynki piwa. O przekąski też się postarali. Kurczaki z rożna były jedzone. Inwestor stwierdził, że to zachowanie karygodne i zażądał wyjaśnień na piśmie od dyrekcji firmy.

Reszta w innych spodniach

Sprzedawczyni sklepiku w pobliżu placu budowy w Bydgoszczy wspomina: - My to przede wszystkim spożywczak, ale parę rodzajów piwa mamy, tych tańszych, do 3 złotych sztuka. Najwięcej klientów po puszki zjawia się między 7.00 a 15.00. W tych godzinach robotnicy pracują.

Ekspedientka mówi o ulubionym haśle klientów z budowy: „Resztę mam w innych spodniach”. - Przeważnie płacą gotówką. Jak piwo kosztuje 2,70 zł, chcą dać 2,50. Tłumaczą, że grubszą kasę zostawili w innych spodniach roboczych. To ich stara ściema. Na początku machałam ręką na brakujące 20 groszy. U majstrów tłumaczenie ze spodniami stało się jednak nagminne. W niektóre dni niezapłaconych końcówek uzbierało się 5-6 złotych. Nie zamierzam dłużej dopłacać do ich picia.
Niektórzy pracodawcy także odwiedzają sklepiki z alkoholem. - Z prośbą, abyśmy nie sprzedawali ich pracownikom alkoholu, bo oni są w trakcie pracy - kontynuuje nasza rozmówczyni.

Ona prośby kierownictwa murarzy, tynkarzy i malarzy nie spełnia.

- Zakaz miałby sens jedynie, gdyby w pobliżu nie było innych sklepików - mówi sprzedawczyni. - U nas sensu nie ma, bo są. Jak powiem robotnikowi, że mu nie sprzedam piwa, pójdzie kupić gdzie indziej. Stracę klienta. Ja go nie mam tracić, tylko przyciągać. Gdyby mój szef dowiedział się, że trzeźwemu odmówiłam sprzedaży piwa, jeszcze by mnie zwolnił. Zostały mi trzy lata do emerytury. Nie będę ryzykować.

Osoba funkcyjna

Przepisy zakazują spożywania alkoholu w pracy na budowie (i w każdej innej pracy też). W Państwowej Inspekcji Pracy podkreślają: - Kierownik zakładu pracy lub inna osoba, która została upoważniona do pełnienia jego funkcji, nie może dopuścić do pracy pracownika, w przypadku którego zachodzi uzasadnione podejrzenie, że znajduje się w stanie po spożyciu alkoholu albo spożywał go w trakcie wykonywania obowiązków.

Sęk w tym, że pracownik nie ma obowiązku poddania się badaniu alkomatem. Jeśli pracownik nie zgodzi się na sprawdzenie stanu trzeźwości - a zwykle się nie zgadza, skoro przedtem popił - to można wezwać funkcjonariuszy. - Kontrolę trzeźwości pracownika przeprowadza organ powołany do ochrony porządku publicznego, np. policja - wyjaśnia inspekcja pracy. Mało który pracodawca wzywa w tym przypadku mundurowych.

Bez obrazy

Niejeden właściciel zakładu przyznaje: - Nie zwrócę uwagi pracownikom, bo jeszcze się obrażą i odejdą. Znalezienie fachowca graniczy z cudem. Tak było od lat, ale koronawirus pogłębił problem.

Pracownicy budowlani znajdują się na liście najbardziej deficytowych zawodów w Polsce. Przez prawie cały 2020 rok branża budowlana funkcjonowała praktycznie bez przestojów. W odróżnieniu od innych sektorów gospodarki, budownictwo nie zostało bezpośrednio dotknięte obostrzeniami. Pośrednio odczuło skutki spowolnienia gospodarczego. Zakłady remontowe powinny przyspieszyć z realizacją zamówień. Nie udaje się, bo rąk chętnych do pracy nie widać.

Przedsiębiorca z powiatu bydgoskiego buduje domy od podstaw do stanu deweloperskiego. Opowiada: - Roboty mam na najbliższe 1,5 roku. Miałbym jeszcze raz tyle, ale klientom musiałem poodmawiać. Zatrudniam siedem osób i przyjąłbym przynajmniej trzy. Ogłoszenie o pracę wisi w internecie od maja 2019 roku. Odnawiam je systematycznie. Zero odzewu kandydatów. Na start proponuję 3000 zł netto. Ponoć żaden cymes.

Szacuje się, że w branży budowlanej braki kadrowe to już jakieś 150 tys. osób. Przedstawiciele Związku Zawodowego „Budowlani” sądzą, że luki są jeszcze większe, wynoszące nawet 200 tys.
Eksperci przekonują, że nasza gospodarka nie poradzi sobie bez cudzoziemców. Kwestia podwyżek (najlepiej corocznych) wynagrodzeń też się kłania. Teraz na budowie z roku na rok zarabia się średnio 10 proc. więcej. Fachowcy często nie są zainteresowani stawkami wynoszącymi mniej niż 40 zł na godzinę na czysto.

Wypłata na weekend

A propos pieniędzy, małżeństwo inwestorów nauczyło się rozliczać z brygadą przed weekendem. - Gdy płaciliśmy na początku tygodnia albo w połowie, to nazajutrz majstry niezbyt przychodzili. Zapijali. Pojawiał się sam szef. On niepijący. Nieborak w pojedynkę nie zrobił wiele. Czekał, aż na drugi dzień jego już wytrzeźwiała świta się pokaże.

Firma z Kujawsko-Pomorskiego wstawiła do internetu ogłoszenie o pracę. W zakresie obowiązków nowego pracownika podaje: „współpraca z betonem”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska